XVIII

2.3K 104 63
                                    

Minęło parę dni, a ty nadal zastanawiałaś się nad słowami Al. Nie mogłaś się na niczym skupić, bo twoją głowę zajmował Tom. A do tego byłaś oschła dla Matthew. Widziałaś, że martwił się o Ciebie i zastanawiał dlaczego tak dziwnie się zachowywałaś, ale nic mu nie mówiłaś. Miałaś nadzieję, że to ci po prostu przejdzie, ale to nie było takie łatwe.

Jednego weekendowego popołudnia, Jones przyszedł do ciebie. Umówiliście się wcześniej.

Mężczyzna przywitał się z tobą. Przytulił cię i lekko pocałował.

- Jak się czujesz, Rose? - spytał zmartwiony.

Na początku nie zorientowałaś się, że coś do ciebie mówił, ale po dłuższej chwili odpowiedziałaś.

- Em, dobrze...

- Mogłabyś mnie okłamywać bardziej subtelnie? Przecież widzę, że nie czujesz się dobrze.

- To dlaczego się pytasz, jeśli wiesz? - odburknęłaś, nie zdając sobie sprawy, że to co zrobiłaś było nieuprzejme.

- Sam nie wiem, może dlatego, że myślałem, iż w końcu mi wszystko wyjaśnisz - rzekł ostrzej.

- Nie, nie ma o czym mówić.

- Rose, nie żartuj sobie ze mnie, od jakiegoś czasu zachowujesz się kompletnie inaczej. Jesteś nie do poznania - tłumaczył ci.

- Nieprawda.

- Nieprawda? - parsknął śmiechem. - Błagam Cię, powiedz mi co się z Tobą dzieje!

- Nie rozumiesz?! Nic się nie dzieje. Zachowuję się normalnie, nic mi nie jest. Dlaczego tak naciskasz?

- Może dlatego, że ukrywasz coś przede mną. A to coś jest bardzo istotne - kontynuował uparcie.

Westchnęłaś.

- Jeśli ty nie potrafisz być szczera, ja będę. Odkąd się tak zachowujesz, jesteś nie do wytrzymania. Wiecznie nieobecna, nie odzywasz się, nie odpisujesz na wiadomości, a nie widzieliśmy się już trochę. Nawet nie możesz normalnie ze mną porozmawiać.

- Sugerujesz coś? - zapytałaś, chciałaś, by przeszedł do meritum.

- Mam ciebie dość. Jeśli się nie zmienisz, to wszystko nie ma sensu. Nie chcę być tak traktowany. Nie zasługuję na to. - odparł zgodnie z prawdą.

Przez chwilę myślałaś nad tym, co powiedział Matthew.

- Rozumiem... ja.. ja muszę sama sobie z tym poradzić, poukładać wszystko w głowie, nie chcę, żebyś ty przez to czuł się zraniony.

- Czyli nie zamierzasz mi powiedzieć?

- Przepraszam, ale nie.

- W takim razie naprawdę nie mamy o czym rozmawiać, chyba przyda nam się przerwa - zdecydował za Ciebie.

- Poinformuj mnie, jeśli poradzisz sobie ze sobą - dodał i wyszedł z twojego mieszkania.

Nie płakałaś. Nie byłaś załamana, raczej zdezorientowana całym zajściem, tym, że wszystko rozegrało się w tak szybkim tempie. Ale to było dobre, ponieważ był to impuls do podjęcia przez Ciebie ważnej decyzji.

Napisałaś do Toma, poprosiłaś o jak najszybsze spotkanie. On błyskawicznie odpisał i wskazał miejsce spotkania.

Nie przejmowałaś się już niczym, chciałaś po prostu udać się do Toma, zobaczyć go i powiedzieć mu wszystko, co ci leżało na sercu.

Gdy doszłaś już do celu, szatyn na Ciebie czekał. Gdy twój wzrok skierował się w jego kierunku, poczułaś szybsze bicie swego serca. Szłaś spokojnie, gdy nagle, będąc już koło niego, rzuciłaś mu się w ramiona i pocałowałaś.

Był to pocałunek namiętny, pełen tęsknoty i długo przez was oboje oczekiwany. Tom od razu go odwzajemnił, bez jakiegokolwiek wahania. Ta bliskość trwała długo, jednak po jakimś czasie musiała nadejść pora na słowa, a nie czyny.

- Tom, ja ci wszystko wytłumaczę - zaczęłaś przejęta.

- Spokojnie, Rose - uspokajał Cię. - Mamy czas, ale owszem, chyba należą mi się wyjaśnienia.

Na początku nie wiedziałaś, od czego zacząć, ale uświadomiłaś sobie, że ta historia będzie kompletna dopiero wtedy, gdy zostanie opowiedziana cała.

- Spodobałeś mi się od pierwszego spotkania, gdy mnie potrąciłeś i od tamtego czasu próbowałam tłumić uczucia do ciebie. Potem nadeszło spotkanie w klubie, taniec, kwiaty, Damian, komisariat, nocna jazda, park, Tamiza, pocałunek. Zajmowałeś większość moich myśli. Z Tobą czułam się tak bezpiecznie, przyjemnie, było mi idealnie. Gdy nagle wyjechałeś. Strasznie to przeżyłam, pomimo tego, że wiedziałam, iż niedługo wrócisz, było mi ciężko. Poznałam Matthew, komisarza, który prowadził sprawę Damiana. Jones był bardzo miły, sympatyczny, opiekuńczy, potrzebowałam tego. Ale nigdy nie mogłam traktować go tak jak ciebie, po prostu nie umiałam. Był dla mnie bardziej jak przyjaciel niż jak partner. Podczas twojej nieobecności starałam się rzucić w wir pracy, poświęcić się spotkaniom towarzyskim, pomóc w planowaniu ślubu Al, być z Matthew. Kiedy jednak wróciłeś, coś we mnie pękło. Poczułam, że strasznie za Tobą tęskniłam i, że jesteś dla mnie naprawdę ważny. Zaniedbałam przez to Matthew, który starał się mi pomagać, gdy byłam nieobecna i oschła. Nie wiem, co o mnie teraz pomyślisz, ale musiałam ci to powiedzieć.

Tom przez chwilę analizował twoje słowa. Ty jednak oczekiwałaś z niecierpliwością na jego reakcję.
Po jakimś czasie w końcu ci odpowiedział.

Sweet Stranger | T.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz