rozdział siódmy, gdzie panuje jeden wielki chaos

248 18 59
                                    

Superojciec2
Dobry wieczór, zainteresowała mnie twoja ikona. Prawdę mówiąc, też lubię koty. Dlatego piszę

ja
czesc !!!
haha tak lubie koty, dlatego ustawilam jednego na profilowe! nie spodziewalam sie ze ktos napisze do mnie tylko z tego powodu :pp

Superojciec2
To, chyba dobrze, że napisałem haha
Jak ci mija dzień?

ja
nawet dobrze !! znaczy mialem
mialam*****
MIALAM
dzisiaj okorpny dzien i wgl ale chyba juz mi lepiej
to mile ze ktos napisal....
hahaah

Superojciec2
Cieszy mnie to, że mogłem ci poprawić humor.
Chcesz się bliżej poznać? Wydajesz się na ciekawą osobę do rozmów.




— Przestań się tak głupio patrzeć w ten telefon, to tylko jakiś podejrzany typ z internetu. Co jeśli nawet nie jest ojcem — Kyoko mruknęła pod nosem. Z zainteresowaniem wybierała kluski ze swojej zupki chińskiej zrobionej w mikrofalówce. Wygladała też na zdecydowanie padniętą, pewnie za chwilę odpłynie.

— Kyoko. On rozumie moje problemy. I lubi koty, Kyoko. Taka szansa zdarza się raz na milion lat!

— Ja się chyba... poddaje, wiesz — odłożyła makaron na stół i wstała, chwiejąc się na wszystkie strony — Idę! Do pokoju, mojego się położyć...

— Kyoko, to jest mój dom... Gościnny jest po prawej pamiętaj! — krzyknął za wychodząca z salony dziewczyną — I umyj się później! I tylko spróbuj coś obrzygać...

I tym właśnie sposobem został w kropce. Jedyna wspierająca go w jakiś sposób osoba właśnie odeszła, obrzygać mu pół domu, a on dalej był roztrzaskany no bo...

Co z Togamim? Rozległ się w jego głowie cichy głos, na co Makoto zadrżał. No właśnie co z Togamim? Jeszcze kilka godzin temu chronił się rękami i nogami aby ta ich rozmowa nie wyszła niezręczna, a teraz w najlepsze pisze z pierwszym lepszym gościem z internetu, udając babę. Czy on aż tak potrzebował jakiejkolwiek atencji?

Makoto westchnął, odrzucając telefon. Później... odpisze. Nie tak, że Superojciec2 gdzieś odejdzie... Chyba też się pójdzie położyć. Albo chociaż się prześpi z godzinę czy dwie...




— Przestała odpisywać. Może byłem zbyt.. no wiesz, oficjalny? Boże, zrobiłem z siebie idiotę, prawda. 

— Pisaliście niecałą godzinę, a jest późno, może pomyslałeś o tym, że ma jakieś obowiązki? Albo poszła spać jak normalna osoba? Jest prawie północ. Poza tym, wiesz ile jeszcze takich znajdziesz — wywrócił oczyma Leon, wycierając kolejną szklankę — Jedna dziewczyna z kotkiem na profilowym mniej to nie koniec świata!

— Ale ta była... no nie wiem, miła... — mruknął pod nosem, patrząc znów na wyświetlacz. Leon tylko wzruszył ramionami, znów spoglądając na szklankę. Nabrał nagle jakąś dziwną ochotę na zabranie Nagisy na lody...




Gdzieś po dobrej drugiej w nocy, gdy Komaru w najlepsze wyjadała nutelle ze słoika, do domu wpadła zdyszana Sayaka, ciągnąc niezbyt zaintersowanego niczym wokół siebie Nagise.

— Ciocia? Co ty tu robisz, jest no... późno. Wiesz gdzie tata? Powiedział, że niedługo wróci, tymczasem jest no... wiesz o co chodzi, nie ogarniam tak dobrze zegara jeszcze! Jest ciemno!

— Jezu, żeby zostawiać ośmioletnie dziecko same w domu... ja mówiłam mu, uważaj co robisz, dzieci to duży obowiązek... Jezus maria, polecałam im aborcje, ale jak zawsze mnie nie słuchają... znaczy! Hej, Komaru. Zostaw tą nutelle, niezdrowa jest — może lepiej nie gadać o tym przy dziecku, Sayaka powinna uważać co mówi... — usiądź sobie z Nagisą, ja pójdę zrobić jakąś kolację.

— Cześć Nagisa! — uśmiechnęła się dziewczynka, przysuwając się do niego — chcesz pooglądać coś?

— Wpisz... Minecraft Speedrunner vs 4 Hunters. Robimy maraton, spodoba ci się zobaczysz.

— Okej! — zadowolona Komaru złapał za pilota i włączyła... to co jej Nagisa kazał.

— Już jestem! — po jakoś godzinie gotowania i prób nierozwalenia nieswojej kuchni, Sayaka weszła do salonu, gdzie zastała zasypiającego Nagisę i śpiącą w najlepsze Komaru, wtulającą się w chłopaka. Westchnęła i przykryła ich szczelniej kocem, siadając obok nich. Dzieci to trudna sprawa...

Sayaka nie rozumiała, dlaczego Fukawa odeszła. Rozwód to jedno — sama takowy przeżyła, ale jako matka nigdy nie zostawiłaby swojego dziecko na pastwę losu, samotnego. Mruknęła coś pod nosem i wstała, zaczynając rozkładać kanapę. Po chwili położyła się obok dzieci, wpatrując się w sufit.

nudesy makoto, naegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz