Our break up

592 63 58
                                    

– Jezus... Jezus... Wooyoung! Jezus... co ja mam zrobić? Co ja mam zrobić? Karetka... Muszę zadzwonić na pogotowie! – Wstał, ale Wooyoung powstrzymał go gestem ręki.

– Na lodówce... na lodówce jest numer mojego lekarza... zadzwoń...

– Do lekarza? Na litość boską, Wooyoung, popierdoliło cie?! Ty wymiotujesz krwią! Tu trzeba pogotowia, po-go-to-wia!

– Oni... nie zajmują się... moim typem choroby... doktor Kim... zadzwoń... – Powiedział słabym głosem, a jego ręka opadła.

Seonghwa przeraził się jeszcze bardziej i pobiegł do kuchni najszybciej jak umiał, zostawiając Wooyounga na werandzie.

Porwał kartkę z lodówki i chwilę później już siedział z powrotem przy Wooyoungu, wsłuchując się w sygnał połączenia.

– H-halo? Doktor... Kim? Jestem przyjacielem Wooyounga. Tak, dzwonię, bo jest bardzo źle. Przed chwilą zwymiotował krwią i jakimiś kwiatkami, leży teraz na ziemi i jest nieprzytomny. Przyjedzie pan? Tak, jesteśmy u niego w domu. Zna pan adres? Dobrze. Za ile... 15 minut? Rozumiem. Proszę się spieszyć, jego trzeba zabrać na oddział... Słucham? Żaden oddział? Jak... A zresztą, nie ma czasu na rozmowy teraz, niech pan jak najszybciej przyjeżdża, a ja zaniosę go do łóżka i zrobię mu zimny okład. Dobrze. Dobrze. Do zobaczenia – Rozłączył się i natychmiast zabrał się za podnoszenie Wooyounga. Zachwiał się, bo jego ciało było osłabione przez niedobór snu, ale udało mu się donieść go bezpiecznie do łóżka.

Nie przejmował się poplamioną pościelą, najwyżej mu ją odkupi. Teraz najważniejszy był Wooyoung.

Kiedy zrobił mu zimny okład i uznał, że Wooyoungowi nic więcej na razie nie trzeba, na myśl przyszła mu krew, która została na schodach przed domem. Stwierdził, że wypadałoby ją wymyć.

Zdążył umyć posadzkę i jeszcze raz zajrzeć do Wooyounga, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi.

Szybko pognał do nich i otworzył je, a za nimi dostrzegł poczciwego, siwego już staruszka z dużymi, mądrymi oczami, osadzonymi blisko na oznaczonej zmarszczkami twarzy.

– Doktor Kim?

– W rzeczy samej. A ty jesteś...?

– Seonghwa – Kiedy to powiedział, wydawało mu się, że po twarzy starego przemknął cień – Proszę, szybko, niech pan wejdzie. On potrzebuje pomocy.

Staruszek wyminął go bez słowa, kierując się prosto do pokoju Wooyounga. No tak, musiał tutaj często bywać, skoro działa prywatnie.

W trakcie całego badania, Seonghwa siedział obok i w milczeniu obserwował lekarza, który momentami marszczył się, mamrocząc coś pod nosem.

Staruszek odsunął się od Wooyounga i odwrócił do Seonghwy, przyglądając mu się uważnie.

– Czy przydarzyło się dzisiaj cokolwiek, co mogłoby pobudzić uczucia Wooyounga do ciebie? Cokolwiek, co mogłoby sprawić, że jego uczucia dałyby o sobie znać – Zapytał powoli, a Seonghwa drgnął wyraźnie. Czy to możliwe, żeby Wooyoung zwymiotował krwią przez to, że do niego przyszedł? Że dał mu szanse?

– Ja... dzisiaj... jakby... przyszedłem... to skomplikowane... my-

– Wiem. Znam całą historię – Przerwał mu, a tamten spojrzał się na niego zdziwiony – Co to za spojrzenie? Przecież to logiczne, że skoro leczę go z hanahaki, muszę znać jego obiekt westchnień i przyczynę problemów. Nie masz pojęcia, ile się o tobie nasłuchałem – odchylił się, splatając ręce – Wooyoung... zawsze kiedy opowiada o twojej osobie, jego spojrzenie staje się takie ciepłe... i smutne. Chłopak naprawdę cię kocha i przez to cierpi coraz mocniej – zrobił krótką pauzę – Przypuszczam, że opowiedział ci o tej chorobie, a ty nie mogłeś dojść do rozwiązania, które wszystkich by zadowoliło. Zostawić Hongjoonga, czy Wooyounga... Spróbować go pokochać i uratować mu życie, ale zostawić swojego kochanka, czy też zostawić go na powolną śmierć, ale żyć u boku ukochanego... hm?

homophobic - 𝚂𝙷 𝚡 𝙷𝙹Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz