I po raz kolejny wypisuję gówniaków, żebyście się nie zgubili, haha.
Lochlyn Mark (aka Leo) Andrews - 10 lat
Juniper i Dagwood Blossom - 9 lat
Forsythe Pendleton (aka James lub Jimmy) Jones IV - 8 lat
Marjorie Cheryl (aka Mary) Jones - 6 lat
Tony Harold Jones - 4 lata
Larissa Antoinette (aka Lara) Jones - 8 miesięcy
Miłego czytania!
- Jestem głodny - wyjęczał Tony, ciągnąc mnie za rękę. - Nie śpij, tatku!
- Nie śpię - wyjąkałem, przecierając dłonią twarz.
- Zataczasz się - zauważył chłopczyk. - Ludzie myślą, że jesteś pijany.
- Sory - westchnąłem, otwierając jemu i Dagwoodowi drzwi od auta. - Po prostu te krzesła w szpitalu są niewygodne. Nie zmrużyłem oka.
- To może chodźmy do domu na pieszo. Głupio będzie, jak zaśniesz za kierownicą - zauważył Dagwood i zapiął pasy. - Ciocia Cheryl cię zabije, jeśli coś mi się stanie.
- Co ty nie powiesz? - odpowiedziałem zgryźliwie. - Damy jakoś radę. Poza tym musimy jeszcze zajechać do sklepu. Włączymy Queen w radiu i jakoś to będzie.
- Nie ma mowy! To jest gorsze nawet niż One Direction mamy! - jęknął przeciągle Tony. - A tak w ogóle, to ja mogę poprowadzić! Dziadek FP mnie przecież uczył!
- No i świetnie - warknąłem pod nosem. - Wszyscy demoralizują moje dzieci, a potem wpieprzy się Alice Cooper i powie: ,,o mój Boże, Elizabeth! Ale sobie nieudacznika wybrałaś na męża! Nie umie nawet dobrze wychować twoich pociech!"
Odpaliłem silnik samochodu i wyjechałem samochodem spod szpitala. Na szczęście sprawa z lustrem nie skończyła się niczym poważniejszym, niż paroma szwami. Nikt jeszcze nie zginął i to było najważniejsze.
- Mama, just killed a man - zanuciłem piosenkę z radia, a Tony jęknął przeciągle. - Put a gun against his head. Pulled my trigger, now he's dead.
- Wyłącz to stare zdzierstwo! - młody Jones zatkał sobie uszy rękami ze zgorszoną miną.
- Stare jest dobre i najlepsze!
- Ariana jest lepsza - Dagwood wzruszył ramionami, gdy Tony spojrzał na niego jak na idiotę. - Ciocia Toni ciągle jej słucha w domu.
- Ariana jest dla bab. James mi tak powiedział.
- To, co mówi Jimmy nie jest zawsze prawdą, Tony. Lepiej nie wierz we wszystko, co mówi ci brat, słońce - powiedziałem, zerkając na niego w odbiciu lusterka. - A jak wasze szwy? Wszystko gra?
- Trochę szczypie - powiedział bratanek Cheryl.
- Trochę bardzo - dodał Tony. - Kupisz nam coś w sklepie?
- Może - uśmiechnąłem się pod nosem. - Jeśli niczego nie rozwalicie, to tak.
- Nie ma tutaj przecież Jamesa - zauważył młody Jones, na co parsknąłem głośnym śmiechem.
- Jesteśmy! - zawołałem, parkując samochód przed sklepem. Chłopcy wysiedli z auta w zaskakująco szybkim tempie i pognali w stronę wejścia do supermarketu.
- Dzień dobry! - zawołał rezolutnie Tony do sprzedawczyń, które spojrzały po sobie z przestrachem. Wszyscy wiedzieli, że tam gdzie Jonesowie, tam też kłopoty.
CZYTASZ
- Archie do cholery! - czyli jak (nie)wychowywać dzieci według Jugheada Jonesa
FanfictionNikt nie mówił, że bycie ojcem jest w gruncie rzeczy jakieś bardzo proste. A co dopiero zajmowanie się siódemką dzieci. Lecz podążając za zasadami, które wam przedstawię, możecie z łatwością poradzić sobie z małymi czy dużymi problemami. Dlatego ja...