autor: Veronica Roth
tytuł: Naznaczeni śmiercią
oryginalny tytuł: Carve the Mark
wydawnictwo: jaguar
Opis fabuły:
Świat w którym poszczególne państwa mają własne, niewielkie planety pomiędzy którymi przemieszczają się odrzutowcami w przestrzeni kosmicznej. Świat w którym większość osób podąża za nurtem dającym ludziom dary (nadprzyrodzone umiejętności). Świat w którym niektóre rodziny obdarzone są losami.
Losami które spętały dwójkę młodych ludzi- Cyrę i Akosa. Oboje mieszkają na jednej planecie, jednak pochodzą z dwóch wrogo nastawionych do siebie narodów. Cyra odczuwa wieczny ból, który w postaci cieni krąży pod jej skórą i uniemożliwia jej normalne życie. Dziewczyna potrafi również jednym dotknięciem zadawać ludziom ból. Akos jest jedyną osobą, która jest na ten ból odporna. Tymczasem w galaktyce zaczyna się robić nieciekawie. Ludzie debatują na temat wyznawania losów wybrańców a stosunki wrogich rodów zaczynają się pogarszać.
Moja recenzja:
Wybaczcie, niewiele pewnie zrozumieliście z mojego opisu fabuły powyżej ale ciężko mi ugryźć tą książkę. Nie mogę zaliczyć jej do najlepszych, chociaż w pierwszą część wkręciłam się zdecydowanie bardziej to nadal nie umiem skrótowo opowiedzieć o tym co działo się w książce. Może więc po prostu zacznę od początku. Książkę napisała Veronica Roth, autorka serii ,,Niezgodna'', która pomimo narastających złych opinii na jej temat bardzo mi się spodobała. Chociaż oczywiście mam pewne zastrzeżenia co do stylu pisarskiego autorki. Nie wiem, chyba po prostu nie potrafię wkręcić się w jej książki i jedyne co często je ratuje to fabuła. Niezgodna wydawała mi się być niezwykle ciekawa, chociaż z biegiem czasu zdegradowałam ją do książek z opinią ,,są okej''. Pewnie może mieć ta to wpływ, że kiedy przeczytałam serię Niezgodnej miałam może trzynaście lat i każda książka wydawała mi się być super. Zanim powrócę bezpośrednio do Naznaczonych muszę wspomnieć jeszcze o jednym. Kiedy czytałam serię ,, Czerwona Królowa'' Victorii Aweard ( wybaczcie jeżeli popełniłam błąd w nazwisku) słyszałam wiele opinii, które mówiły, że te książki są podobne. No i nie da się ukryć, autorki się znają. Dlatego czytając Naznaczonych ( oraz drugą część) miałam głupie uczucie, że widziałam to już w książkach Victorii. Widać, że obie te autorki się znają oraz, że mają podobny styl pisania (co nie zmienia faktu, że nadal jestem ogromną fanką serii Czerwona Królowa i historii Mare Barrow)
Co do samych Naznaczonych, to zacznę po prostu od rzeczy które przypadły mi do gustu, bo tak będzie po prostu łatwiej. Na pewno efekt wizualny obu tomów książki. Ich okładka przykuwa spojrzenie. Bardzo polubiłam również główną bohaterkę Cyrę. Ciekawy był również jej dar nurtu bo bądź co bądź rzadko kiedy spotykamy się z bohaterką, która nie może dotknąć innych, żeby nie zadać temu komuś bólu. Książka jest naszpikowana do granic wytrzymałości również słowami w języku dwóch skłóconych narodów oraz różnymi tradycjami, które w jakiś sposób przeplatają się w fabule. Dodatkowo mamy również świat, który jest w porządku, dobrze wykreowany, można było sobie to nieco wyobrazić itp, to jednak nie były to zdecydowanie moje klimaty. O ile jestem fanką książek typu SF to jednak galaktyki, podróże w kosmosie...to nie moja bajka.
Nie polubiłam drugiego głównego bohatera czyli Akosa. Wydawał mi się być chwilami zbyt przerysowany. W niektórych momentach (zwłaszcza w drugiej części) być zbyt miękki? Nie wiem, jego zachowanie trochę mnie denerwowało. Bo z jednej strony był zdeterminowany, chciał walczyć i takie tam a w następnym momencie wszystko było mu obojętne. Często miałam wrażenie, że się nie starał. Również jego relacja (o zgrozo tak jak w Czerwonej Królowej Mare i Cal) z Cyrą była zbyt na siłę. Tak jakby od razu z góry było założone, że oni muszą być razem. Nawet jeśli aktorka chciała aby tak się stało uważam, że można było trochę bardziej postarać się przy rozwijaniu ich relacji. No bo jeżeli przyjrzycie się temu, jak na początku Cyra bardzo nie lubiła Akosa a później w przeciągu zaledwie kilku dni lub tygodni nagle obdarowuje go zaufaniem a następnie od razu są w stanie wyznać sobie uczucia to dla mnie było zbyt szybko. Zdecydowanie jestem fanką książek w których relacje rosną i rozwijają się, jest wśród nich jakaś nieścisłość, czegoś trzeba się uczyć. Gdzieś, gdzie bohaterowie do ostatniej strony nie umieją powiedzieć sobie co skrywają w sercach. Tutaj wszystko poszło zbyt szybko, dokładnie jakby ich związek był narzucony z góry.
Co do wątków pobocznych jest okej. Generalnie tą książkę mogłabym określić mianem okej.
Dlatego nie widzę sensu drążyć dalej. Tak jak zawsze przypominam jest to jedynie moja opinia i każdy z was może mieć inną. Dlatego, jeżeli wam akurat książka się spodobała to bardzo się cieszę. Ja nie umiem powiedzieć tej książce ani tak nie nie. Z jednej strony było kilka fajnych rzeczy, które zdecydowanie mogę dać na tak ale jest również kilka takich, które całkowicie nie są w moich klimatach. W dodatku książka jest obszerna, w czym nie ma absolutnie nic złego, jednak pomiędzy jakimiś punktami kulminacyjnymi, ważnymi wydarzeniami jest dużo pobocznych wydarzeń, które w niektórych momentach niemiłosiernie się ciągną. Zakończenie było całkiem fajne, gdyby nie fakt, że ponownie miałam zbyt wiele skojarzeń z Czerwoną królową. Ponieważ jeżeli czytaliście cie trzecią część - Królewską klatkę to wiecie jak zakończyło się uratowanie Mare. No cóż podobnie jest również tutaj. Aaa no i jeszcze podróżowanie sterowcami, odrzutowcami czy zwał jak zwał tak bardzo wydaje mi się być podobne.
Moja ocena:
fabuła: 6/10
bohaterowie: 7/10
okładka: 9/10
ogólna ocena: 6,5/10
CZYTASZ
Prawie Recenzje O Wszystkim
Teen FictionPierwsze rozdziały to recenzje książek Kolejne będą już przeplatały się z filmami itp ^^