Eight: Zmiany

86 7 1
                                    

Obudziłam się z nie najgorszym bólem głowy.

-Dzień dobry skarbie.-usłyszałam zachrypnięty głos Dylana leżącego za mną.

-Nie okazuj mi czułości.-powiedziałam od razu i uniosłam się.

-Musisz zaczynać już od rana?-zapytał zrezygnowany.

-Taka moja rola.-powiedziałam.

-Nie, twoja rola jest inna.-warknął kładąc mnie spowrotem i zawisając nade mną.

-Zejdź bo się to źle dla ciebie skończy.

-Pani Handerson przeszedł już strach?-zapytał z kpiną.

-Po pierwsze, w papierach mogę mieć Handerson ale jestem Roggers.-odepchnęłam go od siebie i wstałam zakładając szlafrok.- A po drugie nie boję się ciebie.

-Jesteś panią Handerson czy tego chcesz czy nie, powinnaś się cieszyć że masz teraz tak porządne nazwisko.-powiedział również wstając.

-Oh nie wiem jak mam wyrazić ci wyraz mojej wdzięczności.-zakpiłam idąc do toalety.

-Masz zamiar całe życie ze mną walczyć?-zapytał wchodząc za mną.

-Tak, wyjdź, chyba mam prawo do prywatności.-powiedziałam patrząc na jego wyrzeźbiony tors.

-Tak.-trzasnął drzwiami na co przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. 

Dylan wywołuje u mnie dziwne uczucia, krępuje mnie a zarazem momentami aż boję się go.

On jest okropnym skurwielem.

Nie wiem jaki to wszystko będzie miało sens skoro on nie będzie chcieć dać mi rozwodu.

Obawiam się że mnie zdominuje.


***


Popatrzyłam za okno widząc piękny ogród, Dom bardzo mi się podobał z jednym mankamentem o imieniu Dylan.

-Podoba ci się tu?-usłyszałam głos mojego męża za sobą.

-Nie.-burknęłam.

-W takim razie możesz zmienić tu co tylko chcesz.-powiedział podchodząc do wyspy kuchennej gdyż zadzwonił mu telefon.

Poszłam za nim tylko w stronę lodówki w której dojrzałam dżem, popatrzyłam na ladę na której widniały świeże croissanty.

-Zrobisz mi kawy?-popatrzyłam na Dylana który mnie obserwował.

-Nie umiesz zrobić sobie sam?

-A nie możesz ty mi zrobić?-zapytał chytrze się uśmiechając, podeszłam do ekspresu i wstawiłam kubek klikając na ekranie czarną kawę. Rozkroiłam rogalika.

-Byłeś w sklepie? Są ciepłe.-powiedziałam smarując jego wnętrze truskawkowym dżemem.

-Moi ludzie byli.-powiedział.

-Twoi ludzie?-popatrzyłam na niego.

-Oczywiście.-powiedział gdy ekspres zaczął pikać.

Podałam mu jego kawę i nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego.

-Dziękuję.-powiedział.

-Nie przyzwyczajaj się i nie gap się tak na mnie.-powiedziałam widząc już jak jego złość sięga zenitu.

-Co chcesz wskórać swoim zachowaniem?!-walnął pięścią o blat na co lekko podskoczyłam.

-Rozwód.-powiedziałam na co on się zaśmiał, wstał i podszedł do mnie.

PLAN B (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz