13

130 7 1
                                    

Nadszedł ten dzień- atak na Hogwart. Boję się, że może coś pójść nie tak. Chociaż mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze...chyba...
Właśnie szykuję się na ten niechciany moment kiedy ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju:
-Hej Rose...
-Hej Draco...
-Zapytałbym jak się czujesz, ale wiem, że to głupie pytanie...
-Pewnie też spodziewasz się odpowiedzi, czyli czuję się okropnie...
-Ja tak samo...Rose, bo...
-Draco słuchaj pewnie musimy już iść.
-Tak racja, więc chodźmy.
Na 'zebraniu' nie było nic szczególnego, nawet w sumie bardzo nie słuchałam. Jedyne czego chciałam to żeby nigdy się takie coś nie wydarzyło. Cały czas mam w głowie pytanie dlaczego ja musiałam natrafić na tak okropną rodzinę. Wiem, że niektórzy powiedzą, że dobrze mieć wogóle mieć ją, lecz ja nawet wolałam być sama. Nie mieć nikogo, bo w sumie z taką rodziną to tak jakby było się samemu. Z moich rozmyślań wyrwali mnie wstający już Śmierciożercy, czyli muszę już iść. Weszliśmy do Hogwartu przez Szafę Zniknięć, a wtedy wszystko się zaczęło. Dumbledor został zabity przez Snape'a, a Śmierciożercy atakowali uczniów i nauczycieli. Bałam się, że może się nie udać i już na zawsze wszyscy będą pod władzą Voldemort'a i mojego ojca. Już myślałam, że tak będzie lecz stał się cud. Ostatni horkruks został zniszczony dzięki temu Tom i Mrok byli bardzo osłabieni i wystarczył tylko jedno zaklęcie na nich, a całe piekło się skończy. Widziałam jak Harry niszczy Voldemort'a, ale wtedy ojciec chciał rzucić na niego zaklęcie, lecz stwierdziłam, że nie może to się tak skończyć. Pobiegłam w stronę Harry'ego i go zakryłam. Słyszałam, że rzucił Avadą. Zamknęłam oczy i lekko się uśmiechnęłam. To nie było z początku piękne życie, ale kiedy poszłam uczyć się w Hogwarcie wszytko się odmieniło. Zmieniłam się i już nie byłam tą samą bezuczuciową Rose Mrok. Stałam się miłą ślizgonką, wiem, że to dziwnie brzmi 'miły ślizgon', ale tak było. Nowi przyjaciele nawet moi pierwsi pomogli mi się zmienić. Dzięki nim poznałam całkiem inną siebie za co im bardzo dziękuję i życzę im jak najlepiej.
Szkoda, że wszystko tak się skończyło, ale ja i tak się cieszę, że oni będą żyli dobrze. Szczęśliwi, zdrowi, a przede wszystkim bezpieczni. Jednak cieszę się, że poszłam do szkoły. To jedyna rzecz, za którą będę wdzięczna ojcu...
Nagle poczułam coś dziwnego. Jakby ktoś mnie niósł, ale przecież to nie może być możliwe...po chwili ktoś mnie położył wtedy postanowiłam otworzyć oczy:
-Rose...nie wierzę! Słuchajcie ona żyje! Rose żyje!-Usłyszałam głos Draco.
-Co się stało? Przecież dostałam Avadą, bo obroniłam Harry'ego i...
-Rose zdarzył się cud. Nikt jeszcze nie przeżył tego zaklęcia, a ty żyjesz- powiedziała profesor Minerwa McGonagall.
-Ale jak przecież to nie możliwe...
-Możliwe jest tylko wtedy kiedy dana osoba posiada jakieś moce.
-A ja je mam, więc to wszystko dzięki temu. Gdzie jest Jack?
-Tu jestem Rose.
-Oh Jack dziękuję...to wszystko dzięki tobie...-powodziałam i przytuliłam go. Dziwne przytulam mojego wroga. Jest to bardzo dziwne przez niego nie żyje moja mama, a jednocześnie dzięki jemu żyję ja.
Kiedy całe 'zebranie' wokół mnie się skończyło i wszyscy się rozeszli opatrzeć swoje rany ktoś do mnie potrzedł:
-Rose...
-Draco...-szybko go przytuliłam kiedy był bliżej mnie- już myślałam, że coś ci się stało.
-Nie Rose wszytko jest w porządku- przytuliliśmy się jeszcze raz i siedzieliśmy w ciszy cisząc się spokojem, który wkońcu nastał.

Strażnicy Marzeń - Córka Mroka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz