Those Who Stole Your Heart

876 62 111
                                    

"Bo wszelkie grzechy - są grzechami nieposłuszeństwa. Kiedy ów możny duch, gwiazda zaranna zła spadła z niebios - spadła w postaci buntownika." ~ "Portret Doriana Graya"

Lys z całych sił starał się nie zasnąć za kierownicą. Specjalnie zgłośnił radio, aby jakkolwiek otrzeźwiło jego zmysły.

Nie dało się ukryć, że chłopiec mało spał tej nocy - dręczyły go koszmary i niechciane wspomnienia. Kiedy obudził się o drugiej trzydzieści, nie odnalazł już ponownie spokoju w ramionach snu. Jak zwykle w takiej sytuacji przygotował zieloną herbatę, przytulił do siebie Premiera, który od razu zasnął w jego ramionach i starał się odciąć od rzeczywistości, wchodząc w świat starych książek i zapomnianych opowieści. Nic to jednak nie dało.

Myśli odbiegały zbyt daleko, słowa na przetartych kartkach nie miały sensu, a rzeczywistość zbyt boleśnie dawała o sobie znać. Zanim zdążył zauważyć, promienie słońca wkradły się przez okna do jego salonu, a Finn, leżący na puszystym dywanie zaczął się przeciągać, witając nowy dzień.

Teraz, gdy przemierzał Londyn w stronę domu swoich rodziców, przeklinał się w duchu, że nie potrafił wyrzucić niechcianych myśli z głowy i przespać się jeszcze przed wyjściem. Westchnął ciężko i nadepnął mocniej pedał gazu. Im szybciej przyjedzie, tym szybciej będzie mógł stamtąd wrócić. Gdy mijał wielki billboard z napisem "uśmiechnij się", jego telefon zaczął dzwonić.

- Gabriel - zaczął, lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknął, próbując zebrać myśli. - Przyjadę dziś wieczorem do teatru, coś się stało?

- Dzień dobry, Lizzy. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem? - przywitał się cicho starszy mężczyzna, a w tle słuchać było liczne, nieznajome głosy. - Wybacz, mam próbę, nie zajmę wiele czasu - powiedział, a po chwili Lys usłyszał ciche trzaśnięcie drzwiami. - Chciałem zapytać o Ethana, wszystko u niego w porządku? Jeszcze nie przyszedł, a bardzo liczyłem, że się zjawi. Myślisz, że go wystraszyłem? - spytał zaniepokojony. Lys przegryzł dolną wargę, zastanawiając się przez chwilę.

- Tak, wszystko dobrze - odparł, nie wiedząc czy ma rację. - Porozmawiam z nim i dam ci jeszcze znać, ale zapewniam, że w końcu przyjdzie. Przepraszam, że tyle to trwa.

- Ach, przestań! - zawołał mężczyzna. - Niech przyjdzie kiedy chce, po prostu bałem się, że może się rozmyślił... Bardzo bym chciał mieć go w swojej grupie - powiedział i dodał po chwili. - Ten chłopiec ma w sobie magię, Lizyy. Nie zgub go.

Blackwell uśmiechnął się pod nosem.

- Wiem, że ma - Lys skinął głową i skręcił w stronę budynku, który niegdyś był jego domem. - Porozmawiamy wieczorem, Gabriel. Wjeżdżam właśnie w paszczę lwa.

- Oho, w takim razie życzę powodzenia, Lizzy - powiedział rozbawiony Gabriel zanim się rozłączył.

Mimo że Lys czuł się lekko rozbudzony po tej rozmowie, znów dopadło go znużenie, gdy wyszedł z samochodu i spojrzał z niechęcią na ogromną posiadłość rodziców. Kiedy przekroczył próg salonu, jego matka od razu odłożyła laptop i podniosła się z kanapy.

- Lys - kobieta uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mocno syna do piersi. - Nie mieliśmy jak porozmawiać w teatrze, ale pięknie sobie poradziłeś u Baltimore'a - pochwaliła go, ściskając lekko jego ramię. - Dzwonił dziś do nas i przesłał nam kopie dokumentów. Był tobą mile zaskoczony.

- Cudownie - mruknął Lys, niezbyt przejęty.

- Budowa zacznie się za mniej niż dwa tygodnie - kobieta ciągnęła dalej, widocznie podekscytowana tą myślą.

High Hopes [ boyxboy ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz