Zasada 1 - Wezwij wsparcie

3.5K 164 1.1K
                                    

Edit: Zrobię wam tutaj rozpiskę gówniaków, żeby wszyscy ogarniali, haha.

Lochlyn Mark (aka Leo) Andrews - 10 lat

Juniper i Dagwood Blossom - 9 lat

Forsythe Pendleton (aka James lub Jimmy) Jones IV - 8 lat

Marjorie Cheryl (aka Mary) Jones - 6 lat

Tony Harold Jones - 4 lata

Larissa Antoinette (aka Lara) Jones - 8 miesięcy

And that's all.

Zapraszam do czytania

Dzieci uczą się życia obserwując rodziców, od chwili, kiedy przychodzą na świat. Nasze wybory często stają się ich wyborami. Nasze słowa - ich słowami. Nasze zachowania - ich zachowaniami. Największy wpływ na to kim się staną, ma nie to, czego od nich wymagamy, ale to, jaki przykład dajemy im każdego dnia.*

- Archie do cholery! - wrzasnęła Veronica Andrews, strząsając ramiona rudowłosego ze swojej nogi. - Masz już cholerne 30 lat! Nie zachowuj się jak gówniarz!

- Nie zostawiaj nas, Ronnie! - załkał głośno, znów chwytając ją za nogę. - Przecież oni nas zabiją! Proszę, Veronica!

- Nie dawaj jej orzechów, laktozy, pszenicy, owoców pestkowych, czekolady i błonnika - wymieniała Toni, a ja zastanawiałem się czy nie powinienem czasem zacząć to wszystko zapisywać w notesie. - Juniper ma praktycznie alergię na wszystko, a Dagwood boi się ciemności. Musi mieć przez całą noc zapalone światło, ale nie za mocne, bo nie zaśnie.

- Po prostu, gdy coś zje, to wywieź ją do szpitala - wzruszyła ramionami Cheryl, przyprowadzając do mnie dwóch swoich bratanków. - Okej, szkraby. Macie się słuchać wujka smerfa. Jak tu wrócę ma być w jednym kawałku, jasne?

- Do szpitala? - wyjąkałem zdezorientowany.

- No tak. Puchnie jej gardło i może się udusić - odpowiedziała beztrosko, jakby mówiła o dzisiejszej pogodzie. - A Dagwood czasem rzyga po marchewce. Poradzisz sobie, nie?

- Puchnie gardło? - zrobiło mi się nagle okropnie słabo i aż musiałem złapać się auta, które stało obok. Po jaką cholerę się na to pisałem?

- Przestań go straszyć, Cheryl - prychnęła Toni, przytulając na pożegnanie bliźniaki. - Jak coś zje, to po prostu dasz jej syrop. Jest w torbie z innymi ciuchami. Nic jej nie będzie. Nie martw się.

- Dlaczego masz na głowię czapkę smerfetki? - spytała Juniper, a ja westchnąłem ciężko, zdając sobie sprawę, że przecież będę musiał to przeżywać przez następne siedem dni.

- Czy to na pewno dobry pomysł? - zapytała sceptycznie Betty, podchodząc do nas z naszą najmłodszą pociechą. - Może będzie lepiej, jeśli zostanę z nimi?

- Nie ma mowy! - zawołała Veronica, odrywając w końcu jęczącego Archie'go od swojej nogi. - Za tydzień Cheryl i Toni biorą ślub! Musisz z nami być! To będzie najlepszy tydzień panieński na Karaibach w życiu! Bez dzieciaków!

- Ale oni sobie nie poradzą! - zawołała nieprzekonana blondynka i westchnęła ciężko, gdy nasza ośmiomiesięczna córka na jej ramionach zaczęła płakać. Larissa wyciągnęła w moją stronę małe rączki, a gdy wziąłem ją na ręce, od razu ucichła. - No i masz. Pieprzona córeczka tatusia.

- Nie mów brzydkich słów przy dzieciach - syknąłem zirytowany, przytulając do siebie córkę.

- Nie zesraj się.

- Archie do cholery! - czyli jak (nie)wychowywać dzieci według Jugheada JonesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz