Ten ze złymi eliksirami
FABIENNE
Pierwszy tydzień września minął na wdrażaniu się w nową rutynę roku szkolnego. Wczesne wstawanie, posiłki o określonych porach, cisza nocna i niekończące się eseje praktycznie z każdego przedmiotu.
Młodzi czarodzieje musieli wejść w tryb uczniów i żyć wedle panujących w zamku zasad. Nie wszystkim było łatwo się do tego przystosować.
Fabienne siedziała przy stole i jedząc śniadanie, czytała list, który przyniosła sowa jej matki. Blondynka nie była zaskoczona faktem, że go otrzymała ani jego treścią. Mama dziewczyny bardzo często do niej pisała, miała z córką bliską relację.
Moja śliczna córeczko!
Dippet znów mi Cię zabrał. Dwa miesiące to stanowczo za mało, by się Tobą nacieszyć. Mam wrażenie, że przeoczyłam tyle ważnych rzeczy w Twoim życiu, ponieważ nie mogłam być przy Tobie.
Bez Ciebie w domu jest pusto, nie mogę sobie znaleźć w nim miejsca, więc wyjeżdżam do dziadków do Paryża. Tata twierdzi, że sobie poradzi, ale chyba mówi tak tylko dlatego, bo ma dość mojego snucia się z kąta w kąt.
Nie mogę się już doczekać Bożego Narodzenia, będę odliczać dni do Twojego powrotu.
Póki co, ucz się pilnie i pamiętaj o swojej przyszłości.
Kocham Cię bardzo,
Mama
Fabienne uśmiechnęła się rozczulona. Czytając list, słyszała głos mamy, jej uroczy akcent, a nawet ton. Dziewczyna była jej też wdzięczna, że nie poruszyła bardziej tematu jej przyszłości po skończeniu szkoły, wiedziała jednak, że to wkrótce nastąpi.
Blondynka wyjęła z torby arkusz pergaminu oraz swoje ulubione pióro, po czym odpisała mamie na wiadomość. Gdy skończyła, przywiązała list do nóżki białej sówki i dała jej kawałek krakersa.
– Fabienne, eliksiry czekają. – oznajmiła Jane, wstając od stołu
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem i odszukała wzrokiem wysokiego bruneta, który również wstawał ze swojego miejsca.
– Tak, czekają. – zgodziła się czarownica
Fabienne przystąpiła już do realizacji swojego planu. Przez pierwszy tydzień bacznie, acz dyskretnie obserwowała Riddle'a. Nie zachowywał się podejrzanie. Jak zawsze grzeczny, kulturalny i przygotowany do zajęć. Jako prefekt wywiązywał się ze swoich obowiązków bez zarzutu, w dodatku był założycielem i prezesem „Klubu Miłośników Nauki." Do owego klubu należeli tylko jego przyjaciele ze Slytherinu. Fabienne wiedziała, że chłopcy spotykali się co jakiś czas, ale nie wiedziała, co dokładnie robili. Sugerując się nazwą, pewnie się uczyli. Blondynka nie miała pewności, bo do klubu nie dało się tak po prostu dołączyć. To akurat wydawało się jej podejrzane.
Według Fabienne, Tom Riddle był za grzeczny. Gdyby naprawdę był taki miły, trafiłby do Hufflepuff, a nie do Slytherinu. Już ona coś o tym wiedziała. A skoro był w Slytherinie, to znaczy, że coś ukrywał. Jak oni wszyscy.
W sali od eliksirów zajęła swoje miejsce obok Jane. Była podekscytowana na myśl o czekającym ich zadaniu. Uśmiechnęła się na widok profesora Slughorna. Poczciwy był z niego nauczyciel, bardzo życzliwy. To prawda, że faworyzował swoich ulubieńców, ale nietrudno było wkraść się w jego łaski. Uczniowie wiedzieli, jak go podejść.
Brązowe oczy profesora również lśniły z podekscytowania. Uczył z powołania, już ponad dziesięć lat i przebywając z młodymi czarodziejami, sam czuł się młodszy.
CZYTASZ
Red Lies |Tom Riddle|
Fanfiction„Czy jestem dobrą Ślizgonką?" - Fabienne często zadaje sobie to pytanie, bo czuje, że bardziej pasowałyby jej żółte barwy. Stara się jednak sprostać oczekiwaniom rodziców, przyjaciółek i nauczycieli. Będąc na siódmym roku nauki, musi zmierzyć się z...