Rozdział VII

694 17 5
                                    

CHWILĘ PÓŹNIEJ...

- Czy Ty na prawdę chciałaś, żebym nie pozwolił Ci wyjechać na to szkolenie? - zapytał zaintrygowany Michał.
- No wiesz, gdybyś się postarał, to może faktycznie bym rozważyła zostanie w domu. - odpowiedziała zaczepnie Hania.
- Ah tak? - podszedł do niej z uśmieszkiem na twarzy - Przecież oboje dobrze wiemy, że z Tobą się nie wygra. Jak już się uprzesz...
- Hej! - uderzyła go. - Wcale nie jestem taka uparta.
- Nie? No popatrz, ja mam inne odczucia - zaśmiał się Michał.
- Dobra, dobra, żarty żartami, ale co ja mam teraz zrobić, Matołku? - zapytała zrezygnowana.
Michał usiadł na łóżku, patrząc na krzątającą się po pokoju Hanię. - A co chcesz zrobić? Jeśli chcesz zostać na szkoleniu to ja nie będę Ci stał na drodze, ale jeśli chcesz wrócić... - zastanowił się chwilę - To też nie będę Ci stał na drodze. - zażartował, a na jego twarzy zagościł prowokujący uśmieszek.
- Może to zabrzmi dziwnie, ale chcę jednego i drugiego... Ale... chyba nie potrafiłabym spojrzeć w oczy Konicy, jakbym teraz wróciła. Albo Twojej mamie.
- Mojej mamie? Dlaczego? Co ona ma z tym wspólnego? - zapytał ze zdziwioną miną Wilczewski.
- Teoretycznie nic, ale wiesz przecież, że jest dla mnie lekarską inspiracją. Nie chcę jej w pewnym sensie zawieść. Byłoby mi głupio.
- Hej. Kto jak to, ale moja matka zrozumie. - próbował przekonać Hanię. - Przecież wie o... Twojej sytuacji...
- ... i moich problemach? No tak. Mam wrażenie, że wszyscy o nich wiedzą. - dopowiedziała Hania.
- Sikora, przecież nikt na Ciebie nie patrzy dziwnie z tego powodu. Każdy ma jakieś swoje problemy. Nic w tym złego.
- Tak, ale moje, w przeciwieństwie do innych, notorycznie mnie przerastają.

***

Michał wyszedł do sklepu po jakieś przekąski. Hania krzątała się po pokoju z telefonem w ręce, przymierzając się do wykonania połączenia. Przyszedł czas, by stawić czoła swoim problemom, obawom i wątpliwościom. W końcu stanęła przy oknie, wyszukała w kontaktach numeru ojca i nacisnęła przycisk "połącz". Po kilku sygnałach usłyszała po drugiej stronie głos swojego taty.
- Córciu? To Ty? - zapytał uradowany Zbyszek.
Hania przez chwilę zawahała się. - Tak, cześć tato. Chciałam Ci powiedzieć... że wszystko gra. Przepraszam, że...
- ... że wyjechałaś i nic nie powiedziałaś. Nawet nie wiesz, jak się martwiłem, gdy przestałaś odbierać. Haniu, dziecko drogie, dlaczego?
- Nie wiem, miałam mętlik w głowie, potrzebowałam spokoju... Wiem, że to głupie. Nie pomyślałam, że ktoś w tym samym czasie może też potrzebować pomocy, albo się o mnie martwić... Tato, co się stało? Michał mówił, że mnie szukałeś w szpitalu...
- Tak, szukałem... Bo wiesz... Chciałem się zapytać, a raczej poprosić o radę... W sprawie Twojej matki. - powiedział niepewnie Zbyszek.
- Czy ona znowu coś od Ciebie chce? Tato, nie daj się jej!
- Córciu, posłuchaj. Przyjechała do mnie, błagając o dach nad głową... Mówiła, że nie ma się gdzie podziać.
- Jak zwykle! - krzyknęła oburzona Hania. - Tato, czy Ty wiesz w co Ty się pakujesz? Ona z Tobą teraz mieszka?
- Tak... Ale chwilowo! Powiedziała, że...
- Ta, akurat! Ona Ci teraz nigdy z głowy nie zejdzie! Coś jeszcze chciała? Pieniądze?
- Nie, nic nie mówiła... Poza tym wiesz, że wiele nie mam.
W tym momencie do pokoju wrócił Michał. Trzymał siatkę pełną zakupów.- Wróciłem! Kupiłem Ci Twoje ulubione ciasteczka... - ledwo dokończył zdanie, gdy zobaczył wzburzoną Hanię rozmawiającą z kimś przez telefon.
- A kto tam z Tobą jest, córciu?
- No jak to kto... Michał. A, bo Ty nie wiesz... - przypomniała sobie, że przecież nie miała okazji mu się pochwalić o zaręczynach. W ogóle nie przedstawiła Michała oficjalnie rodzicom, jako swojego partnera.
- Jesteście razem? - dociekał Zbyszek.
Hania się zawahała. Nie jest przyzwyczajona do rozmawiania o swoich emocjach i uczuciach, zwłaszcza jeśli chodziło o facetów.
Michał jakimś cudem usłyszał pytanie. Podszedł szybko do słuchawki i przyłączył się do rozmowy. - Dzień dobry, tutaj Michał. Tak, jesteśmy razem, a w sumie to chyba za mało powiedziane... - zaśmiał się, a Hania wyrwała mu telefon z ręki, zanim zdążył dokończyć.
- Hej, dobra, dobra, idź sobie! - wtrąciła się Hania.
- Haniu, a... - tata Sikorki chciał się dopytać o Michała, lecz córka mu przerwała.
- Odezwę się potem tato, dobrze? Muszę kończyć.
Rozłączyła się.
- Hej, przecież wiesz, że o nas nie wiedział. A teraz dowiedział się w taki sposób... - zwróciła się od razu do Michała.
- Przecież nic mu nie powiedziałem o zaręczynach. Nie wprost.
- I myślisz, że mój tata jest na tyle głupi, że sobie sam nie dopowie reszty? - zapytała zdenerwowana Hania.
- Kochanie, spokojnie. Jak wrócisz, pojedziemy do niego razem i OFICJALNIE mu powiemy. Jeśli tego chcesz. - próbował uspokoić Hanię. - A co tak właściwie chciał? Wtedy, jak Cię szukał?
- Michał, ja już nie mam cierpliwości do tej kobiety.
- Kobiety? - zdziwił się - Aa, TEJ kobiety. Rozumiem. - szybko przypomniał sobie, o kogo może chodzić. - Co tym razem...? - zapytał ostrożnie.
- Znowu bierze wszystkich na litość! Tata jest dla niej zdecydowanie za miękki... Pozwolił jej się do siebie wprowadzić!
- Hania, ja wiem, że się o niego martwisz, ale to jest dorosły facet. Też musi wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. - Hania spojrzała na niego krzywo. - No dobra, to brzmiało zbyt ostro, ale wiesz, co mam na myśli.
Hania tylko westchnęła.
- A do Julki się odezwałaś? Skoro już tak ze wszystkimi coś wyjaśniasz, to może...
- Nie, nie dzwoniłam. Zrobię to jutro. Chyba starczy tych wrażeń na dziś. - powiedziała stanowczo Hania.

WIECZOREM, TEGO SAMEGO DNIA

- To jak Sikora z tym szkoleniem? Zostajesz? - zapytał ciekawski Michał.
- Nie mam pojęcia, co robić. Chciałabym dokończyć ten staż, bo podoba mi się i bardzo mnie to interesuje, ale chciałabym też wrócić do domu. Do Was. Mam poczucie, że tyle mnie omija... Poza tym, nie pojawiłam się dziś w szpitalu, ani nie dałam znać, że mnie nie będzie... Średnio to musi wyglądać. - odpowiedziała zrezygnowana.
- No tak, to prawda. Ale zawsze możesz powiedzieć, że nagle coś Ci wypadło, albo nagle źle się poczułaś, nikt nie powinien tego kwestionować. - podpowiedział jej narzeczony.
- Może masz rację. - przyznała - A Ty? Co z Tobą?
- A ja... posiedzę z Tobą kilka dni, bo i tak wziąłem wolne. Pozwiedzamy Amsterdam, spędzimy razem czas, może... - wpadł na genialny pomysł i sam był nim zachwycony - Może pójdziemy na randkę? Hanka, jakby się tak zastanowić, to my nigdy na randce nie byliśmy! - cieszył się jak dziecko.
- Randka? Serio, Matołku? Ja tu o pracy, a Ty mi... - nie dokończyła, bo Michał przerwał jej zdanie pocałunkiem. - Hej, starczy! Słyszałam coś o zwiedzaniu! Ubieraj się, idziemy na miasto! - powiedziała cała w skowronkach, rzucając w niego poduszką. Poszła do łazienki się przebrać, a Michał patrzył jak tam zmierza, odprowadzając ją wzrokiem i uśmiechając się do siebie.

Nie pozwól mi odejść || Hania i Michał (NDINZ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz