Rozdział 4

9.7K 192 21
                                    

Z nieznajomym przetańczyłam kilka piosenek. Kiedy chciałam wrócić do baru zatrzymał mnie uścisk na nadgarstku. Kiedy odwróciłam się w stronę tajemniczego, zaparło mi dech w piersi. Wyglądał cudownie. Wyskoki brunet z ciemnymi jak noc oczami.

- Już ode mnie uciekasz? – spytał ochrypłym głosem, nadal trzymając moją dłoń

- A co spodziewałeś się, że dam Ci się zaciągnąć do łóżka? - powiedziałam zirytowana. W końcu czego innego mógł szukać taki przystojniak sam w klubie.

- Wyluzuj mała, nawet nie przyszło mi to na myśl, ale jeśli prosisz. - mówiąc to mrugnął do mnie i uśmiechnął się seksownie

- Jeśli liczysz na coś więcej to zaciągnij którąś naiwną do kibla. - odpyskowałam zła i wyrwałam się z jego uścisku

- Ałł ranisz skarbie. - brunet złapał się teatralnie za serce

- Spadaj... - i oddaliłam się w stronę baru

- Jeszcze się spotkamy!  - krzyknął tak abym mogła go jeszcze usłyszeć

Ruszyłam w stronę przypatrującej się mi Katy.

- Laska czy ty wiesz z kim właśnie rozmawiałaś? - spytała 

- Nie mam pojęcia. - odparłam luźno, zamawiając w między czasie drinka

- Dziewczyno to jeden z groźniejszych facetów w naszym mieście. Stoi na czele potężnego gangu. Nazywa się Bruno Landford. - słysząc jej słowa zachłysnęłam się piciem. Myślałam, że się przesłyszałam.

- Co ty pieprzysz dziewczyno. Po co niby boss mafii zagadałby do mnie. 

- Nie wiem, ale jeśli on czegoś zapragnie to to zdobędzie.

Przez resztę imprezy czułam się obserwowana. Nie mogłam przestań myśleć o tym co powiedziała mi Kat. Nie wiedziałam jednak, że wszystko stanie się tak jasne.


**************

Dni mijały szybko, nawet nie wiedziałam kiedy zrobił się czerwiec. Jeszcze dwa tygodnie i koniec ze szkołą. Na szczęście miałam bardzo wysoką średnią i nie musiałam się stresować poprawianiem ocen lub stypendium w kolejnym roku.

- Idziesz z nami do kina? - spytała Katy kiedy wraz ze znajomymi opuszczaliśmy budynek szkoły

- Nie mogę, idę dziś do pracy. Muszę zastąpił Mellisę, Robert mnie poprosił. - powiedziałam trochę przybita. Bardzo chciałabym iść z nimi, ale praca to praca.

Moi przyjaciele ze szkoły byli niesamowici. Zawsze mogłam na nich liczyć i pogadać. Jednak Katy ufałam najbardziej. Różniłyśmy się od siebie, ale dogadywałyśmy wiśmienicie.

- No dobrze, trzymaj się skarbie. Paa - Katy pocałowała mnie w policzek na pożegnanie.

- Pa bawcie się dobrze. 


4 godziny później...

Klub  jest dziś przepełniony ludźmi. Na zmianie razem ze mną są: Dakota, Haily i Marco. Pech chciał, że ja musiałam stać na barze i obsługiwać klientów.

- Dwa razy wódka i cola.

- 50 dolarów.

I tak w kółko, ale nie mogłam narzekać. Wypłata była całkiem porządna. Obsługiwałam już tak kilka godzin, aż usłyszałam ten dobrze znany mi głos.

- Mówiłem, że jeszcze się zobaczymy.

Spojrzałam w stronę chłopaka. Jak można wyglądać tak dobrze w jeansach i białej opinającej koszuli.

- Co podać? - chciałam obsłużyć go jak najszybciej i zająć się resztą klientów. Byłam już strasznie zmęczona, a na dodatek jeszcze on...

- Nie tak formalnie Mary. – zrobiło mi się gorący, gdy słyszałam jak wypowiadał moje imię. W jego oczach widać było błysk i rozbawienie.

- Nie mam czasu, co podać? – spytałam ponownie już lekko zirytowana

- Twój numer telefonu. 

- Nie podaję nieznajomym.

- Czy ktoś tu jeszcze pracuje!? – wydarł się pijany facet z tyłu.

- Może grzeczniej. Jak ci coś nie pasuje to wypierdalaj! – ryknął Bruno

- Przepraszam, nie poznałem Pana. – powiedział przestraszony mężczyzna

- Bruno nie przeszkadzaj mi. Muszę pracować!

- Coś za coś mała, nie będę przeszkadzał Ci teraz, ale w zamian pozwolisz odwieść się do domu.

- Dobra, a teraz proszę Cię odsuń się.

Nie wiem, czemu zgodziłam się na to, ale w głębi czułam, że nie zrobi mi krzywdy. Nie powinnam mu ufać, aby znów nie cierpieć, ale było w nim coś co nie pozwalało mi o nim zapomnieć. A co do Nicolasa, to próbował wmówić mi, że gadał głupoty, przepraszał mnie, ale nie dam mu szansy. Nie po tym co widziałam i słyszałam.

*****

Była czwarta nad ranem, w monecie kiedy  ostatni klient opuścił bar, a raczej jak ochroniarze wyciągali go z budynku. Myślałam, że Bruno zapomniał o propozycji i pojechał do domu. Zdziwiłam się kiedy zobaczyłam go, opierającego się nonszalancko o autu.

- To co skończyłaś już pracę. Wsiadaj podwiozę Cię, nie powinnaś chodzić o takich godzinach po mieście.

- Chodzę już tak od dwóch lat i jeszcze nic mi się nie stało. – powiedziałam

- I o dwa lata za długo. Wsiadaj. – zażądał

- Dobra już się nie denerwuj, bo Ci żyłka pęknie. – odparłam rozbawiona

- Nie przeginaj skarbie.

Po chwili słownej przepychanki wsiadłam do auta. Zdziwiło mnie, że wiedział gdzie mieszkam.

- Skąd wiesz gdzie jechać ?

- Słońce, ja wiem wszystko.

- Przestań mnie tak nazywać. Mam na imię Mary. M A R Y! – przeliterowałam

- Wiem słońce jak masz na imię. Będę mówił do ciebie jak mi się podoba. – powiedział śmiejąc się

- Pieprzony dupek. – powiedziałam pod nosem

- Słyszałem.

Jechaliśmy w totalnej ciszy, ale nie takiej niezręcznej wręcz przeciwnie. Kiedy spojrzałam na chłopaka był bardzo skupiony n drodze. Jedną ręką trzymał kierownicę, natomiast drugą miał na skrzyni biegów.

Pod blokiem zatrzymał się 10 minut później. Chciałam mu grzecznie podziękować i wysiąść, ale on miał inne plany.

- Nie zaprosisz mnie do środka? Nie ładnie.

- Nie zapraszam nieznajomych. Mama nie uczyła? I tak popełniłam karygodny błąd wsiadając do twojego samochodu.

- Tym razem Ci się udało, ale następnym razem nie zawaham się przed wejściem do ciebie.

- Nie będzie następnego razu! – krzyknęłam jeszcze przed wejściem do bloku

- Jeszcze się zdziwisz słońce. – i odjechał




 Tak ja już mogliście zauważyć rozdziały pojawiają się dwa razy w tygodniu. Postanowiłam, że będzie to niedziela i czwartek. 

Dajcie znać jak podobał Wam się rozdział !

Trzymajcie się! Do następnego! 🥰


goldengirl

( 972 słów)

Only usOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz