rozdział piąty i teatralne zakończenie pobytu u sayaki

258 21 60
                                    

Jakimś cudem doszło do tego, że Komaru i Nagisa zaczęli rozmawiać o lore dsmp, później przeszli do dyskusji o pet shopach, a obecnie prowadzili biznesowe rozmowy o wymianie tableta Togamiego na kilogram rzadkich pet shopów. W tym samym czasie Kyoko znowu popadła w swój świat alkoholizmu, mając płacząca Sayakę na jej ramieniu, która również odpłynęła w swój swiat.

To pozostawiało Makoto samego z Togamim. Podczas gdy Naegi rwał sobie włosy z głowy co by tu wydukać, Byakuya na spokojnie popijał sobie herbatę, nie wyglądając na wzruszonego tym co się wokół niego dzieje.

— Więc nooo. Fajne buty. I ta bluzka! — wypalił Naegi, po chwili gryząc się w język. Słodki boże, naprawdę nie było CZEGOKOLWIEK bardziej zawstydzającego do powiedzenia? Naprawdę, dla niego już nie ma rady, skończy samotnie jako prawiczek, a Togamiego to co najwyżej poogląda na jego profilu na Facebooku.

Byakuya uniósł wzrok i mruknął ciche "dzięki".  To wcale nie tak, że ubrał na siebie pierwsze lepsze ciuchy, z czego na rękawie chyba miał jakąś plamę od... herbaty.

— No i ten. No... Jak ci mija dzień. Bo mi świetnie. Też uważasz, że syn Sayaki jest przerażający? Znaczy, dziwnie się na wszystkich patrzy, a to troche przerażające. No i... haha słabo trochę z Sayaką i w ogóle, no i... — po chwili westchnął i spojrzał na Togamiego — o boże. Co ja w ogóle udaję, robie z siebie teraz takiego klauna, że brak mi słów. Chciałem... no trochę rozluźnić atmosferę i w ogóle.

Ku zdziwieniu Makoto, blondyn tylko parsknął pod nosem, odkładając herbatę.

— Prawie się nie zmieniłeś, wiesz? Jesteś dokładnie taki sam jak cię pamiętam. Makoto, dlaczego w ogóle nie dzwoniłeś? Serio uwierz, miło jest porozmawiać z kimś kto nie jest Leonem albo Komaru, nieważne jak... okropny w rozmowach by ten ktoś był.

W tym momencie Makoto nie wiedział czy zaraz zacznie płakać, śmiać się, czy może jeszcze zemdleje. Nie dość, że Togami przyznał, że miło go usłyszeć, to jeszcze pyta czemu nie dzwonił? To chyba jest to niebo, o którym się mówi. Może ten wieczór to nie będzie jednak taka kompletna klapa...

— Ja... wprawdzie przyznam się, że nie mam nawet twojego numeru. Miałem spytać Hiny, ale, no jakoś wypadło miiii to z głowy.

— Hina? Dawno od niej nie słyszałem.

— Hm?? Och, no znasz ją. Pewnie znowu jest w Australii, czy gdzieś i zgubiła swój telefon poraz setny albo po prostu nie ma zasięgu. Kocha podróżować bardziej niż wszystko, tak mi się wydaję! — Makoto zachichotał. Togami popatrzył na niego przez chwilę bez słowa, jednak po chwili uśmiechnął się pod nosem i kiwnął głową.




— Dobra to co powiesz... na dziesięć petshopów i dziesięć złoty za tablet? — Nagisa spojrzał na Komaru, zastanawiającą się nad ofertą chłopaka. Od jakiś trzech godzin dzieciaki przeprowadzali poważne dyskusje na temat tego za ile chcą się wymienić na ten tablet.

— No... dobra. Stoi — podała mu rękę, zadowolona z wymiany. Nagisa dalej z tym samem wyrazem twarzy, potrząsnął jej ręką. Bardzo dobrze wiedział, że wrobił tą idiotkę w oddanie tak bardzo cennej rzeczy za jakieś badziewne dziesięć złoty. Prawdziwy młody biznesmen i król rynku wymian — okej, więc co teraz możemy teraz robić? Znaczy, ja wiem! — nawet nie dała niebieskowłosemu otworzyć ust i złapała go za rękę, podnosząc — Masz duuuuży dom! Pobawmy się w chowanego!

Nagisa tylko wzruszył ramionami i mruknął "jak chcesz". Nie żeby miał jakieś przeciw wskazania...




— Okej, ty liczysz ja sie chowam! — zadowolona z siebie Komaru wybiegła z pokoju, a chłopak zaczął liczyć. Po chwili jednak usłyszał huk wywalającej się osoby, na co wybiegł szybko z pokoju. Jedyne co zdążył zobaczyć to Komaru robiącą prawie salto w powietrzu i lądując na podłodze, robiąc dosyć dużo hałasu. Wszyscy odwrócili wzrok na ośmiolatkę, która miał minę jakby chciał się dosyć mocno wypłakać.

Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Togami wstał, przecierając czoło, z wyraźną złością na twarzy.

— Komary mam już dosyć twojego zachowania! Miałaś zachowywać się porządnie, chociaż przy gościach! Już jeden wybryk zrobiłaś w sklepie, dałem ci jeszcze jedną szansę. A ty co robisz?! Wychodzimy. Przepraszam Sayaka... ale z tym dzieckiem się nie da — i złapał obsmarkaną i zdecydowanie przerażoną nagłym wybuchem ojca  Komaru, wyprowadzając ją z pokoju. Złapał szybko ich kurtki i trzaskając na koniec za sobą teatralnie drzwiami, wypadł z domu.

Po chwili po ich wyjściu, Makoto wybuchnął płaczem, Sayaka podbiegła do niego i zaczęła razem z nim, a Kyoko zaczęła szukać czegoś mocnego aby się upić na dobre.

Nagisa był jednak zdecydowanie poszkodowany z nich wszystkich tutaj. Jedenastolatek nie dostał swojego upragnionego tabletu i nie wyglądało na to, aby jego nowa koleżanka od biznesów wróciła tutaj niedługo... No i co on ma teraz powiedzieć Monace? Za paczkę żelków na pewno nie dostaną — jakiegokolwiek — towaru. Może coś po prostu ukradnie ojcu...

nudesy makoto, naegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz