Gdy zabrzmiały ostatnie takty ubóstwianego przeze mnie utworu, wstałam pospiesznie i zaczęłam bić brawo jak szaleniec. Zostałam obrzucona kilkoma nieprzychylnymi spojrzeniami, ale nie to liczyło się dla mnie. Sposób, w jaki młodzieniec zaprezentował koncert, wywołał wspaniałe wspomnienia, nie oszczędzałam więc na łzach. Akompaniatorzy odgrywali swe skrzypcowe role równie pięknie, ale to szatyn o zagadkowym spojrzeniu znajdował się w centrum zainteresowania. Wiedziałam, że muszę go poznać.
Na wielkim zegarze widniała godzina 20:30, w tle słychać było piosenki bluesowe i jazzowe grane przez miejscowy zespół. Mimo iż mogło się zdawać, że kontrolę nad "garażowym rynkiem muzycznym" przejęła muzyka rockowa, w naszej małej mieścinie łatwiej było znaleźć niewielkie zespoły zapaleńców, którzy oddali się muzyce klasycznej, jazzowej, a także bluesowi i niekiedy nawet country. Dziesięć tysięcy mieszkańców, z czego co najmniej połowa grała na instrumentach. Co najmniej fascynujace.
Zobaczylam moja serdeczna przyjaciolke, Trycje, stojaca ze zmeczonym wzrokiem tuz obok bufetu szwedzkiego. Optrzytomnialam, ze przez te 1,5h, ktore spedzilam na bankiecie nie widzialam sie z nia ani razu, totez podbieglam do niej predko w obawie, ze po raz kokejny ktos sprzatnie jej uwage sprzed mojego nosa.
- Witaj Trycjo, wspaniale przyjecie.
- Och, Cler! - rzucila sie na moja szyje i przytulila mocno. Z ulga? -Ta sie ciesze, ze przyszlas.
- Ja również. Jak zdrowie?
- Nie najgorzej, jakoś się z Maleństwem trzymamy - puściła mi oko i pogładziła się po brzuchu. - Nasza dobra kondycję zawdzięczamy Robertowi.
Jak na zawołanie mąż Trycji, dwudziestodziewięcioletni prawnik prowadzący kancelarię na tej samej ulicy co ja, zjawił się u damy swego życia i objął ją czule.
- Słyszałem, że mnie obgadujecie. Miło Cię widzieć Cler, jak tam ostatnie zlecenia?
- Nie narzekam, ostatnio zyskaliśmy klientów, którzy z pewnością podniosą rangę przedsiębiorstwa. A jak u Ciebie? Słyszałam, że ostatnia rozprawa nie przeminęła po twojej myśli.
- Niestety twoje źródło informacji jest bardzo wiarygodne. - zaczął nerwowo drapać się naprzemian w głowę i po obojczyku. - Mieliśmy problem z bardzo wymagającym klientem i...
- Och na litość boską! - przerwała nam rozmowę Trycja. - Jest Sylwester, nie dzień roboczy. Bawcie się, bo taki jest cel dzisiejszego przyjęcia, czyż nie? - wyswobodziła się z uścisku wybranka i szepnęła ma do ucha. - Pianista pytał o ciebie. Powiedziałam, żeby z Tobą porozmawiał zaraz po uroczystej kolacji, która rozpocznie się za kilka minut. Nie ma za co.
Zanim zdążyłam o cokolwiek spytać, odpowiedzieć, przyjaciółka zniknęła mi z oczu, żeby chwilę potem poprosić wszystkich o zajęcie miejsc przy ogromnych rozmiarów stole. Usiadłam obok zastawy, gdzie widniała wizytówka z moim imieniem i nazwiskiem. Z ciekawości spojrzałam, kto będzie mi towarzyszyć. Od lewej strony Rafael, a od prawej Johnatan Blake.
Kim był Johnatan Blake?
Miałam dziwne przeświadczenie, że spotkałam się kiedyś z tym nazwiskiem... Blake... Nie byłam pewna, w końcu nie jest to unikatowe nazwisko, ale gdzieś z tyłu głowy wewnętrzne głosy podpowiadały mi, że wstanie dziejszego dnia z łóżka było najlepsza decyzją w mijającym właśnie roku.
- Skąd ja cię znam, Blake? - szepnęłam na głos, jak się miało w niedługim czasie, jednak zbyt głośno.
- Doprawdy nie wiem, panno Treasure, bowiem ja widzę panią pierwszy raz - usłyszałam za sobą zniewalający brytyjski akcent. - Ale nie ubolewam nad tym spotkaniem, o nie.
Krótka pauza.
- Chciałem się pani przedstawić, ale najwidoczniej organizatorzy uznali, że zbędne będą tego typu rozpoczęcia rozmów, więc wyręczyli nas w tym - stwierdził podnosząc wizytówkę z imieniem i nazwiskiem. Johnatan Blake. - Zechciałaby pani usiąść?
Poczułam, że serce podchodzi mi do gardła, kiedy szarmancki młody mężczyzna odsunął delikatnie oparcie krzesła, zapraszając mnie gestem do stołu. Postanowiłam się odezwać.
- Muszę przyznać, że pańskie wykonanie tego genialnego utworu, było niezapomniane. Mogłabym przysiąc, że dałam się oczarować już w pierwszych taktach.
- Miło mi słyszeć tak pochlebne słowa, ale jedno mnie dręczy - spojrzał na mnie, sprawiając, że mój mózg zaczął spowalniać swoje działanie, co znacznie osłabiło moją koordynację ruchową i w wyniku czego, widelec (którego nawet nie trzymałam w dłoni) spadł na podłogę. Nie zwróciłam na to uwagi. - Te formalne zwroty "pan", "pani", sa niekomfortowe. Przejdźmy na "ty".
- Oczywiście, Johnatanie. Opowiedz mi coś o sobie.
Chwilę później gawędziliśmy beztrosko niczym para dobrych znajomych, która zdecydowała się na ponowne spotkanie po wielu latach rozłąki. Atmosfera, z początku troszkę napięta, wnet stała się przyjazna dla nas obojga. Spędziliśmy miło czas, rozmawiając o wszystkim - od tematów najbardziej błahych aż po kilka rund gry "prawda czy wyzwanie".
Młode dusze w niemalże trzydziestoletnich ciałach.
Na sali ucichły dźwięki muzyki i rozległ się odgłos zbijanego szkła.
- Prosze wszystkich o uwage! - odezwała się Trycja, która zamiast lekko uderzyć łyżeczką w kieliszek, przyłożyła niczym miotacz na meczu baseballowym z całej siły. - Za chwilę zaczniemy odliczanie!
Dziesięć.
Patrzymy na siebie zdezorientowani, nie do końca przyswając informację, że za chwilę powitamy nowy rok.
Dziewięć.
Patrzy na mnie, puszczając oko i posyła mi najsłodszy z uśmiechów.
Osiem.
Ujmuje delikatnie moją dłoń.
Siedem.
Przesuwa kciukiem po zewnętrznej stronie mojej ręki, kreśląc kółka.
Sześć.
Odwracam wzrok, zawstydzona.
Pięć.
Spoglądam przez okno i rozkoszuję się widokiem rozgwieżdżonego nieba.
Cztery.
Czuję jak przyciąga moją uwagę, potrząsając lekko moim ramieniem i gestem dłoni nakazuje mi spojrzeć w górę.
Trzy.
Zauważam jemiołę i rumienię się.
Dwa.
Spoglądam mu głęboko w oczy i uśmiecham się szeroko.
Jeden.
Czuję jego pocałunek na moim rozgrzanym do czerwoności policzku.
- Szczęśliwego nowego roku! - słyszę głosy dochodzące do mnie jak zza mgły. Wiem, że to będzie dobry rok.
CZYTASZ
Trzcinowe pola
RomanceCler to 27-letnia prawniczka, która z Nowego Yorku przeprowadziła się do kanadyjskiego Cache Creek, aby wieść spokojne, przepełnione muzyką życie. Kiedy w wigilię nowego roku spotyka Johnatana, 28-letniego pianistę, wszystkie uczucia tłumione przez...