Tęskniłem za tobą

189 13 8
                                    

Od kiedy Cyborg zgodził się na przeniesienie Robina do mojego pokoju minęło kilka dni, w czasie których uważnie przyglądał się postępom w regeneracji lidera, by móc łatwo stwierdzić kiedy może zrealizować prośbę. Po tych kilku dniach po południu w końcu wylądował u mnie i byłam bardzo podekscytowana tym, że teraz jest w całości pod moją opieką. Tytani obiecali nie przykładać do tego ręki zbyt często odkąd zajmowanie się nim miało w jakimś stopniu odkupić moje winy. Czułam duży przypływ energii, wiedząc jaka odpowiedzialność na mnie teraz ciąży i że mogę naprawić, co zepsułam.

Tytani nie do końca rozumieli moją ekscytację tym zajęciem, ale byli szczęśliwi, że tak ochoczo biorę się za opiekę nad rannym. Byli pewni, że zaniedbany to on na 100% nie będzie w moich rękach. Od kiedy został odłączony od maszyny minęło 5 godzin i zaczęło się już ściemniać. Leżałam przy nim cały czas i pilnowałam, odkąd Cyborg wspomniał, że jeszcze dzisiaj powinien się obudzić. Dlatego między innymi został odłączony. Ale póki co nie zapowiadało się, że to stanie się dzisiaj i to mnie bardzo martwiło. No bo co to oznacza, jeżeli ten termin się nie sprawdzi? Że zapadł w śpiączkę?

Nawet nie chciałam myśleć o tym, że miałabym czekać na jego wybudzenie kilka lat. Ale chyba Cyborg powiedziałby mi, gdyby coś takiego miało się stać, prawda? Nie mam pojęcia... Patrzyłam jak światło padające przez okno na jego twarz powoli zachodzi wraz ze słońcem na dworze. Miałam wrażenie, że to nie ma sensu, że to jest moja kara i od niej nie ucieknę. Stracę go, bo tak widocznie miało być. Zasłużyłam. Lekko objęłam jego ciało i wsunęłam głowę w zgięcie między szyją a barkiem tak, by mógł oprzeć na niej swój policzek i zacisnęłam powieki, żeby nie płakać już więcej.

Nawet nie wiedziałam, czy mam więcej łez do wypłakania, a gdyby były to moje ostatnie godziny u jego boku to chcę chociaż przy tym być. Z każdą minutą traciłam nadzieję na dobre zakończenie. Wtuliłam się w niego z bezsilności, ale przecież on nie straciłby nadziei, gdyby mi się coś takiego stało. Musiałam chociaż teraz wziąć się w garść.

- Robin... Jeżeli to przeżyjesz to... umm... n-nie wiem... Mogę ci kupić berło i koronę księżniczki jak chcesz... Albo pójdziemy gdzieś razem... albo... no... nie wiem co może cię teraz zadowolić. Prawdopodobnie niewiele odkąd tu tylko tak... leżysz... - zgadywałam nieumiejętnie i zmrużyłam oczy, przygotowując się na mroczniejszy wywód. - A-Ale jeżeli to naprawdę koniec... I już się nie obudzisz... T-To wiedz, że nie ruszam się stąd - ścisnęłam go tak, że ręce zaczęły mi odrobinę drżeć przez silne emocje. - Przepraszam... - jęknęłam na końcu załamując się, że jestem przy nim dopiero na łożu śmierci.

Szybko wytarłam swoje łzy i uciszyłam się, żeby słuchać jego serca póki jeszcze bije po czym moje własne zaczęło bić szybciej, gdy usłyszałam głos chłopca.

- Oferta z koroną i berłem jest nadal aktualna?

Natychmiast odskoczyłam od niego, by spojrzeć na jego twarz, bo nie wierzyłam w to, że go słyszę, a on się tylko cwanie uśmiechnął. Wstrzymałam oddech, chcąc się z tym oswoić, a on wydawał się tym odrobinę zawiedziony.

- No wiesz? A myślałem, że przywitasz się chociaż z opiekunem - powiedział, udając obrazę, a tak naprawdę otworzył ramiona zapraszając mnie do siebie.

Odetchnęłam i prawie, że rzuciłam się na niego, żeby go mocno wyściskać. On nieco jęknął i wypuścił trochę powietrza, gdy go zgniotłam w swoich ramionach, a ja szybko się wycofałam zapominając, że jeszcze nie jest do końca zdrowy.

- Wybacz! Nie chciałam cię-

- Spokojnie - zapewnił patrząc na mnie łagodnie. - Miałem nadzieję, że to zrobisz - zachichotał lekko, żeby klatka piersiowa go nie zabolała.

Przyjaciółka wrogiem [Zakończono] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz