Louise powitała nowy dzień w ogrodzie. Jej pokojówka dziwiła się, dlaczego panienka chce się ubrać o wschodzie słońca, ale nie zadając zbędnych pytań pomogła hrabiance odziać się w lekką, błękitną niczym morska toń sukienkę.
Dziewczyna usiadła na ławeczce, romantycznie otoczonej pnącym się po drzewach bluszczem. Lubiła to miejsce z powodu niesamowitego nastroju, jaki tam panował. Tajemnicza atmosfera była potęgowana przez wczesną porę. Louise patrzyła, jak pierwsze promienie słońca pojawiają się daleko na horyzoncie, a niebo, wcześniej czarne niczym atrament, przybiera różne barwy: od ciemnego fioletu, przez jasny róż i pomarańcz, do koloru żonkilowego, a potem oślepiającej, prawie białej żółci słońca.
Louise przyglądała się rabatom z kwiatami, które nabierały coraz więcej kolorów dzięki wschodzącej, świecącej gwieździe. Zerkała też na drzewa, które zdawały się budzić do życia - ptaki, czując ciepło słoneczka, otwierały oczy i zaczynały poranne trele; liście, wyrwane ze marazmu delikatnym zefirem, szumiały kojąco; mała wiewiórka, oślepiona przez pierwsze promienie słońca w ciemnej dziupli, wyszła z niej i przebiegła po gałęzi, witając nowy dzień.
Hrabianka czuła swojego rodzaju ekscytację na wzejście słońca. Gdy to powoli wspinało się po widnokręgu, niczym tułacz zmęczony zaczynający od nowa swoją wędrówkę, ona patrzyła na nie z uśmiechem, ale też ze swoistym zniecierpliwieniem.
Chciała, żeby nastał już dzień, ten wyczekiwany dzień, który przyniesie nowe wspomnienia, doświadczenia i przeżycia.
Maria zniecierpliwiona asystowała matce przy witaniu gości. Wolałaby już pójść gdzieś indziej, ale wiedziała, że nie może pokazać swojego znużenia przybywającym. Dlatego stała nadal u boku gospodyni i uśmiechała się sztucznie.
Gdy zobaczyła wśród przybywających znajomą twarz, serce zabiło jej szybciej. Nawet jej rodzicielka kątem oka zauważyła zmianę w jej zachowaniu, jaką było nagłe ożywienie córki, i dziwiła się, czym było to spowodowane.
Wkrótce hrabina Hargrave również przyszła się przywitać, a za nią jej córki, w tym Louise, na którą właśnie czekała Maria tak niecierpliwie. Przyjaciółki, gdy tylko się ujrzały, miały ochotę się przytulić, ale w ostatniej chwili się powstrzymały, czując na sobie karcące spojrzenia matek.
Odeszły więc na bok, gaworząc wesoło i chichocząc co jakiś czas. Jakby w ogóle zapomniały o przykrości ich byłych przyjaciółek.
Jednak te nie zapomniały o nich.
Yvonne patrzyła z zazdrością na Marię. To ona miała być na jej miejscu, tak to sobie wyobrażała przez całe pięć lat listownej korespondencji z Louise. Marzyły o tym wspólnie, a teraz zostało to jej odebrane.
W głębi serca wiedziała, że za obecną sytuację jest winna tylko ona i jej chorobliwa zawiść. Nie czuła wyrzutów sumienia za obrażanie Louise. W jej mniemaniu, wszystko co najlepsze powinno być jej dane, bez względu na zachowanie wobec innych. Teraz też zazdrość paliła ją od środka, podpowiadając złe czyny. Właśnie ten mały, złośliwy duszek posunął ją do uczynku, który zaraz miał się wydarzyć.
CZYTASZ
Siostry Hargrave
Historical FictionAnglia - Francja, 1828 r. Kiedy umiera lord Hargrave, jego małżonka, lady Cornélie Hargrave, postanawia razem z trzema córkami wyjechać do Francji, swojej ojczyzny. Nie spodziewa się jednak, że powrócą tam do niej fragmenty z przeszłości, które miał...