Rozdział IX

759 18 13
                                    

Kochani! Znów trochę czekania, ale udało mi się wyprodukować kolejny rozdział. Trochę dłuższy, ale nie jestem z niego w pełni zadowolona. Mimo tego liczę, że nie jest najgorszy i będzie się Wam go miło czytało. Bardzo dziękuję za pozytywne reakcje na poprzednie części, na prawdę miło to widzieć, jest to bardzo motywujące!

3 TYGODNIE PÓŹNIEJ

Hania przeżyła intensywnych kilka tygodni. Z jednej strony wszystko zaczęło się negatywnie - ślub Justyny, ogromne nieporozumienie, kłótnia z Michałem i kolejna chęć ucieczki. Tyle razy obiecywała sobie, że nie będzie uciekać. Że stawi czoła swoim problemom i obawom. Wiele razy próbowała sobie sama wytłumaczyć, że Michał jest dla niej, że chce jej pomóc i ją wspierać, że wszystko się między nimi dobrze ułoży. Ciągle jednak coś stawało na drodze do ich szczęścia. Do jej szczęścia. Wprawdzie ostatecznie jej wyjazd do Amsterdamu na szkolenie nie był ucieczką, lecz gdzieś w głębi serca mimo wyjaśnienia sobie z narzeczonym co się wydarzyło, czuła, że nadal potrzebuje się odizolować. Stąd te ignorowane połączenia i wiadomości. Gdy jednak Michał zaskoczył kobietę swoją wizytą, nareszcie zrozumiała, że to już nie jest zabawa. Że jemu na prawdę zależy. Po cudownych kilku dniach spędzonych za granicą z miłością swojego życia, przez chwilę przestała wszystko analizować i po prostu cieszyła się z tego, co ma.

Był piątkowy poranek. Sikorka podniosła się, usiadła na łóżku i się przeciągnęła. Automatycznie pojawił się na jej twarzy uśmiech, gdy tylko pomyślała, co ją dziś czeka. W poprzedni wieczór spakowała już co mogła, by rano nie tracić na to czasu. Poszła do łazienki, a chwilę później usłyszała dźwięk przychodzącego SMSa. Szybko podeszła do telefonu. Na wyświetlaczu zobaczyła "O której lądujesz, kochanie?". Odpisała i prędko dostała odpowiedź. "Będę". Uśmiech wciąż nie schodził jej z twarzy. Szybko dokończyła poranną toaletę, ubrała się i wyszła na śniadanie do hotelowej stołówki. Półtorej godziny później była już na lotnisku. Przeszła przez kontrolę, odnalazła swoją bramkę i usiadła, czekając na wejście do samolotu.

W tym samym czasie Michał był już w szpitalu. Nie mógł się już doczekać spotkania z narzeczoną. Wiedział, że pewnie nie będzie łatwo, gdyż Hania wiedziała, że miał tu do załatwienia sprawę z Kasią i Matyldą. Nie miał sobie jednak nic do zarzucenia, więc doszedł do wniosku, że nie powinien się martwić tym na zapas. Zastanawiał się, czym powinien zaskoczyć Hanię z okazji jej powrotu, lecz uznał, że nie chce jej znów czymś "spłoszyć" i nie będzie nic planować. Postanowił jednak nie być totalnym dupkiem i w drodze do pracy kupił Hani kwiaty.

***

Hania siedziała w samolocie. Gdy tylko maszyna wzniosła się w powietrze, wyjęła z kieszeni telefon. Dłuższą chwilę się w niego wgapiała, a na jej twarzy gościł szeroki uśmiech. Opamiętała się jednak, gdy zauważyła, iż współpasażerowie dziwnie się na nią patrzą. Wszystko dlatego, że wyświetliła sobie na ekranie zdjęcie Michała. Nie mogła oderwać od niego wzroku i już nie mogła się doczekać, aż wpadnie w jego objęcia. Schowała jednak urządzenie do torebki, oparła głowę o siedzenie i zamknęła oczy.

Michał widział, że zbliża się godzina, o której miał opuścić szpital i udać się na lotnisko. Już zbierał swoje rzeczy i przebierał się w swoje ubrania, gdy nagle do pokoju lekarskiego wpadła pielęgniarka i przekazała mu informację od dyrektora Konicy, który prosił Wilczewskiego o spotkanie w jego gabinecie.
- Ale, że teraz? Ja już wychodzę...
Pielęgniarka patrzyła się na niego wymownie.
- Już idę... - rzucił w nerwach dokumenty na biurko. Szybkim krokiem zmierzył do Konicy. Jak na złość spotkanie okazało się dłuższe, niż miało być, a Michał był już spóźniony na samolot Hani. Gdy dyrektor przekazał Michałowi wszystko, co miał do przekazania, ten szybko wybiegł i wsiadł w samochód.
- Znów pod górkę... - powiedział sam do siebie, gdy samochód ruszył.

Nie pozwól mi odejść || Hania i Michał (NDINZ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz