10

159 5 3
                                    

Kiedy już weszłam do salonu, w którym byli wszyscy domownicy zaczęłam mówić:
-Dobrze, więc jak wszyscy wiecie moim ojcem jest Mrok. Zajmuje się czarną magią, a jego największymi wrogami są Strażnicy Marzeń, czyli Święty Mikołaj inaczej North, Zębowa Wróżka, Zając Wielkanocny, Piaskowy Ludek i...Jack Mróz. Bardzo się z nimi nie lubię i ostatnio spotkałam Mroza. Doszło do walki, którą niestety przegrałam...kiedy następnego dnia po walce się obudziłam zobaczyłam, że moje włosy są niebieskie. Chciałam je jakoś zmyć, ale się nie udało. Czytałam o kolorowych włosach, biorą się z genów albo uroku. Moje natomiast wzięły się z walki. Mróz wcelował lodem w moje serce przez co nie świadomie przekazał mi część swojej mocy, którą muszę opanować inaczej może to doprowadzić do tego, że zrobię komuś albo sobie krzywdę...w najgorszym wypadku może skończyć się to śmiercią kogoś lub moją...
-Rozumiem Rose...oczywiście, że pomogę. Chodź ze mną na podwórko, przetestujemy twoją moc. Wy nie idziecie- odezwał się do bliźniaków, którzy już podnosili się aby iść z nami.
Gdy już byliśmy na dworze pan Weasley odezwał się:
-Dobra Rose skup się. Zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym. Coś co cię spotkało i jest twoim najszczęśliwszym wspomnieniem. Kiedy już to zrobisz wceluj w drzewo.- Posłusznie wykonałam polecenie. Pomyślałam o Cedrik'u. O tym jak zawsze mnie pocieszał kiedy byłam smutna, a następnie skierowałam dłoń w drzewo. O dziwo nic się nie wydarzyło.
-Może to było za słabe Rose? Pomyśl o czymś innym.- Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam o Malfoy'u. O tym ile wydarzyło się pomiedzy mną, a nim i znowu wykonałam poprzedni ruch.
-Brawo Rose!- Zdziwiłam się, bo na prawdę się tego nie spodziewałam.
-No nieźle...
-Teraz naucz się to kontrolować. Zrób coś dobrego związanego z lodem tylko tym razem nie możesz myśleć o poprzednim wspomnieniu. Tamto było tylko na obudzenie twoich mocy. Teraz skup się na tym co chcesz zrobić.- Chwilę pomyślałam i zrobiłam lodową sarnę.
-To było coś...
-Tak Rose to było piękne, ale pamiętaj, że może być czasem niebezpieczne.
-Będę pamiętała.
-Dobrze uważam, że będzie dobrze.- Po chwili poszliśmy w stronę domu.
Następnego dnia pani Molly uszyła mi magiczne rękawiczki, które będą ukrywały moją moc. Pan Artur stwierdził, że to dopiero początki i sama muszę opanować emocje. Na tą chwilę jak się zdenerwuję mogę zrobić komuś krzywdę czego nie chciałabym. Oczywiście z ojcem nie mam kontaktu i sama stwierdziłam, że nie będę o niczym pisała, a tym bardziej o mojej mocy. Wtedy to na pewno wypisze mnie ze szkoły, bo stwierdzi, że już jestem wystarczająco silna na walkę. Może i byłam fizycznie, ale psychicznie było gorzej.
Z każdym dniem szło mi coraz lepiej z czego byłam bardzo zadowolona i pan Artur również. Opowiedziałam wszystko dokładnie Ron'owi, Harry'emu i Hermionie, którzy przyjechali kilka dni temu. Napisałam też do Cedrik'a. Powiedzieli, że będą mnie w tym wspierać. Byłam im wdzięczna, że chcą mi pomóc w każdy możliwy sposób. Powiadomiłam również Dumbledor'a i Snape'a o wszystkim i również zaoferowali mi pomoc.
Nie długo powrót do Hogwartu i trochę się boję, że nie dam rady.
Dzisiaj wkońcu wracamy do szkoły. Przez całe wakacje ćwiczyłam i jestem gotowa na wyjście do ludzi. Mam małe obawy, że może pójść coś nie tak, ale staram wyrzucić z głowy negatywne emocje. Idzie mi dobrze, więc nie muszę się martwić. Dam sobie radę muszę być dobrej myśli. Tak za każdym razem powtarzał mi pan Weasley.
Po spakowaniu się wszyscy poszliśmy na śniadanie. Było małe zamieszanie, ponieważ nie obyło się do żartów Fred'a i George'a, przez które zdenerwowali panią Weasley i chciała jak najszybciej się nas pozbyć. Stwierdziliśmy, że nie będziemy jej psuć humoru i poszliśmy sprawdzić czy mamy wszystko co potrzeba. Po paru minutach teleportowaliśmy się na stację. Po pożegnaniu się z Molly i Arturem poszliśmy w stronę pociągu. Podróż minęła nam w miłej atmosferze. Dużo rozmawialiśmy i żartowaliśmy aż wkońcu po długim czasie byliśmy na miejscu. Na stacji sptkaliśmy Hagrida, który odprowadził nas do szkoły. Niestety po dotarciu musiałam oddzielić się od przyjaciół, ponieważ należymy do innych domów.
W Wielkiej Sali nie odzywałam się do nikogo nie miałam na to ochoty i humoru. Na szczęście nawet Blaise o dziwo nie przyszedł i nie zaczął gadać bez sensu i mnie wkurzać. Po przemowie dyrektora i posiłku mogliśmy iść do naszych domintoriów. Szybko pobiegłam tam i po rozpakowaniu poszłam się umyć. Gdy to zrobiłam posiedziałam chwilę patrząc w gwiazdy i myśląc o wszystkim co dzieje się wokół mnie. Po paru minutach poczułam się senna i położyłam się spać.

Strażnicy Marzeń - Córka Mroka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz