Zasada 5 - Wystrzegaj się spotkań z teściową

1.1K 97 215
                                    

   Lochlyn Mark (aka Leo) Andrews - 10 lat

Juniper i Dagwood Blossom - 9 lat

Forsythe Pendleton (aka James lub Jimmy) Jones IV - 8 lat

Marjorie Cheryl (aka Mary) Jones - 6 lat

Tony Harold Jones - 4 lata

Larissa Antoinette (aka Lara) Jones - 8 miesięcy

Zapraszam do czytania rozróby, hah.

   - Archie? - załomotałem w drzwi łazienki. - Żyjesz tam?

- Pewnie jeszcze śpi - odparł Kevin, przechodząc obok z butelką mleka dla Larissy.

- Jest szesnasta - zauważyłem, znów waląc w drzwi. - Archie?! Mam jedzenie od Popa! Twoje ulubione krążki cebulowe!

Ze środka pomieszczenia dobiegł przeciągły jęk.

Archie Andrews jednak żył.

Niestety.

- Kac morderca nie ma serca, co? - parsknąłem tylko, a rudowłosy jęknął po raz kolejny. - To co, Arch? Mam wyciągnąć następną flaszkę? Co powiesz od razu na spirytus?

- Zamknij się - wybełkotał zza drzwi, na co ryknąłem głośnym śmiechem.

- A może whisky? Cydr? Mam jeszcze parę piw w schowku, gdybyś chciał. Możemy opić twoje zbliżające się urodziny.

- Zamknij się! - wrzasnął i jęknął po raz kolejny. - Będę rzygać.

- Fuj - sarknąłem. - Będziesz myć kibel.

- Nie pomagasz!

- Nie chciałem pomagać!

- Tatku - Tony wypakował mi do ręki telefon umazany tłuszczem z frytek, które właśnie jadł. - Mamusia dzwoni.

- Dziękuję, kochanie - powiedziałam, czochrając go po włosach i próbując wytrzeć jakoś o bluzkę komórkę. - Jesteś wielki.

- Dzięki - uśmiechnął się i wepchnął sobie do buzi kolejną frytkę. - Tylko nie mów jej, że nas wywalili już na dobre z jej ulubionego sklepu w Riverdale.

- Trafne spostrzeżenie - zaznaczyłem. - Dzięki, Tony.

- Chwila! - krzyknął Sweet Pea, podbiegając do mnie w dwóch krokach i wyrywając z ręki telefon. - Nie zgadzam się!

- Żartujesz sobie? - warknąłem, próbując odebrać od niego swoją własność. - Oddaj to, idioto! Chcę porozmawiać z moją żoną!

- Nie ma mowy - odparł, wyciągając rękę z dzwoniącą komórką jak najwyżej do góry. Teoretycznie nie byłem jakoś bardzo niski, ale przy Sweet Pea czułem się jak totalny kurdupel.  - Nie pozwolę, żebyś był cholernym pantoflarzem!

- Oddaj mi to, bo nie ręczę za siebie! Nie masz prawa stawać pomiędzy mną, a Betty!

- Mogę, jeśli robi z ciebie chłopca na posyłki!

- Kevin! - krzyknąłem poirytowany, próbując doskoczyć do jego ręki. - On psuje Bugheada!

- Co?! - Keller wychylił głowę zza ściany. - Oddaj ten cholerny telefon Sweet Pea!

- Nie! Nie pozwolę, żebyś był głupim pieskiem francuskim!

- Ty nawet nie wiesz, co to znaczy!

- Jeśli zniszczysz mi ship... - syknął Kevin, mierząc w czarnowłosego palcem. - Znajdę cię. Lepiej dobrze zamykaj drzwi w nocy.

- Po prostu to oddaj, a nikomu nic się nie stanie! - warknąłem. - Sweet Pea!

- Archie do cholery! - czyli jak (nie)wychowywać dzieci według Jugheada JonesaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz