16.Nie jestem twoim bratem

10 0 0
                                    

Piątek, piateczek, piatunio. Nareszcie. Wstałam szczęśliwa i zeszłam w piżamie na śniadanie. Wzięłam sobie płatki i zalałam mlekiem. Pewnie ktoś by się zapytał czemu jestem taka radosna? Hmm. Cały tydzień czekałam na dzisiejszą imprezę. Dzisiaj urodziny Ali. Może znamy się krótko ale naprawdę polubiłam tą wariatke. Wyszykowałam się szybko i wyszłam z domu bo przed szkołą musiałam jeszcze wstąpić po kawę do mojej ostatnio ulubionej kawiarni. Kiedy szłam do szkoły myślałam o Justinie. Zdecydowanie za często o nim myślę. Ostatnio zachowywał się dziwnie. Odkąd przyznał mi rację że nie jest moim bratem nasza relacja całkiem się zmieniła. Blondyn odzywał się do mnie tylko kiedy naprawdę musiał, starał się mnie unikać, ale nie wyglądał jakby był obrażony bardziej jakby nad czymś myślał. Teskniłam za nim i to bardzo. Od zawsze miałam brata i mimo że nigdy tak naprawdę nie traktowała Justina jak brata to teraz brakowało mi tego co niedawno między nami było. Kiedy dotarłam do celu od razu popędziłam do łazienki wiedząc ze tam znajdę Ali.
- Wszystkiego najlepszego!!
- Dziękuję.

Włosy blondynki były spięte w kucyk a jej makijaż był tylko trochę mocniejszy niż zawsze. Miała w ustach fajkę i to jakoś dodawało jej uroku. Wręczyłam jej torebkę z prezentem a kiedy dziewczyna zobaczyła co jest w środku jej oczy zaczęły błyszczeć jak dziecku które dostało lizaka. Kupiłam jej śliczną torebkę na która się gapiła jak byłyśmy na zakupach.
- Dziękuję! Jakim cudem Cię na to było stać. Jenyy. Nie mogę tego przyjąć ona musiała kosztować fortunę.
- Właściwie to wcale nie była taka droga.

Blondynka od razu mnie przytulila i razem poszłyśmy na lekcję. Właściwe trochę ją okłamałam bo torebka trochę kosztowała ale co miesiąc Henry przesyła mi pieniądze więc no...
£€$
- Jazzy. Siedzimy tu już trzy godziny a Ty wciąż nie znalazłaś dobrej sukienki. Przecież masz ich mnóstwo!
- Czekaj jeszcze chwilę.

Od trzech godzin biegamy od mojego pokoju do jej i szukamy brunetce sukienki na dziś.
- Znalazłam!!

Dziewczyna trzymała w ręku czarna sukienkę mini bez jednego ramiączka. Kiedy Jazzy poszła się przebrać ja zrobiłam makijaż składający się z kresek, mascary i rozawietlacza. Podkreśliłem jeszcze usta błyszczykiem i byłam gotowa. Do czerwonej sukienki mini z rozkloszowanym dołem założyłam czarne koturny i wzięłam jeszcze czarną kurtkę skórzaną. O 20 pod nasz dom podjechał Andrew w swoim czarnym mercedesie. Kiedy dojechaliśmy pod dom jubilatki byłam pod wrażeniem. To chyba najładniejszy dom jaki widziałam na Bronxie. Była to duża biała willa z ogrodem. Wszędzie było już pełno ludzi i porozwalanych plastikowych kubeczków. Od razu po wejściu można też było wyczuć alkohol i papierosy.
- Jesteście!! Wreszcie.

Widać że blondynka była już pijana. Poszliśmy wszyscy do barku i wypilismy po kilka szotów. Kiedy byłam już nieco wstawiona poszłam na parkiet i zaczęłam ruszać się w rytm muzyki. W pewnym momencie poczułam na biodrach czyjeś ręce więc się się obróciłam i zobaczyłam Justina.
- Możemy pogadać?

Chłopak powiedział to na tyle głośno że mimo głośnej muzyki zrozumiałam więc tylko kiwnęłam głową i poszłam za nim do ogrodu na tyłach domu. Gdy już nieco się oddaliliśmy blondyn przyciągnął mnie do siebie i gwałtownie wbił się w moje usta. Na początku nie zareagowałam przez szok ale po chwili oddałam pocałunek. Mogę to zrzucać na alkohol ale prawda jest taka ze chciałam tego i wcale nie byłam mocno pijana. Kiedy się odsunęliśmy Justin spojrzał w moje oczy i powtórzył swoje słowa sprzed kilku dni.
- Nie jestem twoim bratem.

Uśmiechnęła się bo teraz brzmiały one zupełnie inaczej. Brzmiały jak pewnego rodzaju pozwolenie, więc tym razem to ja pocałowałam blondyna. Poszliśmy do braku i wzięliśmy po drinku.
£€$
Obudziłam się że strasznym bólem głowy. Kiedy spojrzałam na łóżko na którym leżałam okazało się że Justina nie ma ze mną. Czyżbym sobie to wszystko wymyśliła? Jeżeli tak to mam naprawdę duży problem ale jestem przynajmniej pewna że podoba mi się Justin. Rozejrzałam się po pokoju i to na pewno nie mój. Spojrzałam na szafkę obok i na szczęście były tam tabletki i woda. Czym prędzej je połknęłam po czym udałam się do łazienki. Kiedy się ogarniałam odkryłam dwie rzeczy. Po pierwsze nie mam pojęcia gdzie moja sukienka, po drugie jestem w dużo za dużej koszulce. Nie chciało mi się jakoś specjalnie nad tym rozmyślać więc tak jak byłam zeszłam na dół z nadzieją na śniadanie.
- Hejka.
- Hej. Czy to jest koszulka Justina?
- Szczerze Ali? Nie mam pojęcia. Daj mi jeść.

Dziewczyna zaśmiała sie i podsunela mi talerz z tostami francuskimi. Troche pogadałyśmy i nie minęła chwila kiedy do pomieszczenia weszło uosobienie boga. Justin stał w progu w samych bokserskich. Nie dało się przeoczyć jego sześciopaka i V pod nim oraz umięśnionych ramion. Te piękne malinowe usta które chyba mi się przyśniło ze mnie całowały wykrzywiłyy się w grymas a włosy były mokre i rozwalone na wszystkie strony. Nagle usłyszałam tuż przy uchu szept przyjaciółki na co się otrząsnęłam z transu.
- Gapisz się.

Blondyn tylko się zaśmiał, wział talerz ze swoją porcją śniadania i usiadł koło mnie.
Chwilę później do kuchni wszedł też Luke.
- Stary ubierz się.
- Mi tak wygodnie. Poza tym ktoś inny ma moją koszulkę.

Luke zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu i jego wzrok zatrzymał się na mnie. Okej teraz mam pewność ze mam na sobie koszulkę Jusa.
***
Tam dam dam.  Jest kolejny rozdział. Do zobaczonka❤❤❤

wygnana J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz