Był taki czas, gdy fani „Gry o Tron", nie mogąc doczekać się na kolejny tom serii, dopytywali George'a Martina, dlaczego milczy aż tak długo. W ramach odpowiedzi pisarz podzielił się ze światem ciekawą teorią, jakoby ludzie pióra dzielili się na dwa typy: architektów i ogrodników. Choć do samego Martina sympatię mam raczej średnią, uważam, że jego koncepcję powinien znać absolutnie każdy twórca. Gotowi, by dowiedzieć się o sobie czegoś więcej? To lecimy!
Te wszystkie notatki
Zacznijmy od pierwszego typu, czyli literackich architektów. Martin jako przykład podał J.K. Rowling, która kilka lat przed powstaniem Harry'ego Pottera przygotowywała notatki i całą listę ciekawostek na temat postaci czy miejsc. Podobnie pracuje zresztą Katarzyna Bonda. Na czym polega sekret warsztatu obu pisarek? Tak jak prawdziwy architekt nie zacznie bez dokładnych wzorów, szkiców i wyliczeń, tak jego literacki odpowiednik nie ruszy bez planu. A nawet kilku planów. Architektami są więc wszystkie osoby, które rozpoczynają pracę od opisania swojej opowieści, rozłożenia jej na jak najdrobniejsze szczegóły. Zanim zapiszą te pierwsze słowa, dokładnie wiedzą, kto z kim i dlaczego, w którym rozdziale i nawet w którym zdaniu. Potrafią opowiedzieć, jak wygląda rodzinna wieś matki protagonisty, znają dzieje jego rodu do ósmego pokolenia wstecz, mogą określić grubość łuski smoka, którego bohater zobaczy w oddali na wzgórzu w 1/8 rozdziału szesnastego i tak dalej... Prawdziwy architekt nie spocznie, póki nie doszlifuje koncepcji w najdrobniejszych detalach – dopiero wtedy czuje się na tyle bezpiecznie, by zacząć „normalną" literacką pracę. Obecność tych zapisków daje mu siłę i pewność, że nie zagubi się i nie dopadnie go tak zwany syndrom pustej kartki. Bezpiecznie, rzeczowo... a jednak z pasją.
Pod rękę z historią
Znacie serię gier komputerowych „Assassin's Creed"? W tym (naszym, ale jakby innym) świecie istnieje specjalna maszyna, Animus, która pozwala wcielić w jednego naszych z przodków. Żyć jego życiem, patrzeć na świat jego oczami... przeżywać przygody za niego. W grze, gdy wchodzimy do Animusa lub gdy ładuje się nowa lokacja, jest taka rewelacyjna animacja „budowania się" całego świata. Niewyraźne tło z widoczną siatką, na której fragment po fragmencie tworzy się, dajmy na to, renesansowa Wenecja. Dlaczego o tym opowiadam? Bo ta właśnie animacja pozwoli zrozumieć, w jaki sposób działa umysł drugiego wyróżnionego przez Martina typu twórcy, czyli ogrodnika. Takim osobom historia buduje się przed oczyma – dosłownie i w przenośni. Rozwija się, upiększa... rośnie. I tak jak architektowi tworzenie rozbudowanych planów daje siłę, tak ogrodnika z reguły po prostu osłabia. On nie lubi siedzieć nad planami dłużej niż konieczne; woli iść na żywioł, bo w ten sposób jest mu łatwiej. Mając w głowie ogólny zarys i kilka punktów węzłowych (bo bez tego raczej się nie da), rusza w przygodę i sprawdza, dokąd go to zaprowadzi. Podobnie jak prawdziwy ogrodnik wyznacza granice swojego „ogrodu" (którym w tym wypadku jest opowieść), dobiera rośliny, sadzi je i patrzy, co z tego powstanie. A potem tu coś przytnie, tam wykosi i z dumą prezentuje gotowe dzieło. Kontrolowany szał twórczy.
Każdy z typów ma swoje zalety, ale również i wady, pewne cechy, z którymi trzeba się pogodzić, gdy zabieramy się za pracę. Jakie? O tym opowiem Wam za tydzień.
A tymczasem: mały test! Kto przeważa wśród czytelników Peopie-? Ogrodnicy czy może architekci? Dajcie znać!
Katarzyna „Valakiria" Tkaczyk
CZYTASZ
Pas startowy |ZAKOŃCZONE|
RandomSiadasz na fotelu, kładziesz się na łóżku, leżysz na podłodze. Włączasz komputer, tablet, telefon. Twoje palce dotykają klawiatury, czujesz znajome Ci uczucie ekscytacji tworzenia czegoś własnego, swojego świata. Jesteś pochłaniany przez wymyślne ep...