Księga |I| Ziemia

205 17 3
                                    

Kilka godzin wcześniej

Azuko spacerowała po bastionie wraz z Amiko, która miała wiele pytań do avatarki spisane na dużym pergaminie.

-Jak to jest że nazywamy ciebie avatarką? Przecież słowa Avatar się nie odmienia.

-Ponieważ odradzam się zawsze jako kobieta.

-A no tak...Jak to jest że nazywają ciebie "zrodzoną z krwi Avatara"? Przecież dzieci Avatara nigdy ale to nigdy nie miały mocy po ojcu/matce w tkaniu czterech żywiołów.- Azuko zaśmiała się lekko, dziewczynka nie była pierwsza która ją o to pytała.

- Wiele wiele lat temu, za początków Avatara byłam zwykłym dzieckiem w wiosce rybackiej.-Spojrzała na niebo- Mój ojciec był szanowany i ceniony za jego wkład w naszą wioskę.

-Ale fajnie-Powiedziała podekscytowana dziewczynka.- To było twoje pierwsze wcielenie?

-Tak-Posmutniała- To było moje najkrótsze wcielenie i najbardziej bolesne...Pewnego dnia...- W jej oczach pojawiły się łzy, które szybko otarła.- Wyszłam z tatą na spacer, byliśmy tacy szczęśliwi. Mama obiecała mi moje ulubione ciasto na podwieczorek, a tata obiecał że pokaże mi cały las. To były wspaniałe urodziny. Aż do momentu kiedy...Zaatakował wielki potwór.-Amiko znikł uśmiech z twarzy bo powoli domyślała się co się wydarzyło.- Moja wioska była na jego celowniku. Ojciec szybko kazał mi uciekać i zaczął robić coś z tym monstrum by go od wioski a także odemnie oddalić.- Łzy mocniej płynęły po policzkach Avatarki- W tedy wkroczył Avatar, byłam przeszczęśliwa że on nas uratuje i tak było. Rzeczywiście uratował mojego ojca i wioskę lecz nie mnie. Pamiętam to jak przez mgłę ciało martwej bestii spadło centralnie na mnie. Ostatkiem sił wyczołgałam się i ujrzałam go...-Jej ręce ścisnęły się w pięści-Moi rodzice błagali go by mnie uratował, cała wioska prosiła by coś zrobił. Z dużą niechęcią podszedł do mnie i dał mi coś do wypicia. Była to krew Avatara zmieszana z jego łzami...Uleczyło mnie to momentalnie, moje rany znikły a moje kości się zrosły. Mogłam od razu normalnie chodzić. Rodzice przytulili mnie mocno i dali sakiewkę złota Avatarowi.

-To chyba dobrze, prawda-Powiedziała niepewnie dziewczynka. Księżniczka po kręciła przecznice głową i westchnęła.

-Po tym zdarzeniu byłam bardzo, drażliwa. Z czasem moje drobne ciało mnie bolało. Z każdym dniem było coraz gorzej, aż w końcu nadszedł dzień w którym umarłam. Widziałam jasne światło i miły ciepły głos. Powiedział: "Od dzisiaj jesteśmy złączeni aż ja żyję. Kiedy umrę zniknie nasza więź. Będziesz moimi rękoma gdy nie będzie mnie, wierzę w ciebie. Jesteś od teraz avatarką, sługą Avatara i moim dziełem". Potem nastała ciemność i odrodziłam się w nowym ciele..

-Oh...Ale chyba wszystko dobrze się skończyło?

-Nie, do puki mój stwórca żyje nigdy nie będzie dobrze.

Avatarka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz