t h e o
Pamiętał dobrze swoje pierwsze dni w Obozie Herosów. Często wspominał dwa tygodnie spędzone w domku Hermesa, który tak różnił się od tego, w którym teraz mieszkał. Już wtedy poczuł się w obozie jak w domu - w Jedenastce każdy w pewnym momencie zaczynał się tak czuć.
Kiedy nad jego głową pojawił się symbol przedstawiający sowę, był zdziwiony. Był pewny, że jego rodzicem będzie któryś z bogów, nie bogiń - przez całe życie mieszkał z mamą. Annabeth wytłumaczyła mu wtedy, że dzieci Ateny rodzą się z myśli i przywiązania bogini do śmiertelników. W obozie nie było co prawda innego dziecka Ateny z dwoma matkami, ale nie było to niemożliwe.
Rodzeństwo przyjęło go zadziwiająco dobrze. Zaskoczyło go to, nie mniej niż fakt, że byli do siebie zadziwiająco podobni. Wszyscy mieli jasne włosy i oczy w kolorze chmur burzowych - tak jak i on. W Szóstce czuł się akceptowany, zdawał się pasować do innych jak brakujący element układanki. Cieszyło go to, ponieważ zazwyczaj odstawał od innych. Miał swoje dziwactwa, którymi nie lubił się dzielić, ale u Ateny wszyscy takie mieli. Wkrótce cały domek dowiedział się o jego dziwnej miłości do astronomii - tym bardziej, że nocami przesiadywał na dachu domku z rozkładaną lunetą i stertą papierów.
Łatwo przychodziła mu nauka greki, nawet Annabeth była tym zdziwiona. Tak samo było z łucznictwem, Chejron stwierdził, że ma naturalne predyspozycje. Nauczył się też, w ramach bezpośredniego starcia, używać sztyletu - tylko z mieczem szło mu opornie. W pewnym momencie po prostu się poddał i oddał strzelaniu, które chciał opanować do perfekcji.
Związał opadające na ramiona włosy w niewielki koczek. Ustawił się w poprawnej pozycji i lekko trzymając łuk naciągnął cięciwę. Wypuścił pierwszą strzałę, a zaraz po niej drugą, opróżniając tak cały kołczan.
- Zaraz będziesz strzelać tylko trochę gorzej niż ja - usłyszał obok znajomy głos. - Stary, musisz przestać ćwiczyć!
- Dzięki - odwrócił się w stronę Kayli, uśmiechając się lekko. - Ale wszyscy wiemy, że to ja strzelam lepiej. Po prostu nie chcę zrobić ci siary, w końcu to ty jesteś córką Apollina...
- Zamknij się, Theo! - zaśmiała się. - Zresztą, ty po prostu strzelasz szybciej. Ja celniej.
- Wiem - westchnął. - Cały czas nad tym pracuję. Mimo to, gdyby nie moje zadziwiające umiejętności, nigdy nie wygralibyśmy z tytanami, Rzymianami czy Gają. Może to dzięki temu tak dobrze się uzupełniamy?
- Jesteś najgorszym kumplem na świecie - stwierdziła Kayla. - Nie możesz być ode mnie lepszy. Jesteś synem Ateny, możesz robić dobrze tyle innych rzeczy. Strzelectwo to moja działka!
- Hej, tam! Nie powinniście ćwiczyć?
- Jasne, Chejronie - Theo ruszył w stronę tarczy, by pozbierać swoje strzały.
Kayla ustawiła się na stanowisku obok tego, które on zajął i wyuczonym ruchem oddawała strzał po strzale. Chejron pogalopował w stronę młodszych obozowiczów, trzymających małe łuki ćwiczebne.
- Pamiętasz moje pierwsze zajęcia? - spytał Kaylę, spoglądając w ich stronę.
- Nigdy ich nie zapomnę - zachichotała. - Tam się poznaliśmy, Chejron kazał mi wytłumaczyć ci wszytko, bo zadziwiająco szybko łapałeś.
- A ty zrobiłaś się zazdrosna i wpadłaś na idealny pomysł nie poprawienia mnie, gdy strzelałem używając mięśni ramion.
Kayla uśmiechnęła się lekko. Odwróciła się w stronę swojej tarczy i wypuściła kolejną strzałę. Theo zaśmiał się pod nosem i wrócił do treningu.
CZYTASZ
wychowanek anioła || nico di angelo
Fanfiction[zakończone] oboje w głębi duszy byli samotni. dopóki się nie spotkali, nie zdawali sobie z tego sprawy. gatunek: fluff (lekki smut w dodatku) słowa: 19k (+ dodatek 8k; razem 27k) początek: 05052020 koniec: 23062020 (+ dodatek 04122020) (nico di ang...