Chapter 2

48 7 0
                                    


Siedziała na podłodze ściskając w pięści list, a rude włosy opadały na zmarszczone czoło i oczy. Jej starszej siostrze znów odbiło. Zaszantażowała rodziców, że jeśli Lily pojawi się w domu na święta (pomijając to, że była dopiero połowa września), ona przeprowadzi się do swojego nudnego, mugolskiego chłopaka Vernon'a. Była zła i smutna, ale rozumiała rozdarcie rodziców. Petunia miała dopiero osiemnaście lat, była jeszcze dzieckiem, niegotowym, zbyt rozkapryszonym do samodzielnego życia. Westchnęła ciężko i z bólem serca, schowała zgiętą na trzy części kartkę do komody. Nawet dokładnie nie wiedziała, kiedy Petunia zdążyła ją znienawidzić aż tak bardzo. Okazywała zazdrość zanim Lily dostała list ze szkoły, ale tylko kiedy ukazywały się jej zdolności. Zaczęło się pogarszać kiedy poznała Severus'a Snape'a. Chłopca, który niegdyś był jej ostoją. Chłopca, który był jej przyjacielem. Chłopca, który pokazał jej ten nowy, ciekawszy świat magii. Na początku szkoły, mimo różnych domów, wszystko było w porządku. Odrabiali razem lekcje, zmieniali receptury mikstur, a nawet wkradali się do części biblioteki zawierającej księgi zakazane. Byli idealnymi przyjaciółmi, jednak wszystko zmieniło się na trzecim roku, gdy zaczął prowadzać się ze Ślizgonami z którymi mieszkał. Stał się zimny i pogardliwy, patrzył na wszystkich z góry, szczególnie na mugolaków. Zapewniał Lily, że to nic nie zmienia, że zawsze będą przyjaciółmi, i byli aż do końca piątego roku, kiedy odpoczywali na słonecznych błoniach po SUM'ach, wtedy nazwał ją szlamą, a ich przyjaźń rozpadła się bezpowrotnie. Pokręciła z roztargnieniem głową i zabierając torbę wyszła z dormitorium, udając się pod klasę Zaklęć. Zbliżała się do dziury w portrecie, gdy koło niej pojawił się czarnowłosy młodzieniec. Jego przydługie włosy związane były w mały, niedbały koczek z tyłu głowy.

- Witaj, Wiewióreczko.

Powoli odwróciła w jego stronę głowę, przybierając zrezygnowany wyraz twarzy i bąknęła:

- Witaj, Syriuszu.

- Mniej energii rudzielcu, bo nas tu wszystkich rozwalisz- powiedział i dotknął jej ramienia. Szybko jednak zabrał rękę, udając że się oparzył. Zrobił pseudo zdziwioną minę i złapał się za dłoń.- Widzisz? Jesteś prawdziwym wulkanem. Ale z drugiej strony to dobrze, przyda nam się twoja energia.

Popatrzyła na niego i prychnęła.

- Nie ma mowy- pokręciła głową.

Zrobił dzióbek i popatrzył na nią z wyrzutem.

- Nawet nie wiesz o co chodzi!

- Więc o co chodzi, Syriuszu?

Chłopak uśmiechnął się głupkowato i powiedział:

- Potrzebujemy pomocy w organizowaniu imprezy po wygranej Gryffindor'u w sobotnim meczu.

- Skąd ta pewność, że wygramy?

- Proszę cię- parsknął- gramy z Hufflepuff'em. Nawet ty byś z nimi wygrała.

Przechodząca obok nich Puchonka popatrzyła na niego ze złością.

- Ups. Myślisz, że to słyszała?

Przyśpieszyła kroku, chcąc oddalić się i nie odmawiać mu, jednak zatrzymał ją jego głos.

- Wiem, że uwielbiasz Quidditch'a, jesteś prawie tak wiernym kibicem jak ja- wyszczerzył żeby, a ona westchnęła. Już wiedział, że się zgodziła.

- Uwielbiam cię Wiewióreczko- puścił jej oko i pobiegł w stronę klasy, do której prawie się spóźnili.

Usiadła w drugiej ławce i podparła głowę na ręku. W tej samej chwili do klasy wszedł mały człowieczek, profesor Flitwick. Wdrapał się na katedrę i stanął na stosie wielkich ksiąg. Piskliwym głosem przywitał się z uczniami i odchrząknął. Wciąż nikt go nie słuchał, więc chrząknął głośniej. Ciągle nic. Zdenerwowany podniósł jedną z mniejszych książek i rzucił nią o ziemie, a ona odbiła się z plaskiem. Klasa ucichła, a on zaczął lekcje.

She died in the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz