XII

2.5K 102 49
                                    

Minęło parę dni. Pomimo tego, że dałaś sobie czas na przemyślenie swojej sytuacji sercowej, nie miałaś na to wielu chwil. Praca całkowicie Cię pochłonęła. Nie kontaktowałaś się nawet z Davidem i Al, ale miałaś wyrzuty sumienia z tego powodu i chciałaś jak najszybciej to zmienić.

Pewnego wietrznego popołudnia, gdy miałaś zamiar udać się do kąpieli, niespodziewanie usłyszałaś dźwięk przychodzącego połączenia.

- Dzień dobry, czy mam przyjemność z Panią Rose Adamska? - zapytał głos w telefonie.

Nie miałaś pojęcia kim był owy człowiek, jednak potwierdziłaś swoją tożsamość.

- Komisarz Matthew Jones, prowadzę Pani sprawę, mogłaby się Pani zjawić na komisariacie? - spytał. - Najlepiej, jak najszybciej.

- Dobrze, już wychodzę z domu - odpowiedziałaś i ruszyłaś w kierunku komisariatu.

Po jakimś czasie byłaś już na miejscu. Gdy się przedstawiłaś, wskazano ci pomieszczenie, do którego miałaś się udać. Zapukałaś do drzwi, otworzył je wysoki blondyn.

- Komisarz Matthew Jones, rozmawialiśmy przez telefon - przywitał się uściskiem dłoni.

- Rose Adamska.

Funkcjonariusz przedstawił ci sytuację.

- Mieliśmy z nim dość duży problem. Potrafi się ukryć. Trzeba było się trochę namęczyć, ale złapaliśmy go. Nie musi się już Pani martwić.

To już koniec? Nie wierzę.

- Musi Pani tylko za jakiś czas stawić się na komisariacie, ale to już będzie tak zwana kropka nad i - informował cię mężczyzna.

- A rozprawa? Kiedy mam się na niej stawić? - zapytałaś.

- Tego jeszcze nie wiemy, ale odbędzie się raczej niedługo. O wszystkim będziemy Panią informować na bieżąco.

Spadł ci kamień z serca. Wreszcie mogłaś zacząć nowy rozdział w swoim życiu, z czystą kartą.

- Dziękuję bardzo za pomoc, nawet nie wie Pan, ile dla mnie zrobił - powiedziałaś, opuszczając pomieszczenie.

- To nie tylko moja zasługa, ale nie ma za co - mówił skromnie. - Proszę na siebie uważać, widzę, że jest Pani dobrą osobą .

- Postaram się - uśmiechnęłaś się lekko.

- I czarującą kobietą - rzekł, na co ty się zarumieniłaś.

Szybko wróciłaś do domu, twoja radość nie miała granic, szczęście rozpierało twoje piersi. Jednak twoje emocje po chwili uległy zmianie. Stało się to, gdy ujrzałaś słodkiego szatyna przed drzwiami twojego mieszkania.

- Tom?

- Hej, Rose.

- Co ty tu robisz? - spytałaś kompletnie zaskoczona.

- Przyszedłem się pożegnać - W tamtej chwili wyobrażałaś sobie najgorsze scenariusze.

- Jak to pożegnać? Co masz na myśli?

- Nie będzie mnie przez dłuższy czas w Londynie, sprawy w pracy. Chciałem się pożegnać przed wyjazdem - odparł Tom. Był wyraźnie przygnębiony.

Ja to mam szczęście, gdy wreszcie sytuacja się uspokoiła, Tom wyjeżdża. Genialnie.

- Rose, chciałbym wszystko omówić przed wyjazdem, sprawa musi być jasna - mówił mężczyzna.

- Tom, nie chcę poruszać tak ważnych dla mnie tematów z osobą, której przez dłuższy okres nie będzie. Nie róbmy sobie niepotrzebnej nadziei - dzieliłaś się swoimi spostrzeżeniami.

- Ja wrócę, to nie będzie wieczność, a sprawa będzie już wyjaśniona.

- Wszystko może się zmienić przez ten czas, nawet nie wiem, na ile wyjeżdżasz - oświadczyłaś, słysząc swoje łomotające serce.

- Skoro takie jest twoje zdanie, nie będę naciskał. Ale wiedz, że moje uczucia są naprawdę mocne i szczere - Wtedy po prostu odszedł. Bez pocałunku, bez przytulenia, bez jakiegokolwiek zbliżenia. To nie było pożegnanie niczym z filmów. Zawiodłaś się, jednak nie Tomem, tylko sama sobą.

I po co to mówiłaś? Teraz będziesz się jeszcze bardziej martwić, zastanawiać "co by było gdyby"...

W tamtej chwili uświadomiłaś sobie, że to nie ma sensu. Jesteś młoda, masz całe życie przed sobą. Musisz żyć, bawić się, a nie przejmować.

I tak zarządziłaś o zmianie w swoim życiu.

Sweet Stranger | T.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz