"Już nigdy nie pozwolę, żebyśmy byli rozdzieleni"

517 24 21
                                    

Jesteśmy z dwóch rożnych światów, lecz nam to nie przeszkadza, kochamy się takimi jacy jesteśmy i nie jestem w stanie żyć bez niego, nie myśleć o nimi, o nas. Za to oni , gdy tylko się dowiedzieli o naszych relacjach, chcieli nas rozdzielić. Uciekaliśmy przed tym jak tylko umieliśmy, lecz dla nas obojga było wiadome, że nie damy rady ukrywać się w nieskończoność. Nadszedł ten dzień, miałam dwie opcje – zapomnieć o nim lub skoczyć. Chyba wiadomo co wybrałam. Starłam nad krawędzią, za mną szamotał się Rosja pilnowany przez kilku strażników.

- [Twoje Imię] nie rób tego! Błagam! - Słyszałam jak wołał zdesperowany, lecz ja już podjęłam decyzje. Nie umiałabym tak po prostu o nim zapomnieć, on także, z dwojga złego lepiej w tę stronę. W moich oczach zebrały się łzy, nie umiałam wykonać tego jednego ruchu. Obróciłam się w stronę Russ, by po raz ostatnio na niego popatrzeć. Zmusiłam się do tego, by się uśmiechnąć, co było niezwykle trudne patrząc na jego wyraz twarzy – zdesperowany jak nigdy wcześniej. Zasalutowałam mu, jak to zwykle robiłam gdy się z nim żegnałam, szybko się obróciłam i wykonałam ten jeden ruch – skoczyłam.

Nie mogłem uwierzyć w to, co się właśnie stało. Zamarłem w bezruchu, lecz po chwili zebrałem wszystkie siły jakie mi jeszcze pozostały, wyrwałem się z rąk strażników i niewiele myśląc skoczyłem za nią. Wolałem już zginać z nią, niż żyć ze światowością, że moja ukochana odeszła. Udało mi się ją złapać, najprawdopodobniej była nieprzytomna. Uścisnąłem ją najmocniej jak potrafiłem, nie umiałem już powstrzymać łez, więc mocno zacinałem powieki.

Zobaczyłem siebie i [Twoje Imię] na wzgórzu, z którego mogliśmy zobaczyć prawie całe miasto, w którym ona mieszkała. Dokładnie pamiętam ten dzień. Siedzieliśmy na kocyku patrząc na zachodzące za budynkami słońce. Popatrzyłem na jej twarz – piękną i rozpromienioną. Byłem już pewny swoich uczuć, chciałem jej to w końcu wyznać, choć nie mogę powiedzieć, ze nie obawiałem się jej reakcji. Spostrzegła, że na nią patrzę, więc odwróciła się w moją stronę, a jej wyraz twarzy zmienił się na zatroskany.

- Coś się stało Russ? - Zapytała lekko zmartwiona.

- Nic, po prostu – Wziąłem jej obie ręce i wstałem, co ta też uczyniła. - bardzo chciałbym ci coś powiedzieć. - Oboje staliśmy chwilę w bezruchu patrząc sobie w oczy. Na twarzy [Twoje Imię] mogłem zauważyć ciekawość jak i niepewność. Podszedłem do niej trochę bliżej nie puszczając jej rąk, przez co oboje się zarumieniliśmy. - Chciałbym, żebyś wiedziała, ze jesteś niesamowitą osobą, jedyną która tak bardzo mnie rozumie, w której zawsze mam oparcie. - Puściłem jedną rękę, by położyć ją na jej czerwonym policzku.

- Kocham cię [Twoje Imię]. - W jej oczach pojawiły się łzy, które zaczęły spływać po policzkach. Uśmiechnęła się do mnie szczerze jak nigdy przedtem.

- R-russ j-ja – Nie umiejąc wydusić z siebie ani jednego słowa więcej po prostu mnie pocałowała, co od razu odwzajemniałem. Czułem wielka ulgę i ogromne szczęście. Gdy się od siebie odsunęliśmy zauważyłem niemałe zdziwienie w oczach mojej ukochanej.

- Co się stało? - Zapytałem.

- O-od kiedy masz skrzydła? - To pytanie mnie zamurowało. Co prawda tak, miałem kiedyś skrzydła, za czasów dzieciństwa, ale gdy ojciec odszedł z nieznanych mi powodów zniknęły. Odwróciłem głowę.

- Wróciły! - Krzyknąłem szczęśliwy spoglądając na piękne, złote skrzydła. Popatrzyłem na uśmiechniętą [Twoje Imię]. Podniosłem ją i mocno przytuliłem, na co ta cicho się zaśmiała.

Otworzyłem oczy i spojrzałem za siebie – skrzydła znów się pojawiły. Nie miałem chwili do stracenia, zacząłem machać skrzydłami, po chwili udało mi się unieść w powietrzu z [Twoje Imię] na rękach. Poleciałem nisko nad domami jednorodzinnymi, by strażnicy nie zorientowali się, że udało nam się uciec. Gdy byłem pewien, że jesteśmy w bezpieczniej odległości od nich wzleciałem na dach jednego z pobliskich wieżowców. Uklęknąłem na nim nie puszczając ukochanej, którą zacząłem głaskać po policzku.

- Obudź się, już wszystko w porządku. - Szepnąłem do niej zmęczony lotem, jak i wszystkimi emocjami, które teraz ze mnie schodziły. Opatuliłem nas skrzydłami gdy zauważyłem, że się przebudza. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- R-russ...j-ja przecież...

- Już wszystko ok, nie martw się. - Spojrzałem jej głęboko w oczy opatulając ją szczelnie prawym skrzydłem. Ona spojrzała na nie i lekko się do niego przytuliła.

- Wróciły heh, jak to się dzieje, że tak wracają i znikają. - Powiedziała ospale.

- Mam wrażenie, ze pojawiają się wtedy, gdy odczuwam do ciebie silne emocje. - Lekko się zarumieniła.

- T-ta, możliwe. - Podniosła się do siadu i popatrzyła mi głęboko w oczy.

- D-dlaczego skoczyłeś za mną...? - Zaśmiałem się cicho.

- Bo cie kocham głuptasie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

- Ja też. - Mocno mnie przytuliła, co odwzajemniałem. - Niech już tak zostanie, proszę. Zrobię dla tego wszystko. - Powiedziała nadal mnie nie puszczając.

- Już nigdy nie pozwolę, żebyśmy byli rozdzielni.

Skrzydła Wolności - One Shoty Rosja x Reader [Countryhumans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz