Walka była zacięta i czasami naprawdę nie wiele brakowało by jakieś z zaklęć wiedźmy mnie dosięgnęło. Ale determinacja i adrenalina we mnie buzowały. Podczas tej bitwy nabawiłam się kilku nieładnych ran i siniaków. Starłam nie zarwać uwagi na krew jaka pobrudziła moje ubrania, bo skaleczenia nie były poważne, ale musiałam się prezentować koszmarnie, byłam cała ubrudzona. Ale wygląd był w tym momencie bez znaczenia.
Rzuciłam w wiedźmę potężnym zaklęciem wiatru, które z głuchym łomotem przyszpiliło ją do jednego z ostałych się jeszcze drzew. Ciężko dysząc podeszłam i stanęłam przed nią. Po urywanym oddechu przywódczyni wnioskowałam, że jej siły też już są na wyczerpaniu.
- Jaak taakaa dzieewczynaa jaak tyy maa tyylee moocyy? - wiedźma patrzała na mnie z zastanowieniem wypisanym na twarzy.
Idąc za radą Rebecci nie odpowiedziałam. Zatrzymałam się kilka metrów przed wiedźma gotowa wreszcie to zakończyć, bo ta dalej była unieruchomiona i niezdolna do rzucenia kolejnych zaklęć.
- Maasz prooblem z opaanowanieem taak duużej iloości moocy, maam raacjee? - mówią przywódczyni, lecz ignorowałam jej słowa, mimo, że stanowią bolesną prawdę.
Wyciągnęłam przed siebie rękę gotowa rzucić ostateczny czar, który sprawi, że nie będzie wstanie dłużnej przewodzić innymi wiedźmami.
- Mooge cii poomóc. Wieem jaak opaanowac taaki pootencjał maagiczny, naauczę cięę wszyystkiego, bęędzie miaała koontrolee naad swooja maagią – jej słowa sprawiły, że zawahałam się przed rzuceniem zaklęcia. Kiedy ona to dostrzegła, na jej twarz wypłynął szyderczy uśmiech i ciągnęła dalej, wykorzystując moje zawahanie - Znaam sięę na tyym. Noo bo ktoo leepiej od wiedźmyy wiee więęcej o magii? Jeestem w staanie cięę teego naauczyć.
Wiem, że nie powinnam jej słuchać, Rebbeca mnie ostrzegła, że wiedźmy są niezwykłe podstępne i bazują na tym co odkryły o swoim przeciwniku, by nimi manipulować. Powinnam zignorować jej słowa i ją w końcu wykończyć. Ale nie umiałam tego zrobić. Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie, całkowicie meni dezorientując. Od tak dawna mam problem z moją magią, nie potrafiłam jej kontrolować, a żaden nauczyciel w szkole nie był mi w stanie za bardzo pomóc. A wiedźmy rzeczywiście znały się na magii, miały dostęp do czarów i wiedzy niedostępnej dla czarodziejów. Może naprawdę ona była w stanie mi pomóc?
Te myśli mnie zdekoncentrowały i moje zaklęcie zaczęło słabnąć.
- A więęc? Jaaka jeest twooja deecyzja dzieewczyno?
Przymierzenie się z nią było by głupotą. Dlaczego miała by mnie nie zabić i nie stworzyć z mojego ciała nowej wiedźmy? Bo mogłabyś zostać ich potężną bronią, szeptał mi w głowie cichy głos. Nie wykluczone, że tylko ona może mi pomóc. Ale naprawdę chce do niej dołączyć? Porzucić moje dotychczasowe życie, moich przyjaciół, na rzecz tego by opanować magię? Przecież do tych czas jakoś sobie z nią radziłam, poradzę sobie i teraz, a w końcu nauczę się nad nią panować. Sama się nauczę. Nie potrzebuje pomocy tej ohydnej kreatury, która na pewno mnie oszuka. To ściema, to wszystko tylko kłamstwa. Naiwnością było by wierzyć, że zechce mi pomóc, nie oczekując niczego w zamian.
W końcu moje zaklęcie przestało działać, bo nie skupiałam się na nim wystarczająco mocno przez moje rozmyślania, co zapewne było celem całej tej przemowy i obietnic rzucanych na wiatr. Zanim się zorientowałam, wiedźma rzuciła się na mnie. Powaliła mnie na ziemię. Jęknęłam z bólu kiedy wylądowałam na twardym podłożu, a przywódczyni tuż na mnie. Poczułam w ustach metaliczny smak krwi. Nie chciałam jej pomocy, jest wiedźma, z tego nie może wyniknąć nic dobrego. Podkusiła mnie, zdezorientowała i wykorzystała to. Dałam się złapać w jej sidła przed którymi mnie ostrzegano.
Wtedy poczułam na szyi ciężar i chłód. Naszyjnik z onyksu. Osłabia wiedźmy i jest w wstanie je zabić. Może i moja magia się prawie skończyła i byłam przytwierdzona do ziemi, ale nie byłam bezbronna. Szybkim ruchem zerwałam onyksowy krzyż z szyi. Zanim przywódczyni się zorientowała co robię, przycisnęłam mocno naszyjnik do jej klatki piersiowej. Widziałam szok na jej twarzy. Potem powietrze rozciął jej głośny wrzask bólu. Wyrywałam się jej i odsunęłam na kilka metrów. Ale ona nie zwracała już na mnie uwagi. Ból jaki spowodował onyks, obezwładnił jej ciało, a krzyk nie cichł. Onyks cały czas tkwił przy jej ciele, stapiając skórę, a ona nie potrafiła się go pozbyć.
Potem natapiał huk, który zatrząsł ziemią i oślepiło mnie światło. Kiedy odzyskałam wzrok wiedźmy nie było. Został z niej tylko kupka popiołu i mój onyksowy krzyż. To koniec.

CZYTASZ
W pogoni za magią || Tom 2
FantasiaTom 2 Może czasem wydaje się nam, że pokonaliśmy już największe niebezpieczeństwo, trudności, magiczne potwory i możemy się czuć bezpiecznie. Nic bardziej mylnego. To właśnie wtedy musimy być w stanie najwyższej gotowości, bo to co wydawało się najw...