3

309 7 2
                                    

-Hej Rose! Co ty taka smutna? Coś się stało?- Zapytał Ron.
-Hej...nie tylko nie jestem zbytnio przyzwyczajona do wstawania i chodzenia na lekcje, bo do tej pory uczyłam się w domu...- skłamałam nie chodziło mi o lekcje. Miałam dosyć tego. Chciałam wrócić do domu i zniszczyć Mroza. Pewnie teraz wyśmiewa się ze mnie, że jestem tchórzem i to dlatego tak nagle zniknęłam. Zawsze miał mnie za wszystkiego bojącą się dziewczynę. A to nie była prawda, ja się nie boję tylko jak ja mam dobrze walczyć skoro ja walczę sama, a oni są drużyną.
-Oj bez obaw, przyzwyczaisz się do tego- powiedziała miło Hermiona.
-Mam nadzieję...- chociaż w to wątpiłam. Ledwo wytrzymywałam te miłe słowa skierowane do mnie. Nikt tak nigdy się do mnie nie zwracał. Zawsze albo strażnicy przezywali i walczyli ze mną albo potem ojciec krzyczał na mnie jak to ja mogłam znowu przegrać. Miałam go wtedy dość. Chciałam czasami żeby Jack Mróz i reszta go zniszczyli albo na odwrót. Wtedy może byłoby inaczej. Nawet czasem chciałam zrezygnować z bycia po stronie ojca i przyłączyć się do Strażników, ale nie mogłam tego zrobić. Bałam się o to, że ojciec strasznie się wścieknie tak bardzo aż poprosi Voldemort'a o pomoc w zniszczeniu mnie i reszty. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Ron'a.
-A co powiecie żeby po lekcjach wybrać się do Hogsmeade?
-Dobry pomysł- powiedzieli równo Harry i Hermiona.
-A ty Rose idziesz z nami?- Zapytał Harry.
-Jasne, mogę iść.
Po skończonych lekcjach zgodnie z planem poszliśmy do Hogsmeade na kremowe piwo. Nigdy go nie piłam więc byłam ciekawa jak smakuje. Po paru minutach od zamówienia kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Kiedy spróbowałam napój nie mogłam uwierzyć, że istnieje coś tak wspaniałego.
-A może Rose powiesz nam coś o sobie, wiesz żebyśmy mogli się dużo lepiej poznać- zaczął Harry.
-No więc wiecie kim jestem. Ogólnie to nie mam wam co ciekawego opowiadać. Nie mam zbyt kolorowego życia. Zawsze byłam wredna, wścibska nie obchodzili mnie inni. W sumie ja też nikogo nie obchodzę...
-Serio nawet twój ojciec nie interesuje się tobą?- Zapytał zaskoczony Ron.
-Tak...dla niego liczy się tylko jak pokonać tego idiotę, narcyza, samolubnego...-przerwałam na chwilę, bo zauważyłam, że przesadzam- tego Jack'a Mroza...chłopak jest nie do zniesienia. Ciągle wszystko psuje. Nie cierpię go...- po mojej wypowiedzi nikt się nie odezwał. Po ich minach czułam, że jest im mnie żal. Tylko, że ja tego nie chciałam. Po chwili poczułam, że mam mniej miejsca, a to dlatego, że cała trójka mnie przytuliła. Czułam się bardzo dziwnie, ale oddałam uścisk. Poczułam, że kogoś obchodzi moje zdanie i moje uczucia. Przytulanie to dla mnie nowe uczucie. Zawsze gdy myślałam o Strażnikach i ojcu całe emocje rozładowywałam uderzając pięścią w ścianę albo rozrzucałam wszystkie przedmioty, które stały mi na drodze. Teraz ktoś mnie przytulił. Okazały mi to osoby, które nie znam zbyt długo. Czułam się bardzo dziwnie aż zachciało mi się płakać. Tylko, że nie chciałam pokazać przy nich, że jestem aż tak słaba. Chciałam żeby tak o mnie nie myśleli. Niestety tą miłą chwilę przerwał nam ostatnio znienawidzony przeze mnie głos.
