Five: Idealna

113 7 1
                                    

Jestem już na ostatnich przymiarkach mojej sukni ślubnej, przed wczoraj ją wybrałam i właśnie robione są ostatnie poprawki, jutro już jest ślub co dziś oznacza mój wieczór panieński.

Boże, nigdy nie chciałam być mężatką, wolałabym być samowystarczalną panna z kotami.

Stoję na podeście na którym jeszcze pani coś mierzy, wybrałam oczywiście śnieżnobiałą suknię na ramiączkach uszytych z koronki, Z resztą cała góra jest koronkowa a dół jedwabny, jest idealna.

Patrzę w lustro i nie mogę się napatrzeć, to najpiękniejsza suknia jaką mogłabym sobie kiedykolwiek wymarzyć choć i tak nie marzyłam.

-Gotowe, teraz wszystko powinno być już idealnie.-powiedziała krawcowa i ułożyła lepiej suknię.-Mierzymy z welonem?-zapytała z uśmiechem.

-Tak.-odpowiedziałam lekko zmęczona już tym wszystkim, podeszła do lady i wpięła długi biały obszyty koronką welon w próbną fryzurę którą dziś miałam robioną.

-Ślicznie, mam poprosić już bliskich?-zapytała.

-Nie, przebiorę się już.-powiedziałam z niechęcią, zeszłam z podestu i weszłam do przymierzalni oglądając się w lustrze.

Dopiero teraz dociera do mnie to w jakie gówno się wpierdalam.

To nie moja bajka.

Żonka, a później matka bo jestem pewna że czym prędzej czy później Dylan będzie chciał mieć dzieci.

Przecież ja jutro zwieję spod tego ołtarza...

Ściągnęłam welon i usłyszałam jak moja mama rozmawia z panią Eleanor.

Kurtyna się odsunęła i zobaczyłam Madison.

-Ej czemu się nie pokazałaś?-zapytała wchodząc i pomagając mi ściągnąć suknię.

-Nie mam ochoty na to Mad, wszyscy będą mówić jak ja to pięknie nie wyglądam, będą cieszyć się moim szczęściem którego w cale nie ma.-powiedziałam wściekła.

-Rozmawiałaś z mamą o tym rozwodzie?-zapytała podając mi wcześniejsze ubrania i pakując przy okazji suknię.

-Tak, ale to było złe posunięcie, od razu poleciała do ojca a ten zrobił mi pogadankę na temat tego jaki to Dylan jest cudowny i żebym nawet się nie ważyła rozmawiać z nim o rozwodzie bo i tak mi go nie da.-fuknęłam zakładając stanik, nie wstydzę się nagości przy Madison.

Widziała mnie już chyba w każdej sytuacji.

-Rozumiem skarbie, strasznie ci współczuję tym bardziej że nikt nie szanuje w tym twojego zdania.-powiedziała nieco przejęta.

-Wiem Mad...-usiadłam na taborecie a ona jedynie mnie przytuliła.

-Kocham cię.-powiedziała całując moją skroń i zapięła suwak pokrowca z moją suknią ślubną.

Moim największym koszarem życiowym.

Choć jest na prawdę piękna.

-A, właśnie miałam ci mówić, pamiętasz tego Landona?-zaczęłam myśleć.

-Miller?

-Tak, dokładnie.

-To ten z którym byłyśmy obie w trójkącie?-zaśmiałam się.

-Taaak to ten, pójdzie ze mną jako osoba towarzysząca.-zaśmiała się.

-No co ty gadasz?-popatrzyłam na nią z otwartą buzią.

-No serio! Napisał do mnie po tym jakże wspaniałym numerku.-powiedziała ruszając brwiami na co się zaśmiałam.

-Ah tak? Napisał do ciebie a nie do mnie? Przecież jestem ładniejsza.-sprowokowałam ją z dumą i poczułam już po chwili uderzenie w ramię.-Ała no co ty.

PLAN B (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz