Kiedy byłam mała, to wierzyłam, że wszyscy ludzie wycinają metki z ubrań. Jak również, że wszystkie dzieci chodzą do logopedy, żeby nauczyć się poprawnej wymowy.
Jak miałam trzy lata, potrafiłam obsługiwać magnetowid. Ojciec ciągle coś nagrywał, jakieś bajki i inne rzeczy. Któregoś dnia, kiedy zostałam sama w pokoju, też chciałam coś nagrać. Tylko, że na nastawionym kanale nic nie było nastrojone, tylko taka "kasza". Nie wiem, co z tego wyszło.
Matka twierdzi, że jak byłam małym dzieckiem, to nie mówiłam, że chcę pić. Miałam jakieś napady złości, po których strasznie chlałam.
Więc jak coś mi odwalało, to znaczyło, że pewnie chce mi się pić.
Co za wstyd! Ale po co mówić o oczywistych rzeczach?
Bardzo rozpaczam po stracie ukochanego przedmiotu. Kiedyś miałam ulubioną miskę na żarcie. Matka dwa razy musiała kupić taka samą. Stłukła się, a matka nic mi nie powiedziała. Nie chciała, żeby było mi przykro.
Szukałam jej strasznie długo po całym domu, ale nie znalazłam. Miałam wtedy sześć lat i byłam w domu tylko z babcią. Strasznie rozpaczałam, gdy poznałam prawdę.
Czułam się oszukana.
CZYTASZ
12. Po własnych śladach
Phi Hư CấuNastoletnia Marta opowiada o swoim dzieciństwie (3 - 10 lat).