-No proszę kogo my tu mamy.
-Spadaj Malfoy- od razu naskoczyła na niego Hermiona.
-A może ja nie chce haha no i co mi zrobisz? Haha
-Spadaj Malfoy albo zrobi się nie przyjmnie- postanowiłam się odezwać.
-No no Riddle może grzeczniej trochę...-nie dałam mu dokończyć, bo wpadłam w szał.
-Spadaj Malfoy albo stłuczę tobie tą twoją wkurzająca buźkę i nie będziesz już taki odważny!- Po moich słowach chłopak nie odezwał się tylko poszedł zaskoczony. Pewnie nie spodziewał się tego, że nie dam sobie wejść na głowę. Już za dużo razy dałam to zrobić Mrozowi. Wogóle nie przyszłam do tej szkoły po to żeby jakiś głupi ślizgon wkurzał mnie. Jestem tu tylko dlatego żeby skończyć ze Strażnikami.
Po tej akcji wymieniliśmy się spojrzeniami i bez słowa wstaliśmy i poszliśmy w stronę szkoły. Droga minęła nam bardzo dobrze. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Przede wszystkim śmialiśmy się nie tylko z żartów Ron'a, a najbardziej rozśmieszyło nas to jak chłopak w pewnym momencie potknął się o własne nogi i upadł. Śmialiśmy się z niego jak nienormalni, a ten tylko spiorunował nas wzrokiem godnym bazyliszka. Niestety zamiast przestać się śmiać wybuchliśmy jeszcze większym śmiechem. Kiedy się trochę ogarnęliśmy podałam Ron'owi rękę żeby mógł wstać, ale chłopak zamiast podnieść się pociągnął mnie w swoją stronę. Upadając złapałam za rękę Harre'go, a on Hermionę, wtedy to już wszyscy leżeliśmy, ale nie na ziemi tylko na biedym Ron'ie, który zaczął krzyczeć na nas, że jesteśmy nienormalni i mamy z niego zejść. Oczywiście nie posłuchaliśmy chłopaka tylko dalej się śmialiśmy. Po pewnym czasie usłyszeliśmy głos jakiegoś chłopaka.
-Widzisz bracie jak myślisz są nie normalni czy nie normalni?
-Są chorzy psychicznie- odezwał się drugi.
-Myślisz o tym samym co ja?
-Zawsze bracie- po tych słowach poczułam jeszcze większy ciężar. Fred i George z całej siły rzucili się na nas. My tylko krzyknęliśmy z bólu i zaczęliśmy się śmiać. Kiedy głupawka nam przeszła ruszyliśmy radosnym krokiem w stronę szkoły. Cały czas śmialiśmy się jak wariaci, a to z żartów bliźniaków, a to z miny wkurzonego Ron'a, którego dotyczyły żarty jego braci.
Czułam się w ich towarzystwie świetnie i czułam, że mogłabym z nimi przyjaźnić się już zawsze. Tylko bałam się czy kiedy stanę przed strażnikami po to aby zakończyć nasz spór uda mi się wyjść z tego cała i zdrowa. Nigdy nie chciałam tego okazać, ale miałam chwilę, że bałam się ich. A przede wszystkim Mroza. Pomimo tego, że jest jeszcze młody i nie jest aż tak długo strażnikiem to jest potężny. Włada bardzo silnym żywiołem co mnie przerażało. Tylko nie okazywałam tego, bo wtedy zacząłby wraz z resztą Strażników śmiać się ze mnie, a równałoby się to z upokorzeniem i większą nie nawiścią w moją stronę przez ojca.
-Ogólnie to jestem ciekawy jak ty to robisz, że potrafisz tak nieźle odpowiedzieć Malfoy'owi, że aż brakuje mu słów?- Zapytał Harry.
-Sama nie wiem dla mnie to normalne powiedzieć komuś coś chamskiego. Moje życie głównie kręci się na kłóceniu z każdym. Żadko co rozmawiam z kimś normalnie i samo jakoś wychodzi.
Harry już nic się nie odezwał tylko poszliśmy w stronę pokoju wspólnego.

Strażnicy Marzeń - Córka Mroka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz