Severus znalazł się w ciemnym korytarzu. Na kamiennych ścianach znajdowały się najróżniejsze obrazy. Nie zważając na śledzące go spojrzenia portretów, szedł dalej. Zatrzymał się dopiero przed opasłymi drzwiami. Otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Wszedł do środka, w sali stał długi ciemny dębowy stół z przystawionymi do nich czarnymi zdobionymi krzesłami. Miejsca przy stole były zajęte, według ściśle ustalonej hierarchii. Najwystawniejsze z nich było zarezerwowanie dla Lorda. Te najbliżej niego zajmowali Avery oraz Malfoy. Jednym słowem im dalej od Czarnego Pana, tym masz mniejsze znaczenie. Jego miejsce było między Augustusem Rockwoodem, a Theodorem Nottem. Znajdowało się mniej więcej w połowie długiego stołu. Większość krzeseł było zajętych, dlatego szybkim krokiem udał się na miejsce. Gdy usiadł zauważył, że Augustus posyła mu zaciekawione spojrzenie. Snape dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że nie pozbył się tych śladów krwi. Ale na usuwanie ich było już za późno do sali wpadł Voldemort, we własnej osobie. Jego czerwone tęczówki ilustrowały salę, na której zapadła cisza. Usiadł na swym miejscu i założył nogę na nogę oraz skrzyżował ręce. Na pierwszy rzut oka widać było irytację na jego twarzy, co wróżyło dodatkową serią Cruciatusów. Po chwili Lord zabrał głos:
- Avery raporty.- warknął, na co siwo włosy mężczyzna zadrżał.
- Tak Panie.- przerwał na chwilę i ukłonił się lekko, po czym kontynuował- Nasze ataki na pomniejsze wioski odbyły się bez najmniejszych przeszkód.
- Wyśmienicie.- odparł Riddle, zawsze lubił Averego, za jego odpowiedzi krótkie zwięzłe i na temat. Informacje nieco poprawiły humor Tomu.
Następnie głos zabrali inny śmierciożercy. Marvolo ze znudzeniem przysłuchiwał się raportom jego sług. Na jego twarzy widniał grymas znużenia, teraz znów jego twarz przypominała węża. Aby wzbudzać większy strach wśród swych sług. Po wysłuchaniu dennych sprawozdań śmierciożerców, wyznaczył im zadania i odesłał. Sala pustoszała, więc bez ogródek wstał ze swego krzesła i udał się do wyjścia. Gdy już miał wychodzić usłyszał głos Severusa:
- Panie, czy mógłby to ważne.- mówił czarnowłosy lekko drżącym głosem.
- Streszczaj się, mam wiele do zrobienia.- odparł zmęczony, zdecydowanie nie miał ochoty na kolejne sprawozdania.
- Panie przepowiednia.- Snape wyciągnął z szaty małe czarne pudełko i podał je Czarnemu Panu.
Ten wziął przedmiot z rąk mistrza eliksirów i wyjął fiolkę z iskrzącym się przeźroczystym płynem. Bez chwili namysłu odkręcił korek zabezpieczający eliksir. Z szklanego naczynia wystrzeliła srebrna nitka, która oplotła go. Po chwili przed oczami zobaczył kobietę o dużych czarnych okularach, jej siwo-brązowe falowane włosy opadały na plecy. Duże okrągłe ciemne oczy wyglądały na jakby zamglone i nie obecne. Jej usta otworzyły się i usłyszał:
"Oto nadchodzi wybraniec, który pokona Czarnego Pana. Narodzi się pod koniec siódmego miesiąca, z tych którzy trzykrotnie stawią mu opór. Będzie miał moc jakiej Czarny Pan nie zna i nigdy nie pozna, a imię jego brzmi Neville......Neville Longbottom."
Wspomnienie dobiegło końca. Tom zaśmiał się w duchu, ta przepowiednia nie mogła być prawdziwą. Bo gdyby była prawdziwa to tylko osoby, których ona dotyczy byłyby w stanie ją usłyszeć. A tu proszę przekazuję mu ją Severus. Mimo chęci roześmiania się czarnowłosemu w twarz, a następnie rzuceniu serii bolesnych zaklęć torturujących. Powstrzymał się i postanowił, zagrać w grę Dumbledora. Dlatego perfekcyjnie odegrał rolę szalonego Voldemorta, z wypisaną na twarzy chęcią mordu. Więc po krótkiej wymianie zdań na temat tego czy stary trzmiel wie o niej, oddalił się. Gdy usłyszał charakterystyczny odgłos deportacji i upewnił się, że został sam. Zrzucił z siebie zaklęcie maskujące i na powrót przybrał postać Toma Marvolo Riddle. Po czym sam się deportował.
CZYTASZ
Mój Horkruks
Fanfiction,,Voldemort dowiaduję się prawdy o tym co stało się pamiętnej nocy, gdy świat ogłosił Harry'ego chłopcem-który-przeżył. Przepowiednia okazuję się........kłamstwem." [tom riddle x harry potter- tomarry] Ta opowiesc jest stara nie uważam jej za dobrą...