Alexander otworzył oczy. Leżał na łóżku Thomasa, ale leżał na nim całkiem sam. Pomyślał, że jego partner wyszedł za potrzebą, lub zrobić sniadanie, bo ewidentne było rano. Słońce dopiero wschodziło. Hamilton podniósł się z łóżka i skierował do kuchni. Na szczęście kuchnia była połączona z salonem a w sypialni były tylko jedne drzwi prowadzące właśnie do salonu, dzięki czemu nie zgubił się po drodze. Po otworzeniu drzwi poczuł zapach jajecznicy i zobaczył Thomasa robiącego śniadanie, który gdy usłyszał jak wchodzi Alex, obrócił się w jego stronę z uśmiechem.
- Cześć, Alex! Jak się spało?
- Świetnie, ale wolałbym obudzić się obok ciebie
- No wiesz co? Ja się staram, robię ci z rana śniadanie, a ty jeszcze pretensje - powiedział ze śmiechem a w tym czasie Hamilton podszedł do niego i się do niego przytulił. - Uroczy jesteś - Alex momentalnie się zarumienił, a po chwili odsunął się żeby Thomas mógł nałożyć jajecznicę na dwa talerze leżące na blacie.
Gdy już zjedli śniadanie, ubrali się i tak dalej - ogólnie byli gotowi do pracy - Wyszli z mieszkania, a ponieważ do pracy nie było bardzo daleko, poszli na piechotę.
Byli w trakcie rozmowy i właśnie przechodzili przez przejście dla pieszych. Nie zauważyli nadjeżdżającego samochodu. Usłyszeli tylko pisk opon. Alexander upadł i uderzył głową w asfalt, a po chwili otworzył oczy i zobaczył obok siebie nieprzytomnego Thomasa. Nie wiedział co zrobić. Zaczął wołać o pomoc, bo jemu zbyt trzęsły się ręce żeby mógł cokolwiek zrobić. Poza tym, kręciło mu się w głowie i czuł się okropnie. Po chwili zemdlał.
———————————
Obudził się na łóżku szpitalnym. Dookoła niego było tak biało. Wszystko było sterylnie czyste, w przeciwieństwie do ulicy na której jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej przebywał.
Od razu poderwał się z łóżka i zaczął się rozglądać
- Mogę w czymś pomóc? - Skierował wzrok na stojącą przed nim młodą pielęgniarkę. Miała czekoladowe pofalowane włosy, była ładna i tylko to zapamiętał, bo nie skupiając się zbytnio na jej osobie zadał pytanie
- Gdzie jest Thomas Jefferson? - pielęgniarka momentalnie spuściła głowę. Hamilton zaczynał się już niecierpliwić, ale w końcu się odezwała
- Lekarze walczyli o jego życie, ale urazy były zbyt poważne... straciliśmy go - Alexander szerzej otworzył oczy a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy. Usiadł spowrotem na łóżku, jakby miał znowu zasłabnąć
- N-nie... to nie prawda, to nie może być prawda! Muszę go zobaczyć. Teraz.
- Proszę pana, nie moż...
- Jeśli on naprawdę...nie żyje to jako jego chłopak chyba mam prawo go zobaczyć?! - Alexandrowi łamał się głos. Nie wierzył w to. Thomas jest cały i zdrowy, na pewno. Oni go tylko oszukują.
- Oh...w takim razie proszę za mną - Maria stanęła obok Hamiltona żeby w razie czego go podtrzymać. Gdy dotarli do sali, w której dosłownie kilkanaście minut temu umarł Thomas, Alexander podszedł do niego i gdy zobaczył jego pobladłą twarz i nieruchome ciało, podparł się ręką o ścianę i powoli osunął na podłogę. Nic nie mówił. Po jego policzkach na powrót zaczęły płynąć łzy. Potem spytał ludzi w pomieszczeniu czy może wyjść na dwór.
————————
Wyszła z nim pielęgniarka którą poznał wcześniej, dowiedział się, że nazywała się Maria Reynolds. Byli w ogrodzie otoczonym przez ściany szpitala. Poza nimi nikogo tam nie było, a przynajmniej tak myśleli.
Parę minut później, Hamilton odwrócony tyłem do Marii usłyszał jej krzyk, potem wystrzał, a chwilę potem zapanowała cisza przerywana przez oddech Alexandra, który powoli odwrócił się w stronę ciała Marii leżącego na trawie, obok ławki na której siedział. Gdy podniósł głowę, zobaczył wycelowaną w niego lufę pistoletu. Nie zdążył nawet zareagować. Nawet nic nie usłyszał.
Dookoła niego zapanowała ciemność.
CZYTASZ
On zabrał moją kawę! [Jamilton]
FanficTo moje pierwsze opowiadanie i nie wiem czy coś z tego wyjdzie, ale jeśli to czytasz mam nadzieję, że wejdziesz w to fanfiction i zostawisz po sobie jakiś ślad.