— Komaru... — Togami westchnął, wchodząc do pokoju dziewczynki. Dalej była obrażona, bo koniec końców odebrał jej tablet i go skonfiskował — będziemy jechać na zakupy, a później do cioci Sayaki, bo coś wspominała, że chcę się spotkać... pewnie znowu coś z Leonem. Pobawisz się w tym czasie z Nagisą, tak?
— Nie chce z tobą jechać na zakupy już więcej, nie pozwalasz mi nic nigdy kupić! — skrzyżowała ręce, prychając pod nosem — wiesz, nie chce mi się już sekretnie zabierać jogurcików sąsiadowi z drugiego piętra. Znaczy, ja nic nie wiem... Nic nie słyszałeś ojcze... — Byakuye zalała krew. Czy naprawdę nie mogło mu się trafić dziecko, które jest ciche i spokojne, oraz nie dotyka wszystkiego co wygląda jak jedzenie?!
— Komaru mówiłem ci już coś o jedzeniu podejrzanych jogurtów od sąsiadów.
— Nic nie słyszałeś.
— Makotooo... — zachwiała się Kyoko, turlając się na kanapie w jego stronę — Ppo raz setny ci powtarzam, NIE DAM CI SIĘ ZATRUDNIĆ JAKO PROSTYTUTKA I NIE, NIE SPOTKASZ W ŻADNYM KLUBIE TOGAMIEGO. Dlaczego i kiedy miałby w ogóle do takiego pojść? Poza tym dlaczego w ogóle rozważasz taką opcję, to Byakuya! On by prędzej powiesił się na własnej lampie niż wszedł do takiego miejsca...
— A skąd ty to niby wiesz, co? Może akurat tam zajdzie! Obrzygana alkoholiczko, w ogóle nie pomagasz — brunet spojrzał na nią z nad komputera obrażony. Przyjaciółka już absolutnie wyglądała jakby była w swoim świecie, więc może nie powinien do końca brać wszystkich jej słów na poważnie...
— Taaak, jeszcze czego, wyślij mu swoje nudesy, będziemy spełnieni! Jesteś zwykłym... — podniosła rękę i pomachała w jego stronę — idiotą!
— Nieironicznie to jest dobry pomysł... Nie sądziłem, że w takim stanie powiedziałabyś cokolwiek pożytecznego — wystawił jej język — O i tylko spróbuj zarzygać mi podłogę jak ostatnio!
Kyoko co nieco do świata przywrócił dźwięk dzwonku z jej telefonu. Wygrzebała go z kieszeni bluzy i odebrała mrucząc coś pod nosem. Po chwili jednak wyprostowała się, kiwnęła głową i odłożyła telefon. Nagle wyglądała spowrotem jakby absolutnie nic nie piła i wrócił jej zdrowy rozsądek. Przy okazji była bardzo wesoła...
— No już, już koniec tego! Zbieraj się — złapała zaskoczonego Makoto za rękaw, podnosząc go — Sayaka... Sayaka właśnie zadzwoniła Makoto! Jedziemy do niej właśnie w tym momencie, bo chce porozmawiać. Pewnie znowu Leon coś jej dogadał, że ukradnie jej dziecko... Cokolwiek! Lecimy, szybkooo!!
— W takim stanie to chyba za drzwi cie wywali... Niech ci będzie, uh... Ale ja prowadzę. Nie umieram dopóki nie spotkam się znowu z Togamim.
— A będę mogła chociaż pączki? — Komaru od dobrej godziny truła dupe załamanemu Togamiemu podczas jazdy do sklepu, co może a co nie. W przeciwieństwie do niego świetnie się bawiła... Nienawidził, naprawdę nienawidził robić zakupów. Dlatego zazwyczaj kupował niewiadomo ile za jednym razem aby nie chodzić co tydzień. Fukawa się tym zawsze zajmowała, a później jak wszystko inne spadło na niego... Czy on wspominał już jak bardzo ta kobieta popsuła mu życie może?
— Nie Komaru, nie będziesz mogła. Żelków też nie, czekolady też nie. Za ten wypad z tabletem zdecydowanie nic nie dostajesz — dziewczynka burknęła pod nosem, zaczynając bawić się palcami. Naprawdę, bycie ojcem to cierpienie. Czy na okno życia jest już za późno, czy można jeszcze to dziecko tam wcisnąć...?
W końcu stanęli przed sklepem. Byakuya westchnął i ignorując Komaru zataczającą kółka na parkingu, skierował się w stronę wejscia.
— Komaru, idziemy... mamy naprawdę długą listę rzeczy do kupienia — Gdy tylko weszli do sklepu, Komaru podbiegła do półki ze słodyczami i odwróciła się do Togamiego, robiąc smutne oczka — Słodycze absolutnie nie są na naszej liście, Komaru.
— Ale tato, proszę!!! Bo znowu pójdę po jogurciki do Pani Jadzi i mnie nie powstrzymasz!
— Nie, żadnych jogurcików ani słodyczy — i po chwili już próbował odciągnąć Komaru od półki ze słodyczami. Ośmiolatka zaczęła się siłować z nim o czekolade, jakby od tego zależało jej życie — Przestań robić wstyd... skąd ty masz tyle siły?! Jesteś tak samo uparta jak twoja matka!
— Ja chcę czekoladę!!! — Komaru porwała czekoladę całych sił w swoją stronę, aż trochę ZA mocno, bo poleciała na szafkę za sobą i cała się na nią zawaliła.No ale przynajmniej dziewczynka trzymała w rękach upragnioną czekoladę, są jakieś plusy. Byakuya mocno już na skraju załamania nerwowego i kurwicy czwartego stopnia złapał szybko Komaru i wyprowadził ją spod półki.
Po chwili podbiegł do nich jakiś koleś z plakietką "Hajime Hinata — pierwszy dzień w pracy :-)". Nie wyglądał na... zbyt zadowolonego zaistniałą sytuacją. Byakuya postanowił nie robić awantury i powoli się wycofał w stronę kolejnej alejki, trzepiąc tylko lekko Komaru po głowię, co dla niej było oznaką, że wygrała.
— Wstrętni ludzie, nie dość że pracuję w trzeciej pracy za najniższą krajową, to jeszcze utrudniają człowiekowi życie... — usłyszał tylko jak chłopak mruczy pod nosem.
CZYTASZ
nudesy makoto, naegami
Fanfictionmakoto nie wie co się dzieje wokół niego, kyoko zostaje konfesjonałem i popada w alkoholizm, togami jest samotnym ojcem z depresja i kryzysem średniego wieku, leon z sayaka kłócą się o dziecko, nagisa oraz monaca próbują zdobyć narkotyki, czyli hist...