•Rozdział 4•

295 14 4
                                    

Właśnie przechodziłem przez las. Bunkry moje i ZSRR są bardzo ukryte i trzeba wiedzieć, gdzie iść no inaczej dupa z tego.

Szukałem ciągle a z około 40/50 minut potem wreszcie znalazłem bunkier 4a. Teraz już nic nie może mnie powstrzymać.

Szybko wszedłem i szukałem pokoju 34. Kiedy wreszcie go zobaczyłem, otworzyłem drzwi. Pamiętam że ten bunkier nie był tak ważny jak inne przez co nie był tak bardzo opancerzony.

Cały pokój był w dokumentach. Dosłownie były wszędzie. Na podłodze, ścianach i jedynym biurku.

Teraz znaleść papiery i wyjść jak najszybciej. Pewnie spytacie się dlaczego? Ponieważ w nocy jest cholernie zimno i jeżeli nie załatwię tego dzisiaj, to będzie koniec.








Minęło sześć kurna godzin i nareszcie znalazłem! Wszystkie papiery nareszcie mam! Na szczęście ponumerował wszystko i zaznaczył gdzie koniec. Nareszcie do domu Russland i zakończmy tą zabawę!

Kiedy byłem na miejscu zapukałem szybko i tak samo szybko zostałem wpuszczony. Wreszcie zmieniłem barwy i poczułem się strasznie
-bog reyhk! Co się stało?

(Per.Rus)
Nagle Reich upadł na mnie ale na szczęście złapałem go. Widać że był zmęczony. Mocne cienie pod oczami i delikatnie zniszczony sweter. Ciekawi mnie  co tam się stało że tak wygląda.

Podniosłem go na ,,pannę młodą" i zaniosłem do mojego pokoju na drugim piętrze. Położyłem go na łóżku i przykryłem ciepłym kocem.

Jego papiery ułożyłem w stosik i było ich od cholery dużo. Schowałem wszystkie do jednej szuflady w której nie było nic i popatrzyłem na niego. Widać że zajęło mu to trochę.

Muszę przyznać że jest dosyć mały jak na swój wiek, ale większy od Politovat'. Leżał i spokojnie słodko spał-czeeekaj szto?

Minęły dwie godziny a Reich obudził się (raczej tak go będę nazywała)
-Hej wszystko w porządku?

-C-Co się stało?

-zemdlałeś ze zmęczenia. Poczekaj dam ci wodę-jak powiedziałem,tak zrobiłem. On delikatnie ją pił a ja tylko się patrzyłem
-A więc jak się czujesz?

-po co mnie pytasz?

-posłuchaj. Nie było ciebie sześć godzin od naszego spotkania, a kiedy wreszcie się pokazujesz mdlejesz. A teraz proszę powiedz

-...

Popatrzyłem na niego z współczuciem i delikatnym żalem. Wiem że chce mnie przygotować, ale powinien się sobą zająć.
-czemu się o mnie troszczysz...

-?

-Przecież chce zniszczyć cały kontynent...ty nawet nie wiesz co chce zniszczyć a i tak czy siak troszczysz się, opiekujesz! Twój ojciec tego nie robił...i dopiero teraz to widzę....-powiedział z łzami w oczach

Podeszłem do łóżka i mocno przytuliłem Reich.
-ja wiem....
On odwzajemnił i po chwili znowu zasnął. Ja wziąłem go na łóżko i przykryłem nas i nałożyłem mu uszatkę.

Ten plan musi się udać. Podbijemy świat...razem
___________________________

•Wojna to wojna• ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz