- Mama? A Ty nie w Stanach? - zapytał ze zdziwieniem Michał.
- Jak widać nie. - odpowiedziała Barbara.
- A jak Ty tu weszłaś...?
- To przecież mój dom, zapomniałeś? - zażartowała Wilczewska.
- No tak, racja.
Michał podszedł do matki i ją przytulił.
- Hej, co z Tobą? - zmartwiła się matka.
- Napijesz się czegoś? Pogadamy. - zapytał Michał.
- Chętnie. Masz wino?
Michał spojrzał krzywo na matkę. - No mam, mam. Zaraz przyniosę. - Poszedł do kuchni po kieliszki, a z lodówki wyjął butelkę czerwonego wina. Rozsiedli się na kanapie.
- Mamuś, czemu Ty nie jesteś w tej Filadelfii? W ogóle kiedy wróciłaś? Choć prawdę mówiąc, powinienem się zorientować, że coś jest nie tak, jak dzisiaj do Ciebie dzwoniłem po odwiezieniu Hanki, a Ty odebrałaś. Normalnie to pewnie byś spała, przez różnicę czasu... Urwanie głowy dziś miałem.
- Ahh synku, powodów jest kilka. Po pierwsze, sama praca mnie nie satysfakcjonowała, upierdliwy szef i te sprawy. Wiesz, jak to jest. Po drugie, stęskniłam się za Wami. Słyszałam, że zrobiłeś z mojego pierścionka dobry użytek. - posłała mu uśmiech - Poza tym, wypadek dziadka... Nie mogłam tam siedzieć bezczynnie, kiedy tu tyle ważnych rzeczy się dzieje. Rozumiesz. A Ty i Han...
- No właśnie. Ja i Hania. - odparł zirytowany Michał.
- Co jest? Pokłóciliście się?
- Poniekąd tak. Ale ostatecznie się pogodziliśmy. Ale wyjechała i znów mam wrażenie, jakbyśmy byli na jakiejś wojnie. Nie odzywa się. Znowu. Wiesz, że nawet nie powiedziała ojcu i Julce, że wyjeżdża na to szkolenie?
- Naprawdę?
- Mhm. - przytaknął Michał - Już na prawdę nie wiem, co robić. Jestem totalnie bezsilny. W jednym momencie wszystko układa nam się pięknie, a potem pojawia się ktoś i wszystko się psuje.
- Kto się pojawia? O czymś nie wiem?
- No w zasadzie to chyba nie wiesz. Wcześniej to była albo Kaśka, albo Ada, albo ta cała Wyspa Skarbów, która była jednym wielkim nieporozumieniem, ale już nic z tym nie zrobię, a teraz... Teraz pojawiła się Justyna - Barbara zrobiła wielkie oczy.
- Ale, że TA Justyna?
- No. Pojawiła się jakiś czas temu w szpitalu, bo spadła ze schodów i uszkodziła sobie rękę. Okazało się potem, że też jest zaręczona i niedługo bierze ślub. Ale zaczęła mnie nachodzić, wiecznie szukając okazji do rozmowy. Powtarzała mi ciągle, że nie jest pewna tego swojego faceta i że nadal kocha mnie. Tłumaczyłem jej, że jestem teraz z Hanią, że jest moją narzeczoną. No i oczywiście przeprosiłem ją za to, co jej zrobiłem. Ale ona dalej swoje. Wczoraj do nas przyszła. Nie chciałem jej wpuścić, bo wszystko już jej wyjaśniłem, ale Hania się uparła. W sumie wiele nie porozmawialiśmy, bo Justyna szybko wyszła ze łzami w oczach. Dziś na lotnisku, jak rozmawiałem z Tobą znów do mnie wydzwaniała.
- Masz zamiar oddzwonić? Powiedzieć o tym Hani?
- No właśnie problem polega na tym, że powiedziałbym jej, gdyby się do mnie odzywała! Mamo, ona znowu się odcina. Nie mam zamiaru już nic przed nią ukrywać. Nie po tym, co wydarzyło się na ślubie...
- Jakim ślubie? Coś mnie ominęło?
- No nie naszym ślubie, oczywiście. Justyny. Zaprosiła nas. Nie chciałem iść, bo... po tych jej wyznaniach było mi strasznie niezręcznie. Zwłaszcza, że Hania jeszcze wtedy nic nie wiedziała. Ona chciała iść, żebym sobie nie pomyślał, że ma z Justyną jakiś problem.
- A ewidentnie ma. Choć się jej nie dziwię.
- Mamo, nie pomagasz. - spojrzał na nią krytycznie.
- No najgrzeczniejszy i najwierniejszy jeśli chodzi o kobiety to Ty nie byłeś. - zaśmiała się - Wiem, że się zmieniłeś, ale z punktu widzenia Hani ciężko jest sobie to wybić z głowy i przestać się tym przejmować. Zwłaszcza po tym, co przeszła z matką. Te obawy nie znikną ot tak.
- Wiem, wiem, ja to wszystko wiem. Ale ja na prawdę bardzo się staram. Przede wszystkim ją KOCHAM, jak nikogo innego wcześniej. Kocham ją, ale czasami doprowadza mnie do szału.
- Witaj w świecie prawdziej miłości, Michałku. Miłość to nie zabawa.
- A to akurat zauważyłem. W jednej chwili cały świat się może człowiekowi zawalić.
- No więc jednak rozumiesz, co mogła czuć Hania. A co właściwie się wydarzyło na tym ślubie? Potrzebuję cały ogląd na sytuację.
- Siedzieliśmy i czekaliśmy na Justynę i tego jej Adriana. Bąknąłem coś Hani, że muszę zdążyć na dyżur do szpitala. Potem weszli oni, a Justyna dochodząc do urzędnika się zawahała, podeszła nagle do mnie i mi powiedziała, że okłamuje wszystkich, bo kocha nadal mnie, a nie tamtego typa. Hania oczywiście wstała i wyszła. Ja nie zdążyłem zareagować, bo Adrian podbiegł i mnie uderzył.
- No tak. To by wyjaśniało Twoją poharataną, piękną twarzyczkę. Ahh Michał. Tym razem chyba poważniej się wkopałeś.
- Ja? Przecież ja nic nie zrobiłem. Nie kocham Justyny. Kocham Hanię. Mówiłem jej to milion razy. Nie chciałem iść na ten ślub.
- Ale nie powiedziałeś jej prawdy.
- Nie chciałem jej dodatkowo martwić. Właśnie dlatego, że wiem, jak reaguje na moje byłe.
- No widzisz, "Matołku", czy jak ona do Ciebie mówi. Teraz masz nauczkę, że czasem jednak warto powiedzieć prawdę. A tak ona mogła sobie pomyśleć, że Ty też coś jeszcze do niej czujesz i chcesz to zatuszować.
- Ale tak nie jest. Nie widziałem się z Justyną prawie 2 lata. Od tamtego momentu. W międzyczasie zauważyłem tę cudowną kobietę, którą zawsze miałem pod nosem, która zawsze mi pomagała i słuchała moich głupich problemów. Zakochałem się. Nikt już się nie liczy, poza Hanią.
- Hej, a ja?
- Oj wiesz przecież o czym mówię. Was też bardzo kocham. Ciebie i Dziadka. A no właśnie, byłaś u niego?
- Tak, tak. Będzie zdrów ja ryba. Taki typ. A co do Hani. Daj jej chwilę oddechu. Ona musi sobie wszystko poukładać. Tak jak mówiłam - niedługo zatęskni. Nie będzie w stanie się długo na Ciebie gniewać. Zwłaszcza, że podobno rozstaliście się w zgodzie i w zasadzie nie ma się za co gniewać.
- Dzięki Mamuś. A Ty jakie masz plany?
- Chyba czas wrócić na stare śmieci. Może Konica jeszcze mnie zechce. Będę mieć na Was oko. Jak już Hanka wróci.
- Zechce, zechce. Co ma nie chcieć. Taka lekarka to jedyna w swoim rodzaju. Aż żal odmówić.
- Dobrze dziecko, ja uciekam do łóżka. Jutro się z Tobą zabiorę do szpitala i pogadam z Konicą.
- Mamo? - Barbara przystanęła słysząc Michała - Cieszę się, że wróciłaś. Barbara uśmiechnęła się szeroko.
- Ja też. Choć nie sądziłam, że z mojego syna taki mięczak się zrobił. - Poszła na górę z uśmiechem na twarzy.
CZYTASZ
Nie pozwól mi odejść || Hania i Michał (NDINZ)
Lãng mạnCzy Michał zdąży wyjaśnić Hani nieporozumienie związane z Justyną, zanim ona wyjedzie na szkolenie do Amsterdamu? Jakie przeszkody czekają jeszcze lekarzy z Leśnej Góry? Zapraszam na moje debiutanckie opowiadanie o Hani Sikorce i Michale Wilczewskim...