Rozdział 9

442 42 7
                                    

Kobieta siedziała przy blacie w kuchni, chowała twarz w dłoniach z trudem powstrzymując płacz.
Spojrzała kontem oka na papier leżący naprzeciwko niej, było to skierowanie do specjalisty by rozpocząć leczenie złamanej ręki, a tuż obok do okulisty.
Salomea sama nie wiedziała dokładnie po co to drugie skierowanie było, skoro lekarze potwierdzili iż jej syn pozostanie niewidomym już na zawsze.
Miała dość przytłaczających myśli, chciałaby cofnąć czas i postarać się wszystko nprawić, ale...

Było już za późno..

Stanęła na podłodze i chwiejnym krokiem podeszła do drzwi od pokoju syna, była zmęczona i można było to zauważyć na pierwszy rzut oka, jednakże co dla matki jest waźniejsze jeśli nie syn?
Delikatnie otworzyła drzwi zastając jej syna, siedzącego na skraju łóżka i płaczącego.
Ten widok mógł stać się wręcz rutyną, bowiem codziennie go w takim stanie widziała lecz czuła się okropnie, gdyź nie wiedziała jak go pocieszyć.
Nie widziała w tej sytuacji pozytywów, i wątpiła, że Juliusz też jakiekolwiek widzi.
Szatyn, gdy tylko wrócił do domu, głównie leżał połowę dnia, a drugą połowę spędzał z Fryderykiem, bądź Zygmuntem, jednak nadal zachowywał się smętnie i bez życia.
Salomea doceniała Chopina za tak wielki wkład w pomoc przyjacielowi, jednak doskonale wiedziała, źe muzyk tym samym zaniedbuje swoje życie prywatne.

- Juleczku - zaczęła i podeszła do syna, wycierając mu łzy dłonią. Nie uzyskała odpowiedzi.

Zasiadła tuż obok niego i przytuliła czule do siebie, głaszcząc jego brązowe, kręcone włosy.
Juliusz nic nie odpowiedział, jedynie odwzajemnił uścisk, wypłakując się w i tak już mokrą koszulę Salomei.

***

- Fryderyku - Brunet usłyszał głos tuż za sobą, przez co po całym ciele przeszedł go dreszcz. Ten sam głos wyrwał go z smętnych rozmyślań i powrócił myślami do teraźniejszości.

- Tak? - spytał, odwracając się przodem do tak dobrze znanego mu głosu, był to Ferenc.

- Musimy porozmawiać - głowa Chopina zaczęła wymyślać kolejne tragiczne scenariusze. Fryderyk praktycznie nigdy nie słyszał tych zdań z ust jego chłopaka, jedynie czasem, gdy Liszt musiał mu opowiedzieć o jego małej, wręcz uroczej zazdrości o Polaka.
Węgier też nie był święty, a Fryderyk miał wielką chęć zamordować wszystkie panienki, które się do niego kleiły.
Jednakże ufał mu, i wiedział że nie opuści go dla żadnej z nich.

Starszy skinął głową, widząc przygnębioną twarz swojego kochanego.
Przeczuwał, że to co usłyszy nie będzie niczym dobrym, ale powstrzymywał się od nagłej idiotycznej paniki o utratę najbliższego.

- Chyba zauważyłeś, że ostatnio mamy dla siebie mniej czasu niż kiedyś - Chopin się zamyślił, faktycznie tak było i zdołał to zauważyć lecz nie potrafił wyjaśnić dlaczego tak się działo.
Zdecydowanie był zbyt empatyczny i za bardzo przejmował się swoimi przyjaciółmi, ale nie sądził że kiedykolwiek zdoła zapomnieć o kimś, kto był dla niego najważniejszy od ponad dwóch lat.

- Tak, zauważyłem - odparł z wyraźną skruchą, próbując zająć czymś wręcz lodowate ze stresu ręce, począł odpinać i zapinać guziki swojej koszuli.

- Nie przeszkadza ci to? - spytał Ferenc z wyraźnym wyrzutem, a Fryderyk stał się blady jak ściana. W tamtym momencie chciał się zakopać pod ziemię lub przynajmniej jakimś sposobem wynagrodzić jego zachowanie Węgrowi lecz za nim cokolwiek odpowiedział, młodszy kontynuował przemowę.
- Mnie to bardzo przeszkadza, mój drogi.. bardzo lubię Juliusza i Adama, jednak czuję że stawiasz ich sobie na pierwszym miejscu całkiem zapominając o mnie - mówiąc to Ferenc odwrócił wzrok i nie raczył spojrzeć na bruneta, na którego twarzy pojawiały się pierwsze łzy.

- Ferenc t-to nie t-tak... - wydukał z siebie starszy.

- Skoro nie, to wytłumacz mi to - pomimo że Węgier brzmiał spokojnie, Fryderyk czuł że jeden zły ruch, a wywoła pomiędzy nimi wojnę.
A tego najmniej teraz chciał, potrzebował Ferenca przy sobie, nikt nie potrafił dać mu tyle szczęścia ile on i nikogo innego nie wyobrażał sobie na miejscu Liszta.

Ferenc chwycił się poręczy, która wraz z schodami ciągnęła się w dół.

- Ferenc, ty wiesz że jesteś dla mnie najważniejszy i tylko ciebie kocham... - spojrzał na Węgra, zauważywszy łzy w jego oczach zląkł się jeszcze bardziej.
- Przepraszam..

Na ostatnie słowa brunet podszedł do niego i czule go przytulił, blondyn po krótkiej chwili odwzajemnił uścisk

Lecz obaj czuli, że ich relacja w każdej sekundzie może się rozpaść...
___
667

Zapomniałam, że Julek miał złamaną rękę
Winc nadrabiam
/ Rozdział połowicznie sprawdzany

Adamie, ja... nic nie widzę | SłowackiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz