Mam wrażenie że wszyscy na weselu bawią się lepiej ode mnie a moi rodzice to już przesada.
Ale przecież nie mogli oczekiwać tego ode mnie.
Cały wieczór po głowie chodzą mi słowa Madison.
W pokoju rozmawiałyśmy o moim stosunku do Dylana.
Twierdzi że nie mogę całe życie się mu sprzeciwiać i dostałam tak zwany "ochrzan" za to. Nie powiem, zdenerwowało mnie to bo w końcu jest moją najlepszą przyjaciółką i chociaż ona powinna mnie w tym wszystkim wspierać.
Nie dokończyłyśmy rozmowy gdyż mój mąż przerwał.
Przyznam że przez moment nawet się go bałam.
Ale nie mogę też dawać mu z tego satysfakcji.
Przez następne dwie godziny starałam się unikać bliskości z nim ale nie było to łatwe. Wkońcu to nasze wesele a my byliśmy jego głównym filarem.
My, jak to dziwnie brzmi.
Była już 2:30 a wszyscy nadal dobrze się bawili bez zmęczenie z wyjątkiem kilku maluchów którzy zdążyli już zasnąć nawet w tym hałasie.
Niektórzy już wychodzą na górę do pokoi co oznacza że zostanę sam na sam z Dylanem już niedługo.
Nie mam zamiaru mu się oddać, choć boję się tego że weźmie mnie siłą.
Uwielbiam seks ale nie mam zamiaru go z nim uprawiać.
Właśnie do tańca bierze mnie mój teść, zgadzam się choć nogi bolą mnie już niemiłosiernie.
W głośnikach rozbrzmiewa spokojna muzyka do której kołyszę się lekko z siwowłosym mężczyzną.
-Widzę że nie jesteś szczęśliwa.-powiedział.
-Niech mi pan wybaczy ale byłby pan szczęśliwy w mojej sytuacji?
-Masz rację, głupie pytanie. Uważam jednak że z Dylanem będzie ci dobrze.-powiedział.
-Wszyscy to mówią.
-Zaufaj mi.-uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam, poczułam ciepłą dłoń na moim ramieniu.
-Już czas na nas Julio.-usłyszałam głos mojego męża.
-Mam ochotę jeszcze tańczyć.-powiedziałam oschle na co pan Handerson zmrużył brwi.
-Jeszcze jedno słowo...-warknął mi do ucha zdenerwowany Dylan.
-Wybacz ale chcę zatańczyć z moim teściem.-fuknęłam w jego stronę.
-Nie masz za grosz...-zaczął ojciec Dylana.
-Nie wtrącaj się.-przerwał mu groźnie.-Idziemy.-złapał mnie za dłoń i splótł nasze palce, podążałam za nim próbując złapać jego tępo.
Pożegnaliśmy się z wszystkimi jeszcze bawiącymi się i udaliśmy się do domu Dylana samochodem.
Droga minęła w ciszy za co byłam mu wdzięczna.
Po chwili lokaj zaparkował przed pięknym dużym domem.
Wysiedliśmy z samochodu a gdy chciałam przekroczyć próg Dylan podniósł mnie do góry.
-Co ty wyprawiasz?!-pisnęłam.
-Taka jest tradycja.-powiedział a ja westchnęłam. Przeniósł mnie przez próg a następnie od razu zaniósł na górę.
-Powinienem teraz złoić ci tyłek.-powiedział otwierając drzwi i wchodząc ze mną do pokoju po czym mnie puścił.
-Słucham?-weszłam do środka zła.
CZYTASZ
PLAN B (ZAWIESZONE)
RomanceOboje czuli się bardziej spójni niż wcześniej, choć do tej pory nie zdawali sobie sprawy, że brakowało im spójności. Julia Roggers: Dwudziestolatka o zadziornym charakterze, sama dyktuje sobie warunki choć jest gotowa na to by komuś ulec. Strach dla...