n i c o
Naprawdę koszmarnie strzelał z łuku. Miał wrażenie, że strasznie się zbłaźnił przed Kaylą, i co dużo ważniejsze, Theodorem.
Ale nie żałował, że zgodził się na tą lekcję. Wstydził się do tego przyznać - nawet przed samym sobą, ale mógłby nawet zgodzić się na kolejną lekcję, jeśli to Theo miałby być jego nauczycielem. Najmniejszy dotyk powodował u niego przyjemne dreszcze, a Theo dotykał go dość często - Nico naprawdę nie potrafił utrzymać odpowiedniej postawy. A może po prostu nie chciał?
Teraz, parę godzin po wydarzeniach na strzelnicy, cały czas czuł dłonie Theo na swoich ramionach i krzyżu. I cholernie się rumienił, kiedy o nim myślał.
Wpatrywał się w płomienie ogniska. Próbował nie słuchać śpiewającego (a raczej wykrzykującego) obozowe piosenki Percy'ego. Sam nie wiedział, czemu dał się namówić na wyjście na ognisko z Percym. Siedział teraz pomiędzy nim i Piper, która przyłączyła się do nich, kiedy tylko tu usiedli. Nuciła pod nosem i na pewno wychodziło jej lepiej niż Percy'emu, który obejmował ramieniem uśmiechniętą lekko Annabeth.
Nico wiedział, że siedzi wśród obozowej elity, ale niezbyt go to obchodziło. Percy był bardzo irytujący, do Annabeth dopiero zaczynał się przekonywać, a Piper tak naprawdę nie znał. Była dziewczyną Jasona i wydawała się być naprawdę w porządku, ale nigdy tak naprawdę nie rozmawiał z nią sam na sam.
- Percy, jestem pewna, że bardzo lubisz nasze obozowe piosenki - powiedziała Annabeth - ale mam wrażenie, że Nico powstrzymuje się przed wezwaniem bandy szkieletów słysząc twój, jeśli mogę to tak nazwać, śpiew. Oczywiście nie komentuję twoich umiejętności wokalnych, ale mógłbyś się na chwilę przymknąć.
Percy momentalnie zamknął usta i spojrzał na Nica, który cały czas wpatrywał się w płomienie. Znowu je otworzył, jakby chciał coś powiedzieć, ale po chwili je zamknął. Annabeth uśmiechnęła się pod nosem i pocałowała go lekko.
- Ja nie mam problemu z ocenianiem Percy'ego - wtrącił Nico. - Koszmarnie śpiewasz, Jackson. Zapisz się na lekcję do trenera wokalnego, chociaż nie jestem pewny, czy to pomoże.
Percy zdawał się nie zwracać na niego uwagi. Był zbyt zajęty Annabeth i jej ustami. Nico skrzywił się z lekkim obrzydzeniem.
- Mogliby przynajmniej pójść gdzieś na bok.
Piper zaśmiała się cicho. Spojrzał na nią.
- Chyba muszę się z tobą zgodzić - powiedziała. - Kocham Jasona, ale nie wyobrażam sobie po prostu się z nim tak całować przy wszystkich.
- No nie? - Nico pokręcił głową.
- O czym gadacie? - usłyszał za sobą. - Wow, stary, nie połykaj mojej siostry.
Percy spojrzał na Theo, uśmiechnął się szeroko i przesunął w prawo, by mógł usiąść koło Nico. I wrócił do całowania swojej dziewczyny.
- Cóż, właśnie się zastanawialiśmy jak oni tak mogą - westchnął Nico.
- Dobra, tylko pozwól mi zauważyć, że Annabeth jest moja siostrą - wtrącił Theo. - To jest podwójnie obrzydliwe.
- Ja to słyszę, Theo - mruknęła Annabeth.
- Piper, prawda? - najwyraźniej postanowił nie zwracać uwagi na Jacksona i Chase. - Jestem Theo, syn Ateny.
- Ten Theo? - Piper spojrzała na Annabeth, która kiwnęła głową. - Jason na pewno nie będzie mógł się doczekać, żeby cię poznać. Jeśli jego mały Nico zaczął z kimś rozmawiać...
- Jeju, McLean - westchnął Nico. - Grace może się zachowywać jak moja matka, ale nie musisz mi o tym przypominać.
Zaśmiała się, Theo przyglądał się im z zaciekawieniem. Nico miał ochotę rozpłynąć się w cieniu. Sam nie wiedział, czemu właściwie tego nie zrobił.
- Jason, od pewnego... - szukał odpowiedniego słowa zdecydowanie za długo. - Wydarzenia bardzo stara się, żebym był szczęśliwy i, jak on to mówi, zaakceptował siebie. To strasznie irytujące.
- Mam to samo z mamą - zaśmiał się. - Tylko że ja zaakceptowałem siebie już jakiś czas temu.
Cały czas nie lubię o tym mówić, ale myślenie o sobie dobrze nie jest takie złe. A nawet całkiem spoko, jeśli chcesz znać moje zdanie.
- Ja mam wrażenie, że Nico już rozumie, że miłość... - zaczęła Piper, a Nico posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Ona jednak zdawała nic sobie z niego nie robić. - Miłość nie zawsze jest taka, jak byśmy chcieli. I zaczął się nią cieszyć. A przynajmniej taką mam nadzieję.
- Miłość może być naprawdę cudowna, nawet nieodwzajemniona - stwierdził Theo, uśmiechając się do siebie. - Ja chyba nigdy nie byłem naprawdę zakochany z wzajemnością, wiecie? Na przykład teraz. Po prostu cieszę się każdą chwilą z tą osobą.
Nico posmutniał. Czyli jest zakochany... A to znaczy, że nie ma już najmniejszych szans. Nawet jeśli Theo potrafi się cieszyć nieodwzajemnioną miłością, Nico nie był pewny, czy był w stanie go naśladować.
- A ty jesteś zakochany, Nico? - zapytała Piper. Świetnie, czyli przechodzimy na głębokie tematy.
- Nie wasza sprawa - warknął, wpatrując się w ognisko. Czuł, że się rumieni.
- Czyli jesteś! - uśmiechnęła się. - Kto to? Znam go?
- Piper! - podniósł się, a Theo wytrzeszczył oczy.
- Go? - zapytał. - Chłopaka?
- Nie powiedziałeś mu? - Piper momentalnie spochmurniała. Powiedzenie jej zdecydowanie było złym pomysłem, nawet jeśli zrobił to na prośbę Jasona. - Bogowie, Nico, przepraszam!
- Nie cofniesz tego - mruknął, spuszczając wzrok. - Nie winię cię, nie wiedziałaś. Ale tak, jestem gejem, Theo. Przykro mi, że dowiedziałeś się w taki sposób, jeśli nie będziesz chciał się już ze mną zadawać, zrozumiem...
- Nie, Nico, to nie tak - przerwał mu. - To po prostu... Na Zeusa, to znaczy... To po prostu... Jestem lekko zdziwiony, ale to w porządku. Po prostu... Wow, to znaczy...
- Widzisz co narobiłaś, Piper? - uśmiechnął się pod nosem. - Theo nie potrafi zebrać myśli, a jest synem Ateny. To dużo.
Zaśmiała się. Theo spojrzał na niego i powiedział cicho:
- To znaczy... Nico, bo wiesz... Ja też... Ja też jestem, no, gejem.
- Co? - Annabeth z wrażenia przestała całować Percy'ego, a Theo spłonął rumieńcem. - Czemu nic mi nie powiedziałeś? Powinnam zauważyć, ja...
- Nie martw się, siostrzyczko - uśmiechnął się lekko. - Nie jesteś dzieckiem Afrodyty, żeby zauważać takie rzeczy.
- No, ja jako dziecko Afrodyty jak tylko się odezwał, wiedziałam, że między nimi coś jest - stwierdziła Piper. - Czeka cię rozmowa z Jasonem, przygotowałabym się psychicznie. Do przyszłego tygodnia nie ochłonie na tyle, żeby się na ciebie nie drzeć. Chyba.
- Wiesz, że fakt, że oboje jesteśmy homo, nie znaczy, że od razu będziemy razem? - zapytał Nico, po czym spuścił wzrok.
- Mi nie wmówisz, że nic się nie dzieje, di Angelo - odparła. - Nawet nie próbuj.
Westchnął. Czuł się... Dziwnie normalnie. Biorąc pod uwagę wydarzenia sprzed paru minut, było to dość nietypowe. Właśnie dowiedział się, że chłopak który mu się podoba jest gejem. Sam powiedział mu, że jest gejem. Ach, dowiedział się też, że Theo jest zakochany. To chyba i tak powodowało, że jego szanse były bliskie zero. Bo jak ktoś taki jak Theo mógłby zakochać się w kimś takim jak on?
Ale czuł się... Czuł się dobrze. Właściwie to lepiej niż kiedykolwiek.
Lżej.
tak, wiem, że ten rozdział jest krótki. DeAl WiTh It. w końcu dodaję tak naprawdę codziennie.
CZYTASZ
wychowanek anioła || nico di angelo
Fanfic[zakończone] oboje w głębi duszy byli samotni. dopóki się nie spotkali, nie zdawali sobie z tego sprawy. gatunek: fluff (lekki smut w dodatku) słowa: 19k (+ dodatek 8k; razem 27k) początek: 05052020 koniec: 23062020 (+ dodatek 04122020) (nico di ang...