rozdział czwarty, czyli kółko różańcowe w domu sayaki

320 24 106
                                    

Po jakiś dwóch godzinach, Kyoko i Makoto w końcu stanęli przed drzwiami domu Sayaki. Kyoko nieco wytrzeźwiała, a Makoto prawie wjechał w drzewo, ale tak to dotarli bez większych problemów. Makoto westchnął ciężko, przygotowując się już psychicznie na kolejne spotkanie u Sayaki, każde nich było hmm... no w swoim rodzaju.

Problemy Sayaki z Leonem mało kto rozumiał, ale w dużym skrócie po rozwodzie dosyć często się kłócili o to, kto ma przejąć opiekę nad Nagisą, ich synem. Konflikt trwał do dnia dzisiejszego, chociaż Sayaka twardo stała przy tym, że nie chcę aby jej syn przebywał w otoczeniu "przebrzydłego narkomana" lub "spierdolonego fiuta", na co Leon odkrzykiwał, że jest "suką" i niech lepiej "pójdzie do piekła, może tam ktoś ją zechce".

— No, pukaj, ile ci to zajmuje — Kyoko mruknęła, otrząsając Makoto z przemyśleń. Zapukał w drzwi dwa razy, czekając na odpowiedź.

Po chwili im otworzyło dosyć niskie dziecko, patrząc się na nich bez emocji. Po chwili trzasnęło im drzwiami przed nosem i prawdopodobnie sobie poszło. Kyoko warknęła coś pod nosem o dzieciach i skurwysynach, a Naegi poklepał ją po plecach, aby się minimalnie uspokoiła. Nagisa zawsze taki był, pomyślał sobie, nie ma co się tak złościć, a ona ze wszystkich powinna być o to spokojna, patrząc na fakt ile razy tu przebywa... Kirigiri była jedną z najbliższych przyjaciółek Sayaki w końcu, no i największa przeciwniczką Leona... Może to dziecko po prostu przypominało jej, że mężczyzna w ogóle istnieje?

— Och, cześć, wybaczcie za niego... — Sayaka po chwili stanęła w drzwiach i uśmiechnęła się przepraszająco. Znaczy, próbowała się uśmiechnąć, nie wychodziło jej to.

Kyoko westchnęła i weszła do domu, ciągnąc Sayakę za sobą, klepiąc ją po plecach. Makoto wpadł za nimi, o mało się nie wywracając. Po drodze Nagisa przestraszył go z trzy razy, a po chwili usiadł na kanapie, rozpływając się prawie. No tak, przecież teraz czeka go jakieś trzygodzinne lamentowanie Sayaki... Wolałby o wiele bardziej wyżalać się ze swoich WAŻNYCH problemów niż słuchać, że Leon to nadęty kutas.




— No jesteśmy — Togami stanął pod domem Sayaki, odwracając się do Komaru — Obiecałem... że będziemy tu co jakiś czas wpadać, więc tak, musimy tutaj być. Co prawda jest byłą żoną mojego przyjaciela, którego nienawidzi, ale... cokolwiek. Musimy tutaj być, jasne?

— Więc znowu mam gadać z tym dziwnym aspołecznym chłopakiem, który ma smutne życie? — Komaru uniósła wzrok na ojca, prychając pod nosem. Togami tylko wywrócił oczyma i pociągnął ją za rękę — No co? Ma smutne życie! Ty i mama chociaż ciągle mnie nie ciągacie po sądach...

Po chwili Kyoko otworzyła im drzwi i prawie zakrztusiła się powietrzem. Togami tylko spojrzał na nią z uniesioną brwią, a Komaru parsknęła śmiechem. Pamiętała tą kobietę, trochę przez mgłę, ale pamietała. Przychodziła do niej na urodziny do czasu gdy raz przyszła nieco podpita i wręczyła z zadowoleniem Komaru pustą butelkę po piwie i krzyknęła "Wszystkiego Najlepszego". Po tym, pomimo że Togami miał z tego ubaw nieco, nie pojawiła się już u nich przez nigdy więcej i to był ostatni raz gdy ją widziała.  Pewnie ze wstydu. A szkoda, bo to były chyba najśmieszniejsze urodziny jakie kiedykolwiek miała... Chociaż okej, sześciolatka nie powinna dostawać na urodziny alkoholu.

— Hej Byakuya, Sayaka jest w salonie... — zaśmiała się nerwowo, spoglądając na Byakuye — Je lody i w ogóle no... no wchodźcie. Tak. Jest jeszcze... Mmakoto, wiesz stary dobry Makoto! Haha.

Togami spojrzał na nią z politowaniem. Nastała niezręczna cisza na kilka sekund, po czym blondyn wszedł do domu, ciągnąc za sobą ośmiolatkę. Jak narazie Komaru się świetnie bawiła i już nie była taka zła, że ojciec ją tutaj zaciągnął. W tym czasie spocona ze stresu już Kirigiri podbiegła do Makoto i złapała go za ramiona.

— Hej, no, słuchaj Makoto, bo widzisz jest, jest sprawa... Haha! Okej, naprawdę nie wiedziałam, że Togami razem z córką tu przyjdzie... dlatego błagam, PRZESTAŃ HIPERWENTYLOWAĆ i WEŹ SIĘ W GARŚĆ CZŁOWIEKU — widząc Makoto na skraju załamania i zemdlenia, potrząsnęła nim — jesteś meżczyzną czy nie?! Przecież i tak chciałeś się z nim zobaczyć, masz świetną okazję!

— Uch, cześć? Wszystko z nim okej? Wygląda naprawdę... blado — zdezorientowany Togami wychylił się zza Kyoko, patrząc na Makoto. Białowłosa tylko kiwnęła krótko głową, uśmiechając się, spoliczkowała szybko chłopaka i posadziła go obok Sayaki jedzącej z płaczem lody. Okej, to będzie naprawdę ciekawy wieczór! Pełen śmiechu i radości, absolutnie niewypełniony niezręcznością, płaczem Sayaki i Kyoko nieco w innym świecie.



— Okej słuchaj. Jesteśmy nieco podobni, co nie? Obydwoje mamy rozwiedzionych rodziców, więc cie rozumiem. Przepraszam, jeśli to trochę personalne, ale osobiście uważam, że aby poczuć się lepiej powinno się dzielić swoimi problemami z innymi! Widzieliśmy się dosyć dawno, prawda? Więc dowiedźmy się też trochę coś o sobie! Na przykład ja zacznę. Jak wiesz, mieszkam z tatą i rzadko widzę się z mamą... Ty masz na odwrót co nie? Przepraszam jeśli za dużo gadam, ale jest tyle co mam ci do powiedzenia! Na początku niezbyt chciałam tu przychodzić, ale może nie będzie tak źle... no dobra już bedę cicho. Powiedz teraz coś o sobie! — Komaru uśmiechnęła się do Nagisy, który siedział na przeciwko niej.

— Lubie zbierać petshopy. I oglądać streamy z Minecrafta. Wiesz kim jest Dreamwastaken?

nudesy makoto, naegamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz