To... bolało...

227 12 12
                                    

Resztę tamtego dnia spędziłam głodząc się za karę tak, jak sobie ustaliłam. Nie było mi z tym aż tak źle, ale jednak musiałam pozbyć się wyrzutów sumienia. Chociaż trochę. Słowa Raven wciąż chodziły mi po głowie. Próbowałam zrozumieć o co chodzi z byciem kryminalistką i po czym to wywnioskowała, bo jeżeli wyssała to sobie z palca to nie wróżę jej niczego dobrego. Gdy zrobiłam się bardziej senna, położyłam się do łóżka. Myślałam, że to będzie spokojna noc. Oj, jak bardzo się myliłam... Przeszkadzał mi ból w klatce piersiowej. Ale to nie ze mną było coś nie tak. Robin płakał.

To było niewyobrażalne jak ten człowiek mnie irytował. Kiedyś zrobiłoby mi się smutno i pobiegłabym do niego, żeby go pocieszyć, a teraz warczałam pod nosem, gdy serce zabolało mnie trochę bardziej. Płakał przez sen, bo przez to ból był mało wyczuwalny, ale jednak tam był. Stwierdziłam, że czas trochę ogarnąć sytuację, bo nie chcę stracić na niego kolejnej nocy. Wygramoliłam się z łóżka, mrucząc coś pod nosem z pretensjami do świata, że w ogóle muszę i poszłam do sali szpitalnej, ociągając się. Gdy tam weszłam zobaczyłam, że Robin się telepał i skomlał lekko kręcąc się na łóżku i pociągając nosem.

Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nie mogłam wczuwać się w jego emocje za bardzo. Podeszłam z drugiej strony łóżka, żeby spojrzeć na jego twarz i usiadłam na krzesełku obok. Zaciskał palce na łóżku ze stresu, a po jego policzkach spływały coraz to nowe łzy. Spojrzałam na niego z pogardą i wyższością, widząc ten ból na jego twarzy. Rzadko widziałam go w takim stanie. Musiałam przyznać, że przedtem dobrze radził sobie ze swoimi emocjami. Więc co się zmieniło? Pomyślałam, że pewnie przeżywa to z pistoletem. Miał bardzo grubo zabandażowane ramię. Prawie tak, jakby Tytani zabronili mu nim ruszać.

Z zamyśleń wyrwał mnie kolejny ból w klatce, który mnie wkurzył. Patrzyłam na jego cierpienie i przewróciłam oczami. Spojrzałam na jego ręce po czym dotknęłam jednej, która była najbliżej. Poczułam, że przestraszył się tego dotyku, bo jego ciało lekko podskoczyło. Oderwałam jego dłoń od łóżka i ścisnęłam ją ze swoją tak, że nasze palce się ze sobą przeplatały. Robin odrobinę jęknął na ten dotyk. Tchnęłam w ten uścisk trochę uczucia, by on był w stanie to poczuć i się uspokoić. Chłopiec odetchnął i znów ułożył głowę na poduszce układając się do spokojnego snu. Puściłam jego rękę ostrożnie i wytarłam mu łzy z twarzy kołdrą.

Mimowolnie spojrzałam na niego łagodniej, gdy tak słodko usypiał. Nie zdawał sobie z tego sprawy, ale potrafił być uroczy. Szybko otrząsnęłam się z tych myśli. Zapomniałam, że nie mogę się nad nim rozczulać. Nie jest po mojej stronie. Omijałam go wzrokiem, tłumacząc swoje zapominalstwo późną godziną. Wyszłam z sali i szybko poszłam spać, żeby nie bolało, gdy zacznę przypominać sobie stare czasy. Następnego dnia wstałam wcześnie obudzona przez budzik, który dzwonił mi od 7:00. Trzasnęłam w niego i poszłam się uszykować do łazienki. Spojrzałam na swoją twarz w lustrze, gdy było po wszystkim i nastawiłam poważną minę, żeby nie dać się złamać.

Bycie oziębłą cały czas stało się dla mnie teraz problemem. To wszystko przez empatię... Gdyby nie to, że potrafię wyczuwać ból osób, które kocham nie musiałabym się o to martwić, bo niestety mojej mocy towarzyszy wrażliwość, której ja nie chciałam, ale to było niezależne ode mnie. Żałowałam, że jestem tak czułą osobą. Wyszłam z łazienki, wzięłam ze sobą słuchawki i puściłam muzykę, by łatwiej było mi ich ignorować i przy okazji nastrajałam się na zimne podejście do sprawy. Weszłam tam z rękoma w kieszeniach od spodni i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Był tam tylko Robin stojący przy ogromnej szybie ze swoją kawą. Trochę mnie to zmartwiło. Nie miałam teraz jak przed nim uciec.

Spuściłam głowę i weszłam do środka po czym cicho podeszłam do blatu, by zrobić sobie herbaty. Cisza pomiędzy nami była dla mnie trudna. Nawet nie rozumiałam dlaczego. Próbowałam go ignorować, udawać, że nie widzę, ale to nie było proste. Wszystko przez to, że to ja tym razem nawaliłam, a nie on. Usiadłam na kanapie z gotową herbatą i zaczęłam ją powoli popijać. Tytani wchodzący do salonu okazali się zbawieniem. W pomieszczeniu zrobiło się gwarno i tłoczno, przez co byłam przekonana, że teraz Robin nie będzie miał szansy do mnie zagadać i to mnie uspokajało.

Przyjaciółka wrogiem [Zakończono] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz