Koci klub ZNIKNOŁ!!! – napisałam pewnego dnia w kalendarzu. Już go nie ma... Kotki poszły do nieba. To był początek podstawówki. Jednak nie mogłam przeboleć tej straty.
W wieku 9 lat zaczęłam pisać książkę o Super Kotkach. Strasznie mnie to podniecało. Myślałam, że kiedyś będę sławna.
Krótkie streszczenie: Do domu trzech dziewczynek przybywa tajemniczy mówiący, różowy kot z planety Miau, daje im specjalne urządzenia do zmiany w Super Kotki i od tej pory maja ratować świat przed złem.
Inspirowałam się różnymi serialami z telewizji. Ciężko mi się pisało, często musiałam korzystać ze słownika wyrazów bliskoznacznych. Mimo to pisanie sprawiało mi niesamowitą przyjemność. Przez 3 lata napisałam 36 stron A4.
W czwartej klasie dałam parę fragmentów do przeczytania pani od polskiego. Spodobały jej się.
Kiedy w trzeciej klasie udało mi się zaprzyjaźnić z Emilką, znów mogłam przenieść się do świata fantazji. Biegałam u niej po podwórku, udając, że "latam" i chciałam, żeby robiła to samo. Ale czy nie było na to trochę za późno?
Najbardziej było to widoczne na moim przyjęciu urodzinowym, jedynym, jakie miałam w całym moim życiu. Każda koleżanka miała na swoim zaproszeniu buzię innej Super Kotki – fioletową, żółtą, niebieską lub pomarańczową. Matka zrobiła wypasiony tort, był też szampan Piccolo, dobra muza i guma do skakania. Dostałam fajne prezenty.
Jednak nastrój się popsuł ze względu na pewną subtelną sprawę, którą dostrzegły matka i babcia. Mianowicie, zaprosiłam na przyjęcie dwie dziewczynki, które się nie znosiły nawzajem.
Nie mam pojęcia, o co wtedy chodziło! Tylko dorośli widzą takie rzeczy.
Ale to nie wszystko. Żeby było jeszcze fajniej, wymyśliłam konkurs. Czytałam moim koleżankom fragmenty mojej „powieści", a później zmuszałam je do odpowiadania na jakieś durne pytania dotyczące jej treści.
Oczywiście, nikt nie chciał słuchać tego bełkotu. Wkurzyłam się i uciekłam do kuchni.
Konkurs wygrali Emilka i jej brat. Byli na tyle obeznani, że bez trudu otrzymali nagrodę – coś słodkiego.
Dziewczyny twierdziły, że koty są głupie! One za to zachwycały się słodkimi pieskami – to było zupełnie normalne i akceptowane przez grupę.
Kiedyś, jak byłam na wycieczce, w autokarze siedziałam z Alinką. Nagle zobaczyłam przez okno kota i nie mogłam się powstrzymać, żeby pokazać go Alince. Jak jestem na spacerze z matką, to zawsze chętnie zatrzyma się, aby popatrzeć na kota na ulicy.
Alinka tylko się wkurzyła. Nie lubiła kotów. Ale dla mnie to zwierzę jest interesujące.
CZYTASZ
12. Po własnych śladach
Non-FictionNastoletnia Marta opowiada o swoim dzieciństwie (3 - 10 lat).