11

133 7 1
                                    

Obudziłam się późno niż zazwyczaj, ponieważ dyrektor zarządził jeden dzień wolnego. Nie wyjaśnił dlaczego, ale w sumie nikt się tym nie przejmował ani o nic nikogo nie pytał. Kiedy w końcu udało mi się zejść z łóżka postanowiłam się umyć oraz ubrać. Po kąpieli gdy spojrzałam w lustro nie mogłam uwierzyć. Moje włosy były jak dawniej czarne tylko miały delikatne niebieskie pasemka. To było na prawdę dziwne, ale jednak nie miałam ochoty na myślenie o tym bądź pytanie kogoś.
Założyłam zwykłe czarne spodnie i granatową bluzkę na długi rękaw. Chciałam ukryć ciało, bo podczas kąpieli nie wiem skąd miałam rany. Byłam zaskoczona, przecież nic sobie nie zrobiłam i również nie przypominam sobie żeby ktoś mi coś zrobił. Po jakimś czasie wyszłam posiedzieć w pokoju wspólnym. O dziwo nikogo nie było i w sumie cieszyło mnie to. Nadal nie polubiłam towarzystwa tak dużej ilości ludzi. Usiadłam na kanapie z jakąś książką. Odruchowo podwinęłam rękawy i pożałowałam tego gdyż ktoś się zjawił:
-Hej Rosie!
-O hej Blaise!
-Co u cie...co ci się stało w ręce?
-Nie wiem.
-Rose...czy ty?
-No coś ty! Na prawdę nie mam pojęcia skąd one się wzięły.
-Rose...
-Ja na prawdę nic nie zrobiłam nie wiem jak to się stało. Dlaczego mi nie wierzysz?
-Bo to dziwne, że tak nagle pojawiły ci się rany!
-Wiesz co jednak prosiłabym żebyś na mnie nie krzyczał.
-Rose jak ja mam...-nie dokończył, ponieważ ktoś mu przerwał.
-Hej! O co się kłócicie?
-Hej...o nic- powiedziałam bez emocji.
-Hej! Kłócimy się o to!- Wtedy Blaise złapał mnie za rękę i pokazał Draco moje rany.
-Rosie...dlaczego...ty...
-Już mówiłam nic sobie nie zrobiłam i nie wiem skąd to mam!- Wkurzona wyszłam z pokoju wspólnego aby przejść się po szkole. Poszłam na błonia, tam miałam przynajmniej spokój. Mogłam posiedzieć sama, ale niestety ktoś postanowił, że tym razem nie posiedzę sama.
-O hej Rose...
-Hej Cedrik...
-Od razu powiem przepraszam za wszystko. Wiem za bardzo się martwię, ale to dlatego, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką w dodatku taką jak siostra. Rosie kocham cię.
-Ja ciebie też przepraszam. Na prawdę przepraszam za to jaka byłam braciszku...kocham Cię Cedrik.
-Chodź tu mała- powiedział po czym mnie przytulił. O dziwo brakowało mi tego. -Rosie co ci się stało w rękę i twoje włosy?
-Wtedy jak nie chciałam to ciebie jechać to...Mróz był w moim domu...zaatakował mnie...dostałam lodem prosto w serce...przez to moje włosy takie się stały...byłam wcześniej przez niego cała w ranach...-przerwałam i cicho zaczęłam płakać.
-Rosie cii...
-Miałeś rację Cedrik...nie dałam rady...-teraz to się na prawdę porządnie rozpłakałam- jak zawsze miałeś rację...
-Nie Rose...nikt nie mógł tego przewidzieć...ja tylko tak po prostu powiedziałem...
-Jeszcze jedno...byłam u państwa Weasley i pan Artur powiedział mi, że Mróz nie świadomie dał mi część swojej mocy, którą uczyłam się i nadal uczę kontrolować.
-Masz jego moc?
-Tak...dziwne co nie? Tylko, że prawdziwe.
-Dziwne, ale ty Riddle dasz sobie radę jak zawsze. Chodź pójdziemy już do szkoły. A i wytłumacz mi proszę te rany...
-Sama nie wiem skąd one się wzięły. Naprawdę nie wiem.
-Wierzę Ci.
-Dziękuję Cedrik, ale wiesz będę już szła.
-Dobrze ja też już pójdę.
-Pa Cedrik.
-Cześć Rose.
Kiedy weszłam do pokoju wspólnego zobaczyłam tylko kilku ślizgonów, ale moją uwagę zwróciła tylko ta wkurzająca dwójka. Malfoy i Parkinson, która aż leżała na nim, bo tak się do niego kleiła. Żałośni ludzie...nie cierpię okazywania uczuć, bo jak dla mnie to głupie.
Chciałam iść w spokoju do siebie, ale ta wkurzająca ochyda mi w tym przeszkodziła.
-Riddle jak miło Cię widzieć.
-A mi Ciebie nie Parkinson.
-Oj grzeczniej, bo...
-Bo co? Daj spokój co mi zrobisz mopsie?- Na moje słowa Malfoy parsknął śmiechem, a mopsica ewidentnie się mocno wkurzyła.
-Zamknij ten swój okropny ryj...
-Uu ale pocisk. Uważaj, bo zaraz się załamię i zacznę płakać.
-Wiesz co jesteś beznadziejna! Nie powinnaś tu być, bo jesteś totalnym dnem Riddle! Już dawno powinnaś zginąć! Nie nadajesz się do niczego! Nikt cię nie potrzebuje! Nikt cię ani nie lubi ani nie kocha! Twój ojciec wysłał cię tu tylko dlatego, że ma już dość takiej beznadziejniej córki! Twoja matka tak samo nie żyje, bo miała już cię dość!
-Zamknij się! Nie masz prawa mówić tak o mojej matce!-Chciałam jej przywalić, ale ktoś mnie powstrzymał.
-Rose nie warto...chodź- powiedział Blaise, który mnie zatrzymał. Nic nie powiedziałam tylko poszłam wkurzona do sobie.
-Rose...o co tam poszło?
-Blaise...ona najpierw tak po prostu zaczęła się mnie czepiać, a później powiedziała jaka to ja beznadziejna, że powinnam zginąć...nikt mnie tu nie chce...stwierdziła, że mój ojciec mnie tu wysłał, ponieważ ma dość tak beznadziejnej córki jak ja...a moja mama...ona powiedziała, że ona nie żyje, bo...miała mnie dość...-zaczęłam płakać. Zabolało mnie to, bo ona nic nie wie. Nie ma pojęcia co się działo i dzieje w mojej rodzinie.
-Chodź Rosie...nie płacz kochana...-mówił Blaise przytulając mnie. Ostatnio trochę polubiłam jak ktoś jest dla mnie miły, przytula mnie. To całkiem miłe uczucie.

Strażnicy Marzeń - Córka Mroka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz