Od pamiętnego pocałunku Toma i Harryego minął tydzień. Tak naprawdę Potter spędził ten tydzień samemu ze swymi myślami, bo Riddle następnego dnia nie było. Prawdopodobnie poszedł na zebranie ze śmierciożercami, ale o tym co gdzie dlaczego czy po co wyszedł wolał nie rozmyślać, bo wiedział przecież, że Marvolo to nadal Czarny Pan. Mimo tego brakowało mu obecności starszego. Choć może tęsknił za cholernym Lordem Voldemortem, dlatego że prócz sporadycznie pojawiającej się w salonie przed kominkiem Nagini, zwyczajnie nie miał z kim rozmawiać. Prócz samicy do wyboru miał jeszcze skrzata domowego, ale on każdą konwersację z "młodym panem" jak to go nazywał zbywał uznając to za obrazę lub po prostu uciekał. Dlatego większość czasu spędził na zgłębianie zawartości biblioteczki w salonie. Spodziewał się, że natrafi tam tylko na księgi o czarnej magii, ale ku jego zaskoczeniu ten temat podejmowało tylko kilka z nich. Reszta biblioteczki składała się z ksiąg o różnorakiej tematyce. Harry pomyślał, że Hermiona była by zachwycona. Gdy tylko o niej pomyślał, natychmiast przypomniał sobie te wszystkie wspólne wieczory z jego najlepszymi przyjaciółmi Granger i Wesleyem. Niestety nie miał już ujrzeć radosnych twarzy przyjaciół, jego ukochanego ojca chrzestnego. Miał już zostać tu w posiadłości Riddle. Mimo bycia więzionym przez Toma, jego "syndrom bohatera" jak nazwał to Riddle dawał o sobie znać i od czasu do czasu Harry myślał o tym jak muszą cierpieć jego przyjaciele, a zwłaszcza Syriusz.
Tak więc cały długi tydzień samotności dłużył się nie miłosiernie i mimo czasu spędzanego nad czytaniem, czy wylegiwaniem się przed kominkiem z Nagini czuł doskwierającą pustkę. Nie wiedział czy po prostu tęskni do rodziny i przyjaciół, czy po prostu brak mu kontaktu z innym człowiekiem. Bo myśl, że w ogóle mógłby tęsknić za dotykiem Toma, od razu odrzucał. Pocałunek z Riddle był przyjemny nie mógł zaprzeczyć, ciągnął za sobą tyle uczuć, ale to jak do tego doszło że w ogóle oddał pocałunek mógł porównać to zamroczeniem gdyż nie działał świadomie, w ogóle czuł się wtedy jak w transie. Pocałunek z Tomem już nie chodziło, że całował chłopaka, chodziło o to że całował cholernego Voldemorta, cholernego zabójce swoich rodziców, cholernego tak cholernego Czarnego Pana. To że złączyli swoje usta było w jego mniemaniu zakazane, bo co by powiedzieliby jego rodzice, co by powiedział Syriusz, co by powiedzieli Ron i Hermiona, co by powiedział ktokolwiek? Te pytania roiły mu się w głowie od tygodnia, postanowił że to wszystko odeśle w zapomnienie, tłumaczą sobie że działał po wpływem chwili hormony i tak dalej w końcu ma szesnaście lat i dojrzewa. Tak więc dla Harryego pocałunek z Tomem, to był przypadek, coś co najchętniej wrzuciłby do myślosiewni.
Czwartkowy wieczór spędził otulony wełnianym kocem, czytając jedną z ksiąg Toma. Była to książka z legendami czarodziejów. Harryego zainteresowała legenda o "bratniej duszy", nieszczęśliwej miłości. Opisywała dwójkę kochanków, jednym z nich była czarodziejka przeznaczona królowi, a drugim był rycerz podległy temu władcy. Oboje rycerz i dziewczyna okazali się być bratnimi duszami, zakochanymi w sobie łaknącymi bliskość tego drugiego. Jednak dziewczyna była zaręczona, więc ich romans nie mógł istnieć dla obu oznaczał by śmierć. Ostatecznie ich historia skończyła się tragicznie, gdyż dziewczynę skazano na spalenie na stosie za zdradę narzeczonego, a rycerz wskoczył w płomienie do swej wybranki i spłonęli w ogniu miłości i cierpienia. Historia przypadła chłopakowi do gustu, nigdy nie czytał bajek czarodziejów, a one okazały się nad wyraz interesujące. Było już po dwudziestej drugiej chłopak odłożył tom i wyciągnął nogi przed siebie ogrzewając stopy przy kominku. Gdy przeszyło go jakieś dziwne uczucie ciepła, czyjąś obecność, aurę którą roztaczał- Riddle niemal wykrzyknął. Wyczuwanie obecności Toma, było co najmniej nie codzienne, ale w tej chwili chłopaka nie za bardzo interesowało to. Po prostu łaknął czyjejś obecności, rozmowy po prostu był samotny. Gdy na korytarzu rozbrzmiał cichy odgłos kroków, Harry wyprostował się na kanapie i zwrócił spojrzenie na mahoniowe drzwi. Po chwili one otworzyły się a do salonu wpadł Tom. Był zmęczony jego ciemno brązowe włosy były w lekkim nie ładzie, czerwone tęczówki przeczesywały pomieszczenie wzdłuż i wszerz, ciemne wory po oczami wyrażały że prawdopodobnie nie spał od kilku dni. Szata Toma była brudna, roiło się od zaschniętych brązowo czerwonych plam. Chłopak przechylił głowę w stronę Riddle, ich spojrzenia spotkały się. Szkarłatne tęczówki wyrażały istną satysfakcje widząc avadowe oczy Harryego. Przez chwilę pożerali się wzrokiem, po czym Riddle usiadł obok Pottera na aksamitnej zielonej sofie. Obaj w znacznej odległości od siebie. Potter chciał coś powiedzieć, gdy spostrzegł że Tom sięgnął po wcześniej czytaną pozycję przez Harryego. Przyglądał się książce.
CZYTASZ
Mój Horkruks
Fanfiction,,Voldemort dowiaduję się prawdy o tym co stało się pamiętnej nocy, gdy świat ogłosił Harry'ego chłopcem-który-przeżył. Przepowiednia okazuję się........kłamstwem." [tom riddle x harry potter- tomarry] Ta opowiesc jest stara nie uważam jej za dobrą...