Chapter 8

39 4 0
                                    


- Królowa wróciła.

Newt oderwała wzrok od książki i podniósł zdziwiony wzrok na twarz Lily, która z różowej przechodziła w białą i na odwrót.

-Jaka znowu królowa, Lil?- rudowłosa nie przestawała się kręcić, więc zirytowany jej zachowaniem usadził ją na swoje łóżko- Usiądź i mi odpowiedz. Teraz.

-Calypso, Newt- pokręciła rozpaczliwie głową.- Cholerna Calypso Rene siedzi w moim cholernym dormitorium na cholernym łóżku i kradnie moje cholerne powietrze.

Blondyn zbladł i zaklął cicho pod nosem. Nie tylko Evans, nie cieszyła się z powrotu Calypso. Rene była ostatnią osobą z której powrotu ktokolwiek mógł by się cieszyć.

-To nienajlepsze wieści.

-Mówisz?- zgromiła go wzrokiem i znów zerwała się na równe nogi- Myślałam, że pomożesz mi urządzić przyjęcie powitalne.

-Nie dramatyzuj- popatrzył na nią z nutą urazy.- Przecież już byłaś z nią w jednym pokoju, a wciąż masz wszystkie szczęśliwe wspomnienia, co wyklucza moją teorie, o tym, że jej ojciec jest dementorem.

W innej sytuacji najprawdopodobniej by się zaśmiała, ale teraz miała ogromny problem, żeby wydawać inne dźwięki niż jęki i westchnienia.

-Nie chcę skończyć jak Maureen- szepnęła i znów pokręciła głową, tak mocno, że jeszcze chwila i spadła by jej z karku.

Wstał i łagodnie pogłaskał jej włosy, co widocznie trochę ją uspokoiło, bo nie krążyła już po pokoju jak zepsuta zabawka.

-I nie skończysz. Maureen nie miała mnie, tej twojej dziwnej przyjaciółki i nawet tych czterech idiotów- uśmiechnął się uspokajająco, a chwilę później zaburczało mu w brzuchu.- Jestem potwornie głodny, a jak się pośpieszymy to zdążymy na kolację. Co ty na to? Usiądziemy sami w jakimś kącie i zjemy cały półmisek babeczek śliwkowych.

Wykrzywił dziwnie twarz i wyciągnął do niej dłoń, którą złapała w delikatny uścisk.

-Przez wszystkie te osoby dostałam dzisiaj szlaban- zauważyła bez grama złości w głosie.

-To nie twój pierwszy, co?- powiedział z czystej złośliwości, wiedząc jak bardzo nie lubi gdy przypomina jej się o żenującej sytuacji z trzeciego roku.

-Och, zamknij się i chodźmy już po te babeczki- złapała się za brzuch.- Ja też jestem piekielnie głodna.

*

Wedle planu, zjedli wszystkie babeczki i wrócili, a może raczej dotoczyli się, do pokoju wspólnego i usiedli na podłodze blisko kominka. Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, które przerwała brązowowłosa Gryfonka. Marlene uwaliła się na koc Lily, przygniatając jej rękę.

-Au, Marlene- jęknęła, a ta przeturlała się niezgrabnie wypowiadając ciche przeprosiny.

Położyła się na plecach i pociągnęła ich w dół za dłonie.

- Jakie piękne dziś mamy niebo- westchnęła radośnie i wgapiła oczy w sufit, który bynajmniej nie był przeźroczysty.

- Czemu jesteś taka szczęśliwa?- Lily posłała jej podejrzliwe spojrzenie- Piłaś coś albo brałaś jakieś witaminowe pigułki od Black'a? Powiedz mi, że nie, proszę.

Zaśmiała się zbyt wesoło jak na nią i pokręciła przecząco głową. Evans westchnęła z ulgą.

-Mam wrażenie, że to przez jej dzisiejsze knucie z nim. Wyglądali na całkiem podekscytowanych- Newt stwierdził i szturchnął Marlene w ramie.

She died in the name of loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz