"[...] Musisz mnie pokochać. Inaczej umrę."
Słowa Wooyounga dźwięczały mu w uszach nawet wtedy, kiedy windą zmierzał już do mieszkania, które dzielił z Hongjoongiem.
Był skonfliktowany. Ba, skonfliktowany to mało powiedziane. Nie miał pojęcia, co ze sobą zrobić.
Winda stanęła, ale on tego nie zauważył, zbyt pogrążony w myślach. Zanim się obejrzał, tamta ponownie ruszyła na dół. Przeklął głośno swoją głupotę i czekał aż stanie, po czym ponownie wcisnął przycisk na ósme piętro.
Kiedy w końcu sukcesywnie udało mu się z niej wydostać, skierował się powoli w stronę mieszkania.
Co miał zrobić? Czy będzie w stanie w ogóle coś zrobić? Czy zniósłby, gdyby Wooyoungowi się coś stało? Czy zniesie opuszczenie Hongjoonga? Co będzie najlepszym wyborem?
Jego ręka zastygła w połowie drogi do klamki.
Nie, lepiej zapytać...
Czy on w ogóle miał jakiś wybór?
Mozolnie wszedł do mieszkania, ponownie zamyślając się w przedpokoju. Stał tak, dopóki Hongjoong do niego nie wszedł.
– Seonghwa? Jezu, przestraszyłeś mnie. Usłyszałem, jak drzwi się otwierają, ale nikt nie wchodził. Już myślałem, że mamy tu jakiegoś włamywacza – Zaśmiał się.
Tamten spojrzał na niego bez słowa, przyglądając mu się uważnie.
Chciał zapamiętać każdy szczegół jego twarzy. Każdy. Chciał wyryć sobie w pamięci jego uśmiech i nigdy go nie zapomnieć.
– Seonghwa?
Chciał... chciał z nim być.
– Seonghwa? Wszystko w porządku? – Zmartwiony chciał do niego podejść, ale starszy wyciągnął przed siebie rękę i cofnął się.
– Hongjoong, my...
Kochał go.
– My musimy zerwać...
Nie mógł go zostawić.
– ... Zerwać się jutro rano i jechać po moje rzeczy do rodziców, haha! Prawie bym zapomniał.
Hongjoong spojrzał się na niego pytającym wzrokiem, srogo zaniepokojony jego stanem.
– Wszystko w porządku?
– Jasne – uśmiechnął się – Po prostu stojąc w przedpokoju znowu zobaczyłem mojego ojca atakującego ciebie i zastygłem ze strachu.
Nie mógł mu powiedzieć.
– Jeju, dalej to przeżywasz? Biedny, chodź, przytul się. Już dobrze, jestem przy tobie. I zawsze będę.
Słysząc ostatnie zdanie poczuł, jak oczy mu się szklą, więc szybko przywarł całym ciałem do tego Hongjoonga, zaciskając z całej siły palce na jego ramionach.
Kochał go tak bardzo.
Stojąc w jego objęciach, podjął decyzję. Będzie musiał jakoś powiedzieć Wooyoungowi, że nie da rady go pokochać. W końcu serce miał zajęte kimś kompletnie innym.
Jutro do niego pojedzie i mu o tym powie. Musi być silny. Dla Hongjoonga.
–––
Nastała noc. Hongjoong spał błogo obok Seonghwy, który spocony i niespokojny, śnił koszmar.
We śnie był przykuty do krzesła. Nie mógł wstać ani ruszyć rękoma, które miał związane z tyłu. Nie mógł też krzyczeć, bo między wargami tkwił mu knebel.
Mógł tylko obserwować.
Nagle, przez drzwi, które pojawiły się niewiadomo skąd, wszedł Wooyoung.
Uśmiechnął się szeroko i pomachał mu, natychmiast do niego podchodząc.
Nie wyglądał, jakby to, że Seonghwa był związany i zakneblowany, robiło na nim jakiekolwiek wrażenie. Wręcz przeciwnie - nic sobie z jego stanu nie robiąc, delikatnie uwolnił mu jedną rękę i splótł z nią palce.
Gdy nawiązali kontakt wzrokowy, odezwał się:
– Musisz wybrać. On, albo ja.
Seonghwa otworzył szerzej oczy i ścisnął trzymaną przez niego dłoń. Jak niby miał wybrać między miłością swego życia, a wieloletnim, oddanym przyjacielem?
Jednak przecież udało mu się dokonać wyboru już wcześniej. Wybrał... Hongjoonga.
Po chwili zawahania poprosił niemo Wooyounga, aby ściągnął mu knebel, a tamten sprawnie wykonał polecenie.
– Ja... – Zaczął, ale przerwał, kiedy Wooyoung chwycił jego dłoń i włożył w nią pistolet – Co... co to jest?
– Twój wybór. On, albo ja. Nic więcej – Usiadł na krześle, które pojawiło się tam niewiadomo skąd – Twoja sprawa, kogo wybierzesz.
– Czy ja naprawdę muszę wybierać? – Zapytał zrozpaczonym głosem, a dobitna cisza dała mu do zrozumienia, że nie ma wyjścia.
Nie zauważył, że pistolet, który Wooyoung włożył mu w rękę, był wycelowany właśnie w siedzącego naprzeciwko przyjaciela. Nie miał prawa zauważyć.
Po dłuższej chwili ciszy, w końcu zebrał się na odwagę.
– Ja... — zaciął się – Ja... wybieram Hongjoonga – W momencie, w którym wypowiedział te słowa, pistolet sam wystrzelił prosto w serce siedzącego naprzeciwko Wooyounga.
– Wooyoung?! Wooyoung! Wooyoung, spójrz na mnie! – Przerażony zaczął się miotać na krześle, jednak węzły trzymały jego ciało nadzwyczaj skutecznie – Wooyoung?
Tamten złapał się za krwawiącą ranę i wypluł krew tuż pod nogi Seonghwy. Ściekała mu stróżką po brodzie, tworząc czerwoną ścieżkę z jego ust aż do szyi.
Spojrzał na niego i uśmiechnął się słabo. W zestawieniu z krwią wyciekającą z jego ust wyglądało to naprawdę... naprawdę smutno.
Seonghwa poczuł jak na ten widok coś ściska mu serce. Postrzelił go, a on i tak potrafił się do niego tak pięknie uśmiechnąć...
Srebrnowłosy wyciągnął do niego zakrwawioną rękę, rozsmarowując przypadkiem trochę krwi na jego policzku, gdy gładził go kciukiem.
– Wybór... należy do ciebie.
Seonghwa podniósł się gwałtownie z krzykiem i rozejrzał po pokoju. Obok Hongjoong pochrapywał cicho, a w przedpokoju słychać było tykanie zegara.
Więc... więc to był tylko zły sen.
Chciał tak myśleć. Chciał wierzyć, że cała ta sytuacja to tylko jeden wielki koszmar.
Ale niestety doskonale rozumiał przekaz tego snu.
W zależności od tego, co powie... jego słowa mogą zabić.
CZYTASZ
homophobic - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹
Romantik"[...] Musisz mnie pokochać. Inaczej umrę." Seonghwa bardzo kochał Hongjoonga, a Hongjoong kochał jego.