Rozdział 7

3.9K 176 95
                                    


"...Ty
Pomiędzy tym
Między tym co pragniesz
A tym co jest
Pełni szukasz wiem
A inność w tobie
zjednoczenia chce..."
(De Su — Właśnie Stajesz Się)


Harry z westchnieniem przewrócił kartki podręcznika. Eliksir Przeciwkrwotoczny, który mieli właśnie robić, nie należał do łatwych. Był dość skomplikowany, choć Harry znał jego skład na pamięć. W końcu poświecił większość swoich wakacji na naukę eliksirów. Wprawdzie nie znalazł w sobie ukrytych talentów w tej dziedzinie i nadal warzenie czegokolwiek nie było dla niego przyjemnością, ale z obecnym poziomem wiedzy mógł liczyć na to, że nie skompromituje się całkowicie na tych zajęciach. Nie chciał, aby Snape miał powód do wyrzucenia go ze swojej klasy. Chciał zostać aurorem.

Harry wrzucił do kotła trzy łuski smoka indyjskiego i zamieszał miksturę trzy razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Teraz tylko pięć minut podgrzewania na słabym ogniu zanim doda kolejny składnik.

Podniósł wzrok znad kociołka i zerknął w stronę biurka Snape'a. Mężczyzna pisał coś na pergaminie. Pióro w jego ręce przesuwało się płynnie i bardzo pewnie. Na moment zatrzymało się, jakby w zastanowieniu i końcówka lotki dotknęła miękko dolnej wargi mężczyzny. Zielone oczy Gryfona odruchowo zatrzymały się na tych wąskich ustach. Serce zabiło mu szybciej i jego wzrok niespodziewanie skrzyżował się z czarnymi źrenicami profesora. 

Harry natychmiast spuścił głowę, aby ukryć rumieniec. Przeklinając pod nosem sięgnął ręką po skarabeusza, którego zaczął z wyraźną determinacją miażdżyć. Cholera, to był tylko pocałunek, nic nieznaczący pocałunek, pomyślał z rozdrażnieniem. To jednak nadal nie zmieniło faktu, że był on niesamowity. 

Z rezygnacją zebrał otrzymany proszek ze skarabeusza i wsypał go ostrożnie do kociołka. Płyn o konsystencji bardzo rzadkiego kisielu zmienił kolor z żółtego na lekko czerwony, czyli wszystko szło dobrze, tak jak pisało w książce. Teraz jeszcze krew nietoperza i piętnaście minut gotowania.

Uniósł fiolkę nad kociołkiem i ostrożnie zaczął odliczać krople krwi. Według instrukcji powinien wkropić dokładnie osiem. Jedna, druga, trzecia... nagle poczuł coś niepokojącego i znajomego zarazem. Zawahał się. Obraz przed jego oczami zamazał się i zamiast szklanej fiolki w ręce, zobaczył oczy Syriusza, w momencie, gdy ten znikał za zasłoną w Departamencie Tajemnic.

Ogarnęła go panika.

— Harry! — krzyknęła Hermiona i chłopak zamrugał, odzyskując świadomość. Już wiedział. Spojrzał przed siebie napotykając wpatrzone w niego czarne oczy. Na twarzy profesora, który siedział za biurkiem, pojawił się złośliwy uśmieszek.

Szlag, warknął do siebie brunet i chwycił ze złością buteleczkę, którą Snape zaklęciem utrzymywał w powietrzu, dokładnie kilka centymetrów nad kociołkiem, aby w ten sposób zapobiec wybuchowi mikstury. Mężczyzna obniżył swoją różdżkę przerywając zaklęcie lewitacji.
Cholerny drań naruszył mu granice umysłu i w dodatku wygląda na zadowolonego, pomyślał z rozdrażnieniem. A niech to, nie spodziewał się tego. W dodatku na lekcji!

— Brak koncentracji i czujności może doprowadzić do tragedii, panie Potter — odparł chłodno i Harry posłał mu zirytowane spojrzenie. — Pięć punktów od Gryffindoru za zakłócenie spokoju na lekcji, panno Granger. — Spojrzał na Gryfonkę, uśmiechając się złośliwie i Ślizgoni zachichotali rozbawieni. Hermiona już otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale nauczyciel ją ubiegł. — Czy chce pani coś dodać? — Dziewczyna zacisnęła wargi, spuszczając głowę.

Skradzione ChwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz