14. Powodzenia księżniczko

24 2 0
                                    

Justin pov.
Ale mnie łeb napierdala. Nie wiem co wczoraj wziąłem ale to było mocne. Serio myślałem że widzę Cris. Aż się zaśmiałem na tak absurdalną myśl. W pewnym momencie zastyglem w bezruchu. Zamrugalem kilka razy, ale obraz nie znikał. W moich drzwiach stała śliczna blondynka z uśmiechem na twarzy. Podszedłem do niej szybko i zacząłem się jej przyglądać. Nie schudła. Nie wygląda na zgwałconą lub pobitą. Co jest kurwa? Od razu przyciagnalen jej drobne ciało do swojego i autentycznie miałem wrażenie że zaraz się porycze.
- Jak im uciekłaś? Wszystko w porządku? Zrobili ci cos? Tak bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina. Przepraszam, przepraszam...
Cristal pov.
- Jak im uciekłaś? Wszystko w porządku? Zrobili ci coś? Tak bardzo cię przepraszam. To wszystko moja wina. Przepraszam, przepraszam...
- Ej Justin spokojnie. Nic mi nie jest.

Zdziwiła mnie jego reakcja ale uśmiechnęłam się w duchu na myśl że się o mnie martwił.
- N-nic ci nie jest?

Zaśmiałam się bo naprawdę wyglądał przeuroczo. Miałam wrażenie ze zamiast tego męskiego bad boya stoi przede mną mały zmieszany chłopiec. -Na pewno nic Cię nie zrobili?
- Nope. Jeśli Cię to pocieszy to byłam traktowana jak zakładniczka z prawami VIP.

Zaśmiałam się ale gdy zobaczyłam groźne spojrzenie Justina zmieniłam temat.
- Zrobiłam śniadanie.

Gdy przyszliśmy do kuchni wszyscy siedzieli już przy stole.
- Następnym razem jak będziesz tak długo poza domem to zadzwoń.
- Dobrze Pattie. Przepraszam. I smacznego.

Wszyscy zaczęli jeść moją jajecznicę, a Jus wciąż patrzył na mnie jakbym przynajmniej zmartwychwstały. Po śniadaniu poszłam z Ali na zakupy i kupiłam sobie nowe buty i jeansy.
- Dobra- zaczęła Ali kiedy jadłyśmy McDonalda- Jakim cudem żyjesz i nic ci nie jest?
- Musisz obiecać, że nie powiesz Justinowi ani nikomu. -Obiecuje.
- No to najpierw było okropnie ale potem kiedy zaczęłam się kłócić z tym najstraszniejszym że nie zjem hamburgera...

Opowiedziałam jej wszystko a dziewczyna patrzyła na mnie z otwartymi ustami.
- Jak Ty to robisz ze nawet jak ktoś chce Cię porwać to cie polubi?
- Urok osobisty.

Obie się zaśmiałyśmy po czym skończyliśmy jedzenie i skierowałyśmy się na parking. Wróciłam do domu koło godziny 15 i walnełam się na kanapę żeby obejrzeć jakiś serial. Zaczęłam przeszukiwać Netflixa w poszukiwaniu czegoś fajnego kiedy jeden tytuł mnie zainteresował. Puściłam Shadowhunters i zaczęłam się gapić jak zaczarowana. Obejrzałam chyba z 5 odcinków, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwoni Roy.
-Hej. Co tam?
- No hej. Co powiesz na kolejną lekcję strzelania?
- W sumie... czemu nie?
- Miałem nadzieję że to powiesz bo inaczej przyjeżdżałbym tu na marne.
- Zaraz, co?! Jesteś pod moim domem?!
-Blokiem tak dokładniej. I mogłabyś ruszyć dupe bo mi się nudzi. I mam żelki.
- okej. Zaraz będę.

Wbiegłam szybko na górę i przebrałam dresy na czarne legginsy, top od nikea i dużą czarną bluzę z kapturem. Już miałam wychodzić kiedy zatrzymał mnie pewien blondyn. Naprawdę miałam nadzieję że to się nie stanie bo nie mam ochoty go okłamywać a raczej nie mogę mu powiedzieć że idę strzelać z gościem co mnie porwał.
- Gdzie się wybierasz?
- Do parku. - odparłam jakby nigdy nic. - Idę pobiegać.
- Ostatnio jak poszłaś biegać...
- Wiem- Weszłam Justinowi w słowo.- Nic mi nie będzie.

Po tych słowach wyszłam. Źle się czułam z tym że go okłamałam ale co miałam zrobić. Po tym jak mnie przepytywał przed zakupami z Ali jestem pewna że on to by mnie najchętniej zamknął w pokoju i zabronił wychodzić. Skierowałem się do czarnego mustanga stojącego pod blokiem i do niego wsiadłam. Przytuliłam Roya na powitanie i zaczęliśmy jechać w nieznanym mi kierunku.
- Mam nadzieję że mnie nie porwiesz. Znowu.
- Hahaha ale śmieszne. A pro po. Jak twoja rodzinka przyjęła nagły powrót?
- Yhm... różnie. Pattie chyba faktycznie myślała że spałam u Ali Jazzy coś podejrzewa ale nic nie mówiła a Justin. Hmm. On w sumie sama nie wiem. Niby się cieszył ale bardziej nie mógł uwierzyć. Myślę że w jego myślach byłam już martwa. I nie jestem pewna czy chciał żebym ożyła. - ostatnie słowa wypowiedziała prawie nieusłyszalnie.
- Słuchaj Cris. Można o tobie powiedzieć wiele rzeczy ale jedną z nich na pewno jest to że każdy kto Cię poznał chciałby żebyś zawsze przy nim była. A ja poznałem Cię porywajac z zamiarem torturowania czy coś więc to coś znaczy.

Nie wiedziałam czy powinnam się śmiać czy płakać ale wybrałam to pierwsze i razem z niebieskowłosym wybuchneliśmy śmiechem. Minęło może 20 minut kiedy byliśmy na miejscu. Nie była to jednak strzelnica na której byliśmy ostatnio a stary parking z kilkoma tarczami. Kiedy wysiedliśmy z auta Roy wyjął ze schowka dwa pistolety i jeden z nich podał mnie.
- Okej. Dzisiaj trafisz w tarczę.
- Jasne- prychnelam na jego słowa. Przecież to niedorzeczne ja nie gdy nie trafię w tą głupią tarczę.
- Stajesz w lekkim rozkroku. Nogi na szerokość bioder, żebyś miała równowagę. Wyciągasz broń przed siebie i skupiasz się tylko na celu. A potem strzelasz. Użyj zmysłów. Musisz widzieć cel i czuć broń. Nie myśl.

Chłopak zaprezentował co zrobić krok po kroku i zakończył to strzałem prosto w środek tarczy.
- Gdzie nauczyłeś się tak strzelać?
- Gang pamiętasz?
- No tak ale w gangu udzielają jakichś lekcji strzelania czy coś?
- Musisz przejść trening a co ty myślałaś?
- Szczerze? Myślałam że żeby dojść do gangu trzeba umieć strzelać.

Ustawiłam się tak jak Roy i wystrzeliłam ale oczywiście znowu spudłowałam. Powtórzyłam to jeszcze dwa razy ale nic z tego. W końcu usiadłam zrezygnowana na ziemi a Roy zmierzył mnie wzrokiem.
- Za łatwo się podajesz księżniczko. Wstawaj.

Chłopak podał mi rękę którą niechętnie przyjęłam. Kiedy już byłam ustawiona przed tarczą niebieskiwłosy stanął za mną i złapał moje nadgarstki. Kiedy już mnie dobrze ustawił i strzelił okazało się że nabój trafił w sam środek. Wiem ze to nie ja strzeliłem ale tak się ucieszyłam ze zaczęłam piszeczeć i przytuliłam chłopaka. Spędziliśmy razem jeszcze z dwie godziny? Tak myślałam ale kiedy skończyliśmy strzelać a ja wreszcie zaczęłam trafiać w tarczę spojrzałam na telefon i wiedziałam że mam przejebane. Godzina 24.46 26 nieodebranych połączeń od Justin.
To nie był dobry znak.
- Roy. Muszę wracać.
- Coś się stało?
- Nie po prostu... Justin trochę świruje i teraz jestem pewna że jak wrócę do domu to nieźle mi się oberwie. - widząc spojrzenie chłopaka kontynuowałam- Troche późnawo.

Oboje się zaśmialiśmy i wsiedliśmy do auta. Leciała sobie spokojna muzyczka a ja podziwiałam miasto w nocy. Było tu naprawdę ładnie.
-Zagrajmy w pytania.
- Co?
- Zagrajmy w pytania.
- Yhm spoko. Zaczynaj.
- Ulubione zwierzę?
- Serio?... lew. To może głupie ale jak byłam mała to uwielbiałam chodzić z mamą do zoo(zamkowego ale tego nie musi wiedzieć) i patrzeć na lwy. Są niezależne i wielkie ale mądre. Są rodziną królewską.
- Heh marzenia małej dziewczynki o byciu księżniczka?
- Zdziwiłbyś się ale nigdy nie chcialam być ksiezniczka. U ludzi rodzina krolewska to po prostu urodzenie. U zwierząt... lew jest silny, potężny i mądry. Nie chciałam lwa bo jest królem, chciałam żeby codziennie wieczorem móc na niego patrzeć i przypominać sobie że nie trzeba być największym aby być najmocniejszym. To pewnie głupie.
- Niezupełnie. To ja się czuje głupio. Moim ulubionym zwierzęciem jest pies bo można go poprzytulać a na koty mam alergię.

Znowu się zaśmialiśmy. Później zadawaliśmy sobie jeszcze kilka pytań typu marzenie z dzieciństwa itd. W końcu dotarliśmy pod mój blok.
- No to życz mi powodzenia.
- Powodzenia księżniczko. I dobranoc.
- Dobranoc Roy.
***
I jest kolejny rozdział. Przepraszam ze tak nieregularnie wstawiam. Postaram się wstawić co najmniej jeden tygodniowo ale nic nie obiecuję. Do zobaczonka❤❤❤

wygnana J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz