4

244 15 1
                                    

Naprawdę nie rozumiałam, co chcieli ode mnie Jeff i Maja. Widać, że siostrze zależy, ale dlaczego po tylu latach? Położyłam się i sięgnęłam telefon, jak zwykle leżał na mojej szafce, wyłączony i znając życie ma jakieś pięć procent. Włączyłam go, i spojrzałam w ekran, odblokowałam go i zajrzałam na messengera, jak zawsze nic specjalnego, oprócz tego, że cały czas pisze do mnie moja przyjaciółka. Popisałam z nią chwilę, nie chcę, żeby uważała, że mi przeszkadza. Akurat gdy napisałam do niej, że zaraz wracam telefon mi padł. Położyłam go na klatce piersiowej i spojrzałam w sufit, nie zwracałam uwagi na wzrok morderców, kto wie, może i ja będę jedną z nich? Przeleżałam tak godzinę licząc na to, że w końcu wyjdą z mojego pokoju, jednakże cały czas czułam się pilnowana i obserwowana. Myślałam chwilę o tym, żeby w końcu spytać się, czy mogę wyjść, chociaż do łazienki.

O- długo mam tu jeszcze być?
J- Tak, jesteś w niebezpieczeństwie.
O- super, daj mi wyjść z pokoju!
M- Oliwia, nie idź!

Gdy byłam przy drzwiach zaczęli na mnie krzyczeć, naprawdę nie wiedziałam, że mam 10 lat i w dodatku traktują mnie jak jakiegoś psa. Kim oni są do cholery, że mi rozkazują?! Jeff sobie przychodzi dosłownie znikąd, Maja po paru latach nagle magicznie zmartwychwstaje, oboje są w moim domu, i mają pretensję o to, że chce wyjść?! Ewidentnie znalazłam się na kwarantannie z jakimiś psycho lekarzami, czy coś, masakra!

J- posłuchaj się nas, to dla Twojego dobra!
M- Jeff ma rację.
O- jesteście żałośni! Kim wy w ogóle jesteście, żeby mówić mi gdzie mam zostać, co? Jestem na tyle dorosła, żeby sama za siebie odpowiadać, zrozumiecie to w końcu? To, że jestem młodsza, nie znaczy, że jestem dzieckiem, którego trzeba bez przerwy pilnować!
M- to idź, nie licz potem na naszą pomoc.
J- oszalałaś?

Wyszłam, bo nie mogłam tego wytrzymać. Za kogo oni się uważają? Mam szesnaście lat, zostaje w domu sama praktycznie cały czas, nikt nigdy nie zwrócił uwagi na moje bezpieczeństwo, czy naukę, nawet nie wiem, czy byłam planowana, skoro mama zaszła w ciążę w wieku piętnastu lat! Zawsze dawałam radę sama, zresztą nic szczególnego się nie działo! Znów poczułam wzrok, spojrzałam za siebie, już miałam zacząć się drzeć na to, jacy są okropni, ale to nie byli oni.
*Dla sprostowania*

O- Ticcy Toby?T- zgadłaś

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

O- Ticcy Toby?
T- zgadłaś.

Hm, jest całkiem przystojny, niby czego mam się obawiać? tą jego siekiere mogę złamać na chillu.

O- co ty tu robisz?-odpowiedziałam z niepewnym uśmiechem-
T- przyszedłem Cię zabić, chyba czaisz, co nie?
O- próbuj ziomek!

Przez chwilę stał jak wryty, ale w pewnym momencie złapał siekierę, ale nawet nie zdołał jej podnieść, bo Jeff mu ją zabrał.

T- Jeff, co jest?
J- Przecież jej rodzice-

Spojrzałam na Jeffa, który nie dokończył zdania i już wiedziałam, że jestem córką morderców.

T- Dobra, sorry, masz pewność, że nas nie wyda?
J- tak, przecież wtedy również aresztowali albo i zabiliby jej rodziców.
O- od kiedy?
J- od początku twojego życia, twoja mama urodziła Cię, żebyś nam pomagała.
O- mam dołączyć do killerów?
J- tak.
O- nie ma takiej opcji. -odpowiedziałam w miarę spokojnie-
T- jeszcze się zastanów, mamy czas.
O- moja odpowiedź się nie zmieni.
M- a co jesli zmieni?-Maja wyszła zdenerwowana z pokoju- jakbyś była jak my, w końcu byś się do czegoś przydała!
O- wole być nielubiana za to, że jestem sobą, niż być wielbiona za to, że jestem kimś innym. Ludzie mają takie samo prawo do życia, co my!
T- a jak myślisz, dlaczego my zabijamy? Bo nam odebrano życia.
O- w jaki sposób?
J- nie mamy nikogo oprócz siebie, myślisz, że to takie proste zabijać bezbronnych, i niewinnych ludzi? Sama byś się przekonała.
O- nie, ja już jestem przekonana. Zabijcie mnie kiedy chcecie i jak chcecie, tak czy siak odmawiam, i to się raczej nie zmieni, przykro mi.
T- przemyśl to.
M- jeśli uważasz, że urodzono Cię po to, abyś dorastała jak chcesz, to się mylisz. Wszystko było tu ustawione i skoro nie chcesz do nas dołączyć, trzeba się Ciebie pozbyć, wiesz już za dużo. Zdecydowanie za dużo. Masz czas do jutra, do godziny 16.30, rozumiesz?
O- tak, i już znacie odpowiedź, nie macie na co liczyć. Możecie pozbyć się mnie nawet teraz.

Nie wiedziałam co mówię. Gdy nadeszła godzina 20.30 ja i Jeff siedzieliśmy na oknie, rozmawialiśmy, czas mijał bardzo szybko i przyjemnie, do czasu, gdy Jeff znów nie zaczął tego tematu.

J- dlaczego nie chcesz dołączyć do nas?
O- po prostu byłam wychowywana zupełnie inaczej, w szkole.
J- co masz na myśli?
O- nigdy nie miałam w szkole przyjaciół, każdy wolał się ze mnie śmiać, ale zmieniło się to w szkole średniej, do której obecnie chodzę, tłumaczą nam, że morderstwa są złe.
J- wcale nie jesteśmy tacy, jak wszystkim się wydaje, też mamy uczucia, też nas boli, nigdy nie wiedzą, czy chcieliśmy zabijać czy nie.
O- a Ty, co masz na myśli?
J- przemyśl to, co właśnie Ci powiedziałem, to może być cenna lekcja, i zrozumiesz jak bardzo jesteś nam potrzebna. Go to sleep!
O- dobranoc, pomyślę o tym, mam czas do jutra, tak?
J- tak, ja już idę. Miło było.

Wyszedł z pokoju, ciągle miałam w głowie jego słowa, nadal kierowałam się odpowiedzią nie, ale jak głębiej się temu przyjrzałam, wiedziałam już, że moja odpowiedzieć brzmi tak. Zamknęłam okno i położyłam się spać, z obawą o jutrzejszy dzień.

891 słów

Ofiara || Jeff The KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz