Rozdział 13

307 30 13
                                    

Ta noc była wyjątkowo piękna. Żadnych chmur, tylko jasny księżyc i gwiazdy. W tamtej chwili Akabane żałował, że przebywa w mieście, bo nie było widać tych jasnych punkcików na niebie.

Obudził się chwilę wcześniej i parę minut zajęło mu poukładanie sobie własnych wspomnień. Ostatnie dotyczyło pocałunku z niebieskookim. Jednak, czy było to prawdziwe?

Możliwe. Bo niby dlaczego znajdowałby się teraz w szpitalu? Był dosyć ważnym biurokratą, więc to nic nadzwyczajnego, że po utracie przytomności przewieziono go do szpitala.

Siedział na szpitalnym łóżku, a wpatrzony był w nocne niebo widniejące za oknem. Ile by dał, by teraz siedziała obok niego jego księżniczka. Znalazł go ostatniego wieczoru, lecz znów go stracił. Może nie dane było im żyć razem?

Karma usłyszał szelest i z przestrachem odwrócił się w stronę, z której on dochodził. Niska, długowłosa istotka głośno ziewnęła i przecierając piąstkami oczy uśmiechnęła się widząc Karmę. Całego i zdrowego.

W umyśle Karmy toczyła się prawdziwa wojna. Myśli przelatywały jedna za drugą z prędkością światła. A sprawca tego wszystkiego spokojnie siedział i obserwował poczynania rudego.

Gdy sytuacja w myślach złotookiego ustabilizowała się (co w sumie nie trwało zbyt długo, lecz przez ten czas po prostu się na siebie gapili, co dla osób trzecich mogło wydawać się komiczne), przyciągnął Nagisę do siebie. Ich pocałunek był namiętny i chaotyczny, jednak oddawał wszystkie te uczucia, które do tej pory chowali.

Po oderwaniu się od siebie, leżeli razem, wtuleni jedno w drugie. Ta dwójka nie wyobrażała sobie dalszego życia bez siebie, nie potrzebowali nawet słów, by to wyrazić.

Jednak, czy dla rządowego zabójcy i tokijskiego biurokraty istnieje coś tak abstrakcyjnego jak szczęśliwe zakończenie?

Kto wie, jak potoczyłaby się ich historia. Może jednak udałoby się im stworzyć coś na kształt rodziny? Może byliby szczęśliwi? Może...

Kolejnego ranka znaleziono ich ciała. Leżeli, trzymając się za rękę, a na ich twarzach gościły uśmiechy. Na zimnej, szpitalnej posadzce ich krew zmieszała się ze sobą.

Byli razem już na zawsze.

Śmierć ich nie rozłączyła, tylko złączyła już na wieki.

/////\\\\\
Tak więc, to koniec. Dziękuję za każdą gwiazdkę, za każde wyświetlenie i każdy komentarz. Dziękuje wszystkim czytelnikom, a szczególnie tym, którzy byli ze mną od samego początku. Jesteście wspaniali ❤️

Assassin's night Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz