d z i e w i ę ć

553 52 30
                                    

t h e o

Nie dziwił się Nico, który po paru minutach niezręcznej ciszy osunął się w cień. Gdyby tylko mógł, sam chętnie by to zrobił.

Wiedział, że nie powinien się winić, ale kiedy spoglądał w stronę wpatrującej się pustym wzrokiem w ogień Annabeth, czuł gulę w gardle. Czemu nie powiedział jej wcześniej? Czemu tak długo się bał, a teraz po prostu powiedział na głos, że jest gejem?

Poczuł, że ktoś kładzie mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na Piper, która uśmiechnęła się pocieszająco, jakby chciała go zapewnić, że wszytko będzie dobrze. Szczerze w to wątpił, ale uniósł lekko kąciki ust.

- Pójdę już do domku - powiedział, wstając i otrzepując spodnie z kurzu. - Dużo się działo.

- Idę z tobą - Annabeth niemal od razu wyrwała się z ramion Percy'ego. - To znaczy... Jeśli nie masz nic przeciwko.

- To w końcu też twój domek - uśmiechnął się blado. - Do zobaczenia.

Percy uniósł dłoń w pożegnalnym geście, a Piper ostatni raz uśmiechnęła się lekko. Odwrócił się i spoglądając na siostrę ruszył w stronę domku numer sześć wolnym krokiem.

Szli w ciszy. Była niezręczna, Theo nawet nie próbował temu zaprzeczać. Po prostu szedł, chcąc jak najszybciej móc położyć się w łóżku i nie myśleć o niczym do rana.

- To nie jest twoja wina, Theo - usłyszał szept Annabeth po swojej prawej stronie. - Ja... Ja jestem po prostu w lekkim szoku.

- Mogłem ci powiedzieć - odparł, spoglądając na jej twarz. - Sam nie wiem, czego właściwie się bałem. Jesteś moją siostrą, Annabeth. Ufam ci jak nikomu innemu.

- Wiem, Theo - zauważył łzy spływające po jej policzkach. - Nie winię cię. Cieszę się, że teraz już nie musisz nic ukrywać.

Zatrzymał się i mocno ją objął. Oboje płakali, ale Theo nie czuł wstydu.

Ta chwila była dla niego zbyt ważna.

- Powiem jutro reszcie - powiedział, cały czas wtulając twarz w jej włosy. - Oni... Oni na to zasługują.

Milczała. Objęła go mocniej, a on poczuł, że się uśmiecha.

* * *

Rano czuł się zaskakująco dobrze. Przespał może cztery godziny - zdecydowanie za długo siedział na dachu patrząc w gwiazdy.

Kiedy ubierał świeżo wyprasowaną flanelową koszulę, czuł się po prostu lekko. Był wolny, w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Kiedy po rutynowej zbiórce przed domkiem Annabeth wywołała go na środek, na chwilę tylko poczuł wszechogarniający strach. Potem słowa po prostu wypłynęły z jego ust. Czując na swoim ramieniu dłoń siostry, nie przejmował się już opinią innych.

- Jestem gejem - powiedział, rozkładając ręce. - Chciałem, żebyście wiedzieli. No, to chyba tyle.

Był zaskoczony reakcją rodzeństwa, które nie wydawało się być zdziwione. Parę sióstr mocno go przytuliło, bracia klepali go po plecach. Malcolm stwierdził nawet, że w sumie to podejrzewał coś od jakiegoś czasu, ale nie chciał wypytywać.

Uśmiechał się do siebie, kiedy szli do Pawilonu Jadalnego. Tam dopadły go wątpliwości. Powinien usiąść przy stoliku Hadesa, czy zostawić Nica samemu sobie?

- Idź do niego - usłyszał głos Annabeth tuż przy uchu. - Może teraz potrzebować przyjaciela.

Kiwnął głową. Po wrzuceniu połowy tosta do ogniska, ruszył w stronę stolika Hadesa.

wychowanek anioła || nico di angeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